Rozdział 8 *

270 22 2
                                    

Aleksandra otrzepała się z okruszków i sięgnęła po wciąż spoczywający na ziemi notatnik.

-A więc drugie zabójstwo. - Założyła niesforny kosmyk włosów za ucho. - Pamiętasz kiedy to było?

-Było to w noc po studniówce. - Mruknął.

-Rozumiem... Pierwsze i drugie zabójstwo dzielił mniej więcej rok. Nie odczuwałeś potrzeby zabijania przez ten czas?

-Jesteś wścibską dziewczyną. - Wiedział, że Aleksandra dokładnie dokumentuje przebieg rozmów, więc sobie pozwalał. - A wiesz może, gdzie jest miejsce takich dziewczyn? Na klęczkach, z chujem w ustach.

Aleksandre na chwilę zamurowało. Nikt się tak do niej nie odnosił. Nikt z wyjątkiem jej ojca, który już nie żył.
Niech go ziemia gniecie. - Pomyślała na samo wspomnienie.

-Wracając do tematu... Co się właściwie stało tamtej nocy?

-Poszedłem się rozmówić z tym "za przeproszeniem" ojcem mojej przyjaciółki.

-Rozmówić? - Uniosła lekko brew.

-Bił ją... - Zacisnął dłonie w pięści. - Bił ją i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze jej robił.

-Skąd ta pewność? Mogło ci się wydawać.

-Skąd, kurwa?! - Wrzasnął. - Bała się dotyku. Unikała maksymalnie kontaktu fizycznego.

-Nie próbuje sobie nawet wyobrazić co czułeś. - Wbiła wzrok w notatki.

-I dobrze. - Gdy zajęła się notatkami, rozluźnił się nieco.

-Wciąż istniała możliwość, że się mylisz.

-Tak masz rację. Ale długo nie miałem pojęcia, co może u niej powodować ten strach. - Odchylił na moment głowę. - Gdy w końcu się dowiedziałem... Nie było dla mnie opcji by siedzieć bezczynnie.

-Co postawiłeś sobie za cel? - Założyła nogę na nogę.

-Zajebać skurwysyna. - Nie przebierał w słowach.

Zawisła między nimi zasłona milczenia. Żadne nie miało pojęcia co dalej, jak kontynuować, co powiedzieć. Cisza stopniowo zaczynała męczyć ich oboje.

-Znalazłem go w ich garażu. - Mężczyzna pierwszy przerwał milczenie. - Gdy zapytałem go o moje podejrzenia, on tylko zaśmiał się radośnie i potwierdził wszystko. Powiedział też, że nie chciał mieć nigdy córki, a jedynie syna, ale żona zmarła mu przy porodzie.

-Nna pewno to tak ubrał w słowa? - Ciekawość była silniejsza niż rozsądek.

-Nie... -Wziął wdech. - "Ta pieprzona suka zdechła zostawiając mi to coś... "- Widać było, że się sobą brzydził za cytowanie tego.

-To okropne. Nienawidził jej za samo to, że była...

-Tak... -Wziął wdech i kontynuował. - Chwyciłem aluminiowy baseball i zacząłem go nim okładać póki się ruszał i póki nie pękła mu czaszka. Wytarłem miejsce w którym miałem ręce i uciekłem.

-Poza miasto?

-Tak... Ale to dopiero po pewnym wydarzeniu... Opowiem ci o tym na koniec naszej współpracy.

-W porządku. To ty tworzysz tę historię. Ja to tylko spisuje...

Mężczyzna stał się niespokojny, w chwili gdy wyjrzał przez okno.

-Co się dzieje? - Wstała z krzesła.

-Psiarnia stoi przed budynkiem. Nie ma mowy, by mnie nie zauważyli.

-Do czego zmierzasz? - Podeszła bliżej.

-Chciałbym zostać na noc... A raczej muszę. - Wzdycha.

-No dobrze... - Wiedziała, że jeśli go zgarną to nie skończy się dobrze również dla niej.

________________________________________________________________________
Pokaz odwagi, czy głupoty? Jak ocenicie zachowanie Aleksandry?

Wywiad z seryjnym zabójcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz