13

42 6 8
                                    

Jest sobota. Dziś zrealizuję jeden cel. Wybieram się na komisariat porozmawiać z inspektorem Mikulskim. Mam nadzieję, że dowiem się czegoś nowego. Nie będę bezczynnie czekać na telefon od niego. Prawdopodobnie nawet jakby się czegoś dowiedział, nie zostałabym poinformowana. Muszę wziąć sprawy w swoje ręce.

Przed pójściem na policję ubrałam się. Pogoda jest taka, jak przez ostatnie dni. Ciągle pada deszcz. Jest zimno i wietrznie. Bez grubej kurtki i ciepłych skarpet lepiej z domu nie wychodzić. Nawet mój pies jest wyposażony w ciepłe ubranko. Nie mogę pozwolić, żeby zmarzł.

Po szybkim spacerze z moją włochatą kulką, pojechałam busem na komisariat. Bez problemu znalazłam biuro inspektora i śmiałym krokiem ruszyłam w jego stronę. Przypadkiem usłyszałam rozmowę dwójki policjantów.

- Dowody się zgadzają. Odciski palców są takie same na kierownicy i nożu.

- Wiemy, że jest płatnym zabójcą, musimy się tylko dowiedzieć kto go wynajął, kto najbardziej by zyskał na śmierci Kurpińskich?

Reszty rozmowy już nie usłyszałam. Gadali o moich rodzicach. O ich śmierci. Czyli Mikulski coś wie. Coś przede mną ukrywa. Bez pukania weszłam do jego gabinetu. Zobaczyłam jak pije już którąś z kolei kawę. Puste kubki leżały porozrzucane po całym stole. Miał wory pod oczami. Oderwał wzrok od monitora i popatrzył na mnie bez zainteresowania. Nie witając się zaczęłam mówić.

- Co Pan przede mną ukrywa? Żądam całej prawdy, teraz!

- Nadia, usiądź proszę – wskazał ręką krzesło. Nie chcąc przedłużać zrobiłam to o co prosił.

- Słucham – gestem ręki kazałam mu mówić.

Inspektor jednak nic nie powiedział. Dalej wpatrywał się w komputer. Nie zamierzałam mu przeszkadzać. Nie wyjdę stąd, dopóki nie dowiem się wszystkiego. Usiadłam wygodnie na krześle. Założyłam nogę na nogę. Skrzyżowałam ręce i patrzyłam na Mikulskiego. Jak dobrze, że uważnie przysłuchiwałam się wykładom rodziców. Metoda Dennisona pozwoli mi tak przetrwać długie godziny. Jedyne co teraz mam to czas. Postaram się go wykorzystać. Mikulski  jakby zrozumiał mój niemy przekaz. Wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie.

- Dobrze, zacznę od początku – odsunął się od biurka – za nim do mnie przyszłaś pierwszy raz, badałem sprawę Twoich rodziców. To nie był wypadek. Ich śmierć była zaplanowana – zatrzymał się i spojrzał mi w oczy, czekając na moją reakcję.

Nie dałam nic po sobie poznać. Zachowałam kamienny wyraz twarzy. Domyślałam się, że wypadek moich rodziców nie był zdarzeniem losowym. Zbyt dużo niewyjaśnionych spraw. Teraz już wiem na pewno, że komuś zależało na ich śmierci.

- Miałam kilka teorii dotyczących tej tragedii. Teraz Pan potwierdził moje domysły. Proszę kontynuować.

- Znaleźliśmy samochód, a raczej to co z niego zostało, który uderzył w auto twoich rodziców. Przeszukaliśmy go. Miałem nadzieję, że znajdziemy w nim coś, co pomoże nam zidentyfikować zabójcę. Niestety niczego przydatnego nie uzyskaliśmy. Zebraliśmy odciski palców i sprawdziliśmy w naszej bazie danych. Nic to nie dało. Dalej nie mieliśmy niczego. Potem przyszłaś ty. Zeznałaś, że ktoś próbował cię zabić. Stwierdziliśmy, że osoba, która przyczyniła się do śmierci Kurpińskich, chce zabić również ciebie. Nasza teoria potwierdziła się, kiedy znaleźliśmy nóż. Groził ci nim napastnik. Były na nim te same odciski palców. Dziwne, ale nasi eksperci znaleźli na nożu śladowe ilości krwi. Nie jest to krew Marii i Ryszarda, ani żadnego notowanego przestępcy z naszej bazy danych. Skoro była krew, musiała być też rana. A o tym nic nie wiemy.

- Czyli osoba, która zabiła moich rodziców, teraz próbuje zabić mnie, tak? - z trudem udało mi się ukryć swoje emocje. Na nożu musiała być moja krew. Zamachowiec przy pierwszej próbie ciął mnie w brzuch i twarz. Zostawię to na razie dla siebie. Tym bardziej, że sama nie wiem ile w tym prawdy, a ile mojej fantazji związanej z utratą przytomności. 

- Zgadza się.

- Dlaczego?

- Tego jeszcze nie wiemy. Mamy swoje podejrzenia, ale na razie to nic potwierdzonego. Na ten moment wiemy, że jest to płatny zabójca. Dostał zlecenie i wykonał go. Szukamy osoby, która za tym stoi.

- Ma Pan jakieś podejrzenia co do tożsamości tego człowieka?

- To musi być osoba, która dobrze zna Twoją rodzinę. Musi skorzystać na śmierci jej członków. Może ty masz jakieś domysły? Czy Twoi rodzice mają wrogów? Może ktoś im ostatnio groził?

- Nigdy o tym nie słyszałam. Mama i tata z natury byli spokojnymi ludźmi. Unikali konfliktów i sporów. Nie wydaje mi się, żeby komuś podpadli. Jeśli mam być szczera, myślałam nad tym i wydaje mi się, że to może mnie związek z ich pracą – stwierdziłam, że powiem Mikulskiemu wszystko co wiem na ten temat. Może to pomoże szybciej dojść do prawdy i zakończyć tę sprawę.

- Możesz rozwinąć.

- Moi rodzice pracowali nad nowym lekiem. Od razu mówię, że mało na ten temat wiem – przerwałam, zaczerpnęłam powietrza i mówiłam dalej – bardzo dużo czasu spędzali w laboratorium. Wracali późno w nocy, wcześnie wstawali. Byli pochłonięci pracą. Mówili, że ich lek może zrewolucjonizować świat medycyny. Miało to odmienić nasze życie, i nie tylko nasze. 

- Wiesz, coś więcej o działaniu tego leku? – spytał zaciekawiony inspektor.

- Nie mam pojęcia – powiedziałam smutna - rodzice nie chcieli niczego mówić. Stale powtarzali, że jak zakończą pracę z sukcesem, pierwsza się o tym dowiem. Był to jeden wielki sekret, w który nieliczni byli wtajemniczeni.

- Nadia, po kolei. Kurpińscy pracowali nad rewolucyjnym lekiem. Wyniki ich badań oraz plany na przyszłość znane były ograniczonej liczbie osób. Powiedzmy, że możemy tu zaliczyć najbliższych współpracowników. Skoro tak mało osób wiedziało nad czym pracowali, to mamy mały krąg podejrzanych. Czyż nie?

- W świecie medycyny wiedziano, że moi rodzice pracują nad czymś ważnym. Już od paru lat trwały badania nad tym lekiem. Eksperymentowali przy nim, stale go poprawiali. Same prace nad tym specyfikiem były bardzo przełomowe. Rodzice pokazali nową stronę medycyny. Zmieniali podejście wielu naukowców i lekarzy. Nie oszukujmy się, zbierali niezłą kasę. Mieli dostać jeszcze więcej jeśli koniec zwieńczy dzieło.

- Sugerujesz, że motywem zabójstwa były pieniądze? – na twarzy inspektora odmalowało się niedowierzanie.

- Tak – odpowiedziałam z pewnością – zgodnie z prawem pieniądze będę moje, po osiągnięciu przeze mnie pełnoletniości. Komuś to jednak nie na rękę i próbuje mnie zabić. Musi mieć przekonanie, że po mojej śmierci pieniądze będę jego.

- No dobra, to ma sens – przyznał Mikulski – czyli wiemy już co jest motywem, a nawet możemy przypuszczać kto za tym stoi. Pozostaje to tylko udowodnić. 

- Taaak – mruknęłam – życzę powodzenia - myślami już byłam u Nikoli z opowieścią o mojej krwi na nożu, znikających ranach i planach policji. 

- Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. Mam już nawet pomysł jak dowiemy się prawdy.

________________

Hej, hejo, hejka

Wakacyjny czas bardzo rozleniwia. Wracam do was po długiej przerwie. Zapraszam do lektury. Mile widziane szczere komentarze.

- Sappirus


VitaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz