- Wypełniłeś zadanie? Nie żyje? - zobaczyłem iskierkę radości w oczach mojego pracodawcy.
- Powinna nie żyć! Zadałem jej poważne obrażenia. Jednak nie dane było mi zobaczyć jak umiera - powiedziałem ze skruszoną miną. Wyraz twarzy zleceniodawcy uległ zmianie.
- Nie zostałeś do końca. Miałeś mieć pewność.
xxx
Rozmyślam o wczorajszym wieczorze. Wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybym została w domu. Nie dowiedziałabym się, że ktoś próbował mnie zabić. Dalej żyłabym w błogiej nieświadomości. Komuś bardzo zależało na mojej śmierci. Za pierwszym razem mu się nie udało. Co oznacza, że będzie chciał naprawić swój błąd.
Nagle usłyszałam pukanie. Wzdrygnęłam się na ten odgłos. Przestraszona siedziałam bez ruchu. Po chwili wstałam. Podeszłam do okna. Ostrożnie wyjrzałam zza firanki. Odetchnęłam z ulgą. Za drzwiami stała moja ciocia Klara. Szybko podeszłam do drzwi. Wpuściłam kobietę do środka. Jest mocno zdenerwowana. W powietrzu czuć było napiętą atmosfera. Po jej minie zdałam sobie sprawę, że to nie będzie przyjemna rozmowa.
- Powiedz mi, jak mam sprawować nad tobą opiekę, gdy nie wiem gdzie się podziewasz? - zapytała sarkastycznie - dzwoniłam do ciebie setki razy. Tak trudno było odebrać! Może to nie jest dobry pomysł, byś mieszkała sama?! - wykrzyczała. Bałam się odezwać. Pierwszy raz widziałam ją tak zdenerwowaną. Machała rękami, chodziła nerwowo po pokoju a jej jedwabna, droga sukienka wraz z nią. Moja ciocia zawsze była oazą spokoju. Gdy zginęli rodzice, a ja zostałam sama jak palec - Klara z zimną krwią załatwiała wszystkie formalności. Rozmawiała z kuratorem sądowym, pracownikami laboratorium ojca oraz z przyjaciółmi mamy, adwokatami i bankiem. Przy niej czułam się bezpiecznia, zaopiekowana, kochana - no może nie tak jak przez rodziców, ale w tej sytuacji wystarczyło. Tak, Klara była zorganizowana, rozsądna i bardzo lubiła drogie drobiazgi. Ta ostatnia cecha najbardziej mnie drażniła. Ja zupełnie nie zwracałam uwagi na jedwabie, koronki, brylanty. Mogły dla mnie nie istnieć. Dla mojej cioci wręcz przeciwnie.
- No, tłumacz się - powiedziała po chwili
- Byłam wczoraj z Nikolą w parku. Zgubiłam telefon - skłamałam. Powiem cioci całą prawdę, gdy sprawa się wyjaśni. Nie chce, żeby się martwiła - nie pomyślałam, że będziesz się tak denerwować. Przepraszam - powiedziałam szczerze. Ciotka widząc moją zdruzgotaną minę zmieniła swoją postawę.
- Nie chciałam tak na ciebie naskoczyć. Jesteś moją rodziną. Zostałaś mi tylko ty. Nie chce, żeby Ci się coś stało.
xxx
Ciocia została u mnie na herbatę. Zaprosiła mnie na obiad, ale odmówiłam. Chciałam zastanowić się nad ostatnimi wydarzeniami. Sama nie wiem co się dzieje. Komu ja tak bardzo przeszkadzałam, że chciał mojej śmierci? Cały czas zadaje sobie to pytanie. Potrzebuję pomocy Nikoli. Szybko się pozbierałam i wyszłam z mieszkania. Niki mieszka po drugiej stronie parku. To będzie przyjemny spacer. Jest piękne popołudnie. Niebo bezchmurne. Promyki słońca grzeją twarz. Chciałam nacieszyć oczy tą chwilą. Usiadłam na ławeczce i odwróciłam twarz do słońca. Obserwowałam ludzi. Niedaleko mnie zobaczyłam dwie osoby w podeszłym wieku. Prawdopodobnie małżeństwo. Siedzieli blisko. Trzymali się za ręce. Żywo dyskutowali. Mieli o czym. Po tylu latach spędzonych razem ich miłość nie wygasła. Alejką szybko przeszła kobieta. Ciasny kok, wysokie szpilki i biała bluzka. Pewnie biegnie z biura do domowych obowiązków. Życie jest krótkie. Czas biegnie tak szybko. Niepotrzebnie przyspieszamy go jeszcze bardziej. Trzeba się cieszyć każdą chwilą, rozkoszować się nią. Patrzę teraz na szczęśliwe dzieci, które korzystają z życia ile się tylko da. Nie przejmują się problemami. Żyją! Czemu my dorośli tak nie umiemy? Nie potrafimy się cieszyć z drobnych rzeczy, z małych przyjemność, gestów, dobrego słowa i zwykłego uśmiechu.
xxx
Udało mi się dotrzeć do domu mojej przyjaciółki bez żadnych problemów. Stanęłam pod drzwiami jej domu i zapukałam. Otworzył mi tata Nikoli.
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie - jest może Nikola?
- Cześć Nadia! Wejdź proszę - odpowiedział z uśmiechem Pan Malinowski - Nikusia jest u siebie. Ledwie skończył zdanie ja już byłam na schodach prowadzących do pokoju mojej bff. Bez pukania wlazłam do środka. Niko była już przyzwyczajona, że czuję się u niej jak u siebie.
- Musimy pogadać - powiedziałam - teraz!
- No właśnie musimy pogadać! - zgodziła się ze mną. - Zniknęłaś wczoraj z klubu. Nie mogłam cię znaleźć. Już nie mówię o tym, że nie odebrałaś ode mnie telefonu. Czyżby nocna przygoda? - Uśmiechnęła się zawadiacko.
- A żebyś wiedziała - zaczęłam opowiadać Nikoli o wczorajszych wydarzeniach. Z każdym nowym zdaniem jej mina się zmieniała. Nie było widać uśmiechu i radości. Teraz jej twarz wyrażała strach i przerażenie - a dziś obudziłam się w swoim łóżku, bez żadnych ran i z karteczką od mojego wybawiciela. Po moich słowach nastąpiła cisza. Żadna z nas nic nie mówiła. Tylko na siebie patrzyłyśmy. Nikola przerwała pierwsza.
- No dobra - westchnęła - zacznę od tego, że cieszę się, że nic ci się nie stało. Nie powinnaś sama wychodzić z klubu. To było głupie. Teraz musimy pomyśleć o tym, kto za tym stoi i dlaczego?
- Jakieś pomysły? - spytałam z nadzieją.
- Mam pewien - odpowiedziała uśmiechnieta
I jak tu jej nie kochać
- Myślę, że twoja "przygoda" jest powiązana z "wypadkiem" rodziców - myślała na głos Niki - sprawca dotąd nie został odnaleziony, więc mógł być to płatny zabójca. Przypomnij sobie dokładnie słowa tego gościa - powiedziała.
- ,,Dostałem zlecenia zabicia ciebie" - odpowiedziałam z pewnością - tak to na 100% te słowa. Nigdy ich nie zapomnę.
- Załóżmy, że nasza teza jest prawdą. Dlaczego ktoś chciał zabić twoich rodziców a teraz ciebie? - Nikusia popatrzyła na mnie. Widać było prawdziwą troskę i bezradność.
- Dobra zacznę od tego, że tu nie może chodzić o mnie. Jestem młoda, mam 17 lat, brakuje mi rok do pełnoletności. Nie osiągnęłam niczego co warte byłoby życia. To o co chodzi do cholery?! Niki, a może to nie ja, ale moi rodzice - wykrzyknęłam.
- A kim są twoi rodzice... sorry... kim byli twoi rodzice? - zapytała ze zdziwieniem Nikola - Boże, znamy się tyle lat a ja wiem tylko tyle, że pracowali w laboratorium.
- Jakoś nie rozmawiałyśmy nigdy o tym - stwierdziłam z namysłem - Tak, rodzice pracowali w laboratorium. Byli naukowcami w dziedzinie biochemii. Z tego co mi tata opowiadał, pracowali nad nowym lekiem. Ale nie wiem nic więcej. Nigdy nie byłam tym zainteresowana, a i rodzice otaczali swoją pracą tajemnicą i nie przenosili jej do domu.
- Nadia a od czego jest net - wykrzyknęła Niki otwierając laptop.
_____________
Hej, hejo, hejka
- Sappirus
CZYTASZ
Vitae
Teen FictionOsierocona dziewczyna szuka zabójcy swoich rodziców. Musi jednak uważać na własne życie, ktoś usilnie próbuje ją zabić. Sekrety rodzinne utrudnią poznanie prawdy.