Rozdział 8

100 10 0
                                    

- Sam. Ty chyba nie masz zamiaru się z nim ścigać, prawda? - Zapytał.

- Właśnie to chce teraz zrobić. - Odparłam po chwili. 

- Ty w ogóle umiesz jeździć na motorze? - Zapytał na co Dominic prychnął.

- Oczywiście, że umie w końcu jest królową. 

- Ciebie nikt nie pytał. - Warknęłam a ktoś podprowadził motor na który od razu z gracją wskoczyłam. - Gotowa. - Powiedziałam. 

- A kask?! Sam! - Krzyknął. 

- Nie ja go będę potrzebowała. - Odparłam i zmiażdżyłam Dominic'a spojrzeniem. 

- Samanto czy ty myślisz, że w czasie twojej nieobecności ja próżnowałem? 

- Skoro pojechałeś tu dzisiaj to najwyraźniej nie, ale pamiętaj kto wygrywał od czterech lat. - Powiedziałam i zobaczyłam reszkę paczki Luke'a. 

- Dwa kółka. - Powiedział. 

- Tylko na tyle cię stać? - Zapytałam. 

- Nie przeginaj młoda. - Powiedział. 

- Zrobiłeś to pierwszy. - Warknęłam i ruszyłam w stronę startu.

Kiedy oboje zajęliśmy odpowiednie miejsca ustawiła się przed nami dziewczyna z białą chustką. Dominic popisywał się swoim silnikiem robiąc niepotrzebny hałas a ja w stu procentach odprężona siedziałam na wielkiej maszynie. 

Chustka opadła a my wystartowaliśmy. Przez pierwsze kółko pozwoliłam mu prowadzić, żeby pomyślał, iż może to wygrać. Ludzie krzyczeli i wiwatowali kiedy zaczęliśmy drugie kółko. Po dwóch pierwszych zakrętach zaczęłam się coraz bardziej do niego zbliżać. Widziałam po jego jeździe, iż cały się spina i denerwuje. Kolejne dwa zakręty i jechaliśmy w jednej linii. Ostatnia prosta. Przyspieszyłam jak najbardziej się dało i wyprzedziłam chłopaka  o dobre pięćdziesiąt metrów. Przekroczyłam linie mety i z piskiem opon, zostawiając na torze ślad, zatrzymałam się. Tłum od razu zbiegł się do mnie a wkurzony Dominic zrzucił z siebie kask i ruszył w moją stronę. 

- Przejście! - Krzyknął ale nikt się nie ruszył. 

- Słyszeliście pana doskonałego! Zróbcie przejście. - Krzyknęłam i dopiero wtedy ludzie zrobili mu miejsce. 

Spokojnie zeszłam z motoru czekając na to co ma mi do powiedzenia. 

- Ty mała szmato! - Krzyknął i rzucił się z pięściami. 

Nie zdziwiło mnie to specjalnie i już szykowałam się do uniku ale Luke stanął przede mną i uderzył go w nos zanim on zdążył zareagować. Polała się krew a chłopak pisnął jak dziewczyna. 

- Coś się stało? - Zapytałam a on pobiegł w stronę swojego motoru. 

Luke odwrócił się w moją stronę a jego oczy mówiły jak bardzo mam przerąbane. 

- Będziesz się nieźle tłumaczyła. - Warknął i pociągnął mnie w stronę swojej paczki. 

- To było świetne Sam! - Krzyknął James i wziął mnie na barana. - Wymiatasz. - Powiedział i przybiliśmy sobie żółwika. 

Samotny wędrowiecWhere stories live. Discover now