Rozdział 9

92 11 1
                                    

Kiedy wsiedliśmy do samochodu Luke prawie natychmiast zaczął zadawać pytania. 

- Ok kiedy jeździsz? - Zapytał. 

- Masz na myśli wyścigi czy ogólnie? 

- To i to! - Warknął 

- W wyścigach od jakiś sześciu lat a ogólnie zaczęłam w wieku czterech. 

- Kto ci na to pozwolił?! To jest nielegalne! Skąd miałaś motor?!

- Powoli. Człowieku. Motor zbudowałam z tatą od zera a pierwszy dostałam na czwarte urodziny. Wtedy nauczył mnie jeździć. Miałam brać udział w jakiś większych konkursach oczywiście legalnych ale najpierw potrzebowałam praktyki więc tata zabrał mnie na takie wyścigi. 

- Skąd znasz tego pacana? 

- Dzięki niemu zdobyłam szacunek w naszym stanie. Przyjaźniliśmy się kiedyś ale kiedy zdobyłam na stanowych tytuł królowej on się ode mnie odwrócił razem z nasz paczką i zaczęła się prawdziwa rywalizacja. Ja wiedziałam wszystko o nim on o mnie. On sprzedawał informacje, ja zmieniałam tatkę jazdy ale on czuł się spokojny bo wiedział, że nic nie zdradzę. Nie miałam po co wygrywałam z nim więc to mi wystarczyło. 

- Jak twoja mama się na to zgodziła?! - Zapytała i zjechał na pobocze żeby przez cały czas na mnie patrzeć. 

- Nie zgodziła się. Nic o tym nie wiedziała. Do czasu... 

- Co masz na myśli? - Zapytał. 

- Kiedy się o tym dowiedziała tata pierwszy raz puścił mnie samą na wyścigi. W sensie, że bez obstawy w znajomych lub niego. Mama tak się wkurzyła, że kazała mu wsiąść do samochodu tak też zrobił ale wcześniej zostawił mi wiadomość na poczcie. Niestety to mama prowadziła była tak zła, że z pełną prędkością wjechała w ostry zakręt i wylecieli z drogi uderzając w drzewo. To było niecałe dziesięć kilometrów od toru. Kiedy wyścig się skończył pierwszy raz od lat Dominic się do mnie odezwał mówiąc co się stało. On nie brał udziału w tym samym wyścigu więc mógł pojawić się później. O tyle później żeby zobaczyć policje i samochód moich rodziców. Od razu wskoczyłam na motor olewając wszystkich ludzi i pojechałam dosłownie jak wariatka żeby zobaczyć czy to prawda. Niestety tak było. To był mój ostatni wyścig aż do dzisiaj.  

- Boże. Sami. - Powiedział Luke, podniosłam głowę i zobaczyłam, że wszyscy w samochodzie płaczą.

- Ej! Ludzie jest dobrze. - Powiedziałam. - Naprawdę. Uspokójcie się. Macie jeszcze jakieś pytania? 

- Ile lat masz już tytuł? - Zapytała Jill.

- Cztery lata może z małym groszkiem. - Odparłam 

- Masz u babci swój motor? - Zapytał James.

- Mam zastępczy ale totalnie nie mogę go wyczuć. - Powiedziałam i skrzywiłam się. 

- A co się stało z twoim? 

- Rebeka go sprzedała. - Mruknęłam. 

- Rebeka? - Zapytali chórkiem. 

- Jej siostra. - Wyjaśnił Luke na co przytaknęłam. 

- Będę mógł się przejechać? - Zapytał James. 

- Rób z nim co chcesz. - Odparłam. - Coś jeszcze? 

- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś jak byliśmy mniejsi? - Zapytał Luke.

- Bo nasze mamy przyjaźniły się od zawsze nawet jak przestaliśmy przyjeżdżać one codziennie się kontaktowały. - Powiedziałam i zaśmialiśmy się. - Twoja mama przyjechała nawet na pogrzeb. - Powiedziałam po chwili. - Proponowała mi żebym u was zamieszkała ale nie mogłam się na to zgodzić. 

- Co...?! Dlaczego?! - Zapytał urażony.

- Nie mogłabym się wam zwalić na głowy z tymi wszystkimi problemami. - Powiedziałam i zwiesiłam głowę. - Jedziemy? - Zapytałam a on odpalił silnik. 

Samotny wędrowiecWhere stories live. Discover now