Rozdział 6

128 11 5
                                    

- Byłaś niesamowita! - Krzyknął Luke kiedy wyszliśmy z klasy. 

- U mnie to norma. - Powiedziałam a on się zaśmiał. 

Pięć kolejnych lekcji zleciało szybko i w miłej atmosferze co było dość dziwne bo to szkoła... Podczas lunchu wyszliśmy na dwór. Luke od razu zaprowadził mnie na ich stałe miejsce i usiadł obok drzewa pokazując żebym zrobiła to samo więc po chwili siedziałam obok przyjaciela. Reszta paczki biegała po boisku z piłką do kosza. 

- I jak ci się tu podoba? - Zapytał. 

- Jest niezwykle dobrze. - Odparłam po chwili. - A wasza paczka jest tak pozytywna, że patrząc na was od razu się uśmiecham co ostatnio się rzadko zdarza. 

- No widzisz jak działamy na ludzi. - Powiedział i od razu się uśmiechnęłam. 

Kiedy przyszła pora na wychowanie fizyczne Kat pokazała mi jak dostać się do szatni. Szybko się przebrałam i weszłam na salę. Większość osób już tam była w tym cała paczka Luke'a. Podeszłam do nich i usiadłam na podłodze obok przyjaciela. 

- Przygotuj się na częste wybuchy śmiechu. - Powiedziała Jill. - Te lekcje nie są normalne. - Dodała a ja szeroko się uśmiechnęłam. 

- Skoro jest tu Luke to na pewno nie będzie normalnie. - Powiedziałam a on spojrzał na mnie spode łba. - No co od zawsze byłeś nienormalny. 

Kiedy to powiedziałam ten zerwał się na równe nogi i zaczął nucić melodie belgijki. 

- O nie! Luke nie tu! Błagam! - Prosiłam chłopaka ale on nie przestawał. 

Złapał mnie za rękę i pociągnął żebym wstała. Chwilę później tańczyliśmy razem nasz ulubiony taniec z dzieciństwa. 

- Widzę, że zaczęliście rozgrzewkę beze mnie! - Krzyknął nauczyciel a cała paczka łącznie ze mną wybuchła głośnym śmiechem. - To teraz proszę dziesięć kołeczek dookoła sali! - Krzyknął a wszyscy zaczęli biec.  

Po piątym kółku James i Theo zdjęli koszulki pokazując swoje umięśnienie. Tak się na nich zapatrzyłam, że nie zauważyłam tego, iż Luke się zatrzymał i rozpędzona wpadłam na chłopaka. Oboje polecieliśmy za ziemię i zaczęliśmy śmiać się jak dzieci. 

- Nie widziałaś, że stanąłem?! - Krzyknął przez śmiech. 

- No jakoś nie. - Odparłam a kiedy bliźniacy przebiegli obok nas pokiwał tylko głową ze zrozumieniem.

- Ruszcie się bo za bardzo mi się rozleniwicie! - Krzyknął do nas trener i zerwaliśmy się z podłogi. 

Po skończonej rozgrzewce nauczyciel oznajmił, że gramy w piłkę nożną. Wszyscy ucieszyli się i podzielili na dwie drużyny. Po jakiś piętnastu minutach gry biegłam obok Luke'a żeby odebrać mu piłkę. Chłopak nie zauważył, że wbiegł w miejsce rozlanej wody i dosłownie w tym samym momencie postanowił podać piłkę. W efekcie wyglądało to tak, że poleciał na podłogę wcześniej kopiąc piłkę, która uderzyła w lampę i rozwaliła ją, na poprawę spadł mu but i poleciał prosto w głowę trenera. 

- Mejdej! Mejdej! Houston mamy problem! - Krzyknęłam kiedy zobaczyłam czerwoną twarz trenera. 

Przyjaciele Luke'a podbiegli żeby pomóc chłopakowi ale w chwili podnoszenia go, ktoś stanął na rąbku jego spodenek i cała klasa zobaczyła cudowne bokserki w różowe kropki. Kiedy trener na niego spojrzał wybuchnął niepohamowanym śmiechem.

- Majteczki w kropeczki! - Krzyknęłam rozbawiona. 

- Masz trzy sekundy na ucieczkę. - Powiedział a ja momentalnie spoważniałam. 

- Cholera... - Powiedziałam i zaczęłam biec. 

- Trzy! - Krzykałą chłopak i ruszył za mną. 

- Ale nie było nawet jeden i dwa! 

- Trudno! - Odparł i zaczął się śmiać bo mnie dogonił i zaczął łaskotać. 

- Stop! Haha, haha! Proszę! - Krzyczałam do chłopaka ale on nie przestawał. - Luke! Haha! Przestań!

- A powiesz, że jestem najwspanialszym piłkarzem? - Zapytał i na chwilę przestał mnie torturować.

- Rodzice cię nie nauczyli, że nie można kłamać? - Zapytałam a on kontynuował tortury. 

Samotny wędrowiecWhere stories live. Discover now