Rozdział 29

5.5K 358 16
                                    

//Hermiona

- [...] i tak po prostu uciekł. - Skończyłam opisywać Harry'emu ostatnią sytuacje ze Stiles'em.

- Może miał coś do załatwienia? Odezwał się.

- Tak, Harry. Przypomniał sobie w połowie pocałunku, że musi zrobić zadanie z wróżbiarstwa. - Prychnęłam.

- Nie o to mi chodziło. Właściwie nie wiem co ci powiedzieć. Musisz się go zapytać co się stało. Inaczej się nie dowiesz. - Westchnął.

- Masz rację, ale czuje jakby on coś ukrywał. Może tylko się mną bawi? Czasem przypomina takiego.. Malfoy'a, więc nawet bym się nie zdziwiła.

- Głupia. Stiles jest spoko kolesiem i nie sądzę, że jest typem kobieciarza. Powinnaś z nim porozmawiać, bo w twojej głowie rodzą się same ciemne scenariusze. - Powiedział.

- Tak zrobię, ale nie będę do niego szła. Porozmawiam z nim o tym gdy go spotkam. - Stwierdziłam.

- Jak chcesz. Nie potrafię zrozumieć zakochanych kobiet. Chcą, ale ich duma nie pozwala. - Zaśmiał się.

- Nie jestem zakochana... Co najwyżej zauroczona. - Uśmiechnęłam się.

- To prawie to samo.

- Kocham wszystkie jego zalety, a do miłości trzeba kochać też wady. Narazie ich nie widzę, więc nie potrafię ich zaakceptować. Zauroczenie oślepia, lecz po jakimś czasie to przeradza się w miłość. Wtedy zauważamy w tej osobie najmniejsze szczegóły. Pewnego dnia przyjdę do ciebie i powiem, że kocham jego wady jak i zalety. Wtedy będziesz mógł dopiero powiedzieć, że to miłość. - Odparłam pewnie.

- Więc to jest co innego? Długo trwa aby się zakochać? - Zaciekawił się.

- Zauroczenie może niespodziewanie przerodzić się w huragan miłości. To wszystko zależy od tych osób i od ich więzi. Masz jakieś wątpliwości co do związku z Cho?

- Nie! Oczywiście, że nie. Po prostu chciałem wiedzieć na czym to wszystko polega. - Powiedział i szybko wyszedł z pokoju wspólnego Gryffindoru.

Siedziałam sama w pokoju i patrzyłam na skaczący ogień w kominku. Wczorajszy dzień nie dawał mi spokoju. Poczułam się odrzucona i niechciana. Ta nagła ucieczka Stiles'a złamała mi serce.
Chciałabym się dowiedzieć co się stało, ale boję stanąć z nim twarzą w twarz. Wiem, że nic nie zrobiłam, jednak czułam się dosyć niepewnie.
Wiedziałam, że w końcu będę musiała z nim o tym porozmawiać.

//Draco
To chyba będą najgorsze dni w moim życiu. Będę Draco.
Wiem, że nie lubiłem Stiles'a i nadal go nie lubię, jednak dzięki niemu mogę być blisko osoby, którą darzę szczerą miłością.
Przez kolejne dni nie będę mógł się wytłumaczyć z wczorajszego dnia. Najbardziej się boje, że dziewczyna mnie znienawidzi. To byłby najgorszy możliwy scenariusz.
Wydaje się, że jestem tylko rozpieszczonym małolatem, który nie ma pojęcia od miłości. Może i nie mam, ale wiem, że oszalałem na punkcie pewnej brunetki. Nie wiem czy można to nazwać miłością, zakochaniem czy zauroczeniem.
Czuje, że chciałbym widywać ją codziennie. Rano gdy przynosiłbym jej śniadanie do łóżka, po pracy gdy byłbym strasznie zmęczony i nawet wieczorem, kiedy jedlibyśmy razem kolację przy świecach.
Taki obraz rodzi mi się gdy się budzę. Mógłbym mieć takie myśli całymi dniami i nigdy by mi się nie znudziły.

Niestety na razie muszę żyć dniem dzisiejszym. Być osobą, która przez wiele lat wyrządziła bólu i krzywd. Być kimś kto nie jest prawdziwy.
Muszę się zmierzyć sam ze sobą i cierpliwie wytrzymać, aż będę mógł na nowo przemienić się Stiles'a i wytłumaczyć wszystko Hermionie. To jedyne wyjście, jakie będzie dla wszystkich najlepsze.
Jestem przygotowany na każdy cios czy odrzucenie. Cały czas ją oszukuje. Podaje się za kogoś kto tak naprawdę nie istnieje. Właściwie to nie istnieje osoba, ale charakter i uczucia są takie same nawet jeśli jestem w swoim prawdziwym ciele. Po prostu Hermiona widzi nieistniejącego człowiek, ale prawdziwą duszę.

Stałem przed wejściem do Wielkiej Sali. Miałem nadzieję, że uda mi się z gryfonką zamienić choć małe spojrzenie. Uczniowie mijali mnie, ale nie było tu tej jedynek osoby. W moim zasięgu wzroku nie ujrzałem burzy brązowych loków. Gdy zobaczyłem Pottera i Wesley'a miałem nadzieję, że będzie z nimi ich przyjaciółka jednak się pomyliłem. Wszyscy weszli do środka, więc obejrzałem się jeszcze raz po korytarzu i gdy nikogo nie zauważyłem, przekroczyłem próg sali. Zrezygnowany usiadłem przy swoim stole niedaleko Adriana. Byłem na tyle pogrążony w własnych myślach, że nawet nie przeszkadzała mi obecność tego idioty. Oparłem łokieć o stół i zapatrzyłem się na talerz. W tym momencie nie byłem głodny, więc nawet nie ruszyłem żadnego jedzenia.

Poczułem kogoś obecność po mojej prawej stronie. Odwróciłem się i zobaczyłem Blaise'a, który jadł wielką kanapkę.

- Nie zjesz nic? - Zapytał, a ja pokręciłem głową. - Chyba wstałeś lewą nogą.

Właściwie nie wiedziałem dlaczego tak się zachowuje. Cały dzień przekonywałem sam siebie, że dam radę.
Nagle moją uwagę przykuła dziewczyna wchodząca do Wielkiej Sali. Miała na głowie burzę loków, a jej mundurek był w barwach Gryffindoru. Od razu się uśmiechnąłem i odprowadziłem dziewczynę spojrzeniem do stołu. Usiadła do mnie plecami, więc nie zauważyłem jej wyrazu.

- Ja już nic nie rozumiem. - Westchnął Zabini, cały czas mi się przyglądając.

- Uwierz mi, ja też. - Zaśmiałem się i wziąłem kanapkę, po czym zrobiłem duży gryz.

- Na widok Hermiony tak zgłodniałeś? - Prychnął cicho.

- Na jej widok nabrałem ochoty do wszystkiego.

- Właśnie widać. Ciekawe czy zachce ci się też zrobić zadanie na zaklęcia. Ostatnio opuściłeś się w nauce. - Powiedział.

- Masz rację. Muszę trochę popracować. I tak w najbliższych kilku dniach nie mam nic do roboty. - Odpowiedziałem.

- Czyżby przerwa w miłości? - Zaśmiał się.

- Nazwijmy to raczej skończeniem się pewnych rzeczy.

- Skończyłeś z Hermioną? - Zaskoczył się.

- Nie. Skończyły mi się eliksiry. - Mruknąłem cicho.

Nie potrafiłbym w tym momencie z nią skończyć. Gdyby ona nie chciałaby mnie/Stiles'a znać to dałbym spokój, ale sam nie odpuszczę.


Dramione - Love to the end. ||ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz