Trochę zeszło, bo dopiero dzisiaj zorientowałam się, że shot nie ma tytułu, autorka też o nim zapomniała. Chciałam też przeczytać najpierw to opowiadanie, żeby móc z pełną świadomością opublikować tekst. Nie wypowiem się o nim jednak w tym miejscu. Po prostu zachęcam do przeczytania, bo warto.
P.S. Posklejało mi słowa. Rozdzieliłam te, co zauważyłam, ale jeśli jeszcze jakieś zobaczycie to nie jest to błąd autorki tylko wattpada, który już kilka razy zrobił mi tak przy wklejaniu tekstu.
Zanim przeczytacie to opowiadanie, muszę wam wyjaśnić parę spraw...
1. Miało być o Walentynkach i prezencie, ale o tym drugim jest trochę mało :P Tak już wyszło.
2. Nie ma tu nagłych zwrotów akcji i budującego się z każdym zdaniem napięcia. Niestety.
3. Trochę się zagalopowałam i wcieliłam się w rolę jakiegoś speca od miłości, ale przepraszam, jeśli coś będzie nie tak, bo mam 13 lat, no i co ja mogę wiedzieć o miłości xD
Okay. To chyba wszystko. Miłej lektury :)
_______________
Miłość obudziła się wraz ze wschodem słońca, uświadamiając sobie, że dziś Walentynki.
Uczesała swoje czerwone włosy i założyła najpiękniejszą z szafy karmazynową suknię. Przejrzała się w lustrze z delikatnym uśmiechem.
Nagle rozległo się pukanie. Miłość, krokiem delikatnym jak skrzydła motyla, podbiegła do drzwi. Stała w nich młoda dziewczyna, o pieknych, ciemnych oczach i czarnych włosach. Miała na sobie płaszcz z kapturem. Uśmiechnęła się do Miłości i lekko dygnęła.
- Dzień dobry - przywitała się, nie przestając się uśmiechać.
- Witaj, młoda damo - odparła Miłość. - Co cię tu sprowadza?
- Jesteś bardzo ważną osobą... Jeśli w ogóle można nazwać cię osobą. W każdym razie, obchodzisz dziś swoje święto, więc pomyślałam, że będziesz mile zaskoczona, jeśli ktoś cię odwiedzi, da prezent...
- Moje święto? - zdziwiła się Miłość - Dziś czternasty dzień lutego, wspomnienie biskupa Walentego. Kto ci powiedział, że to moje święto, młoda damo?
- Przecież w Walentynki ludzie najchętniej okazują sobie miłość - zauważyła przybyszka.
- To już ich dziwny wymysł. Prawdziwa miłość trwa cały rok... Ale ty możesz jeszcze tego nie rozumieć. Ile właściwie masz lat?
- Ani za dużo, ani za mało - odpowiedziała wymijająco dziewczyna.
- A jak właściwie się nazywasz?
- Nie lubię zdradzać swego imienia; mów na mnie tak jak wcześniej. Młoda Damo.
- Nie mam nic przeciwko - uśmiechnęła się Miłość. - Zapraszam do środka.
Obie postacie weszły do salonu. Usiadły na krwistoczerwonej kanapie.
Miłość zauważyła, że Młoda Dama trzyma w dłoni małą paczuszkę, ale że z natury nie była ani trochę ciekawska, nie zapytała, co to jest.
- To co z tą miłością i Walentynkami? - spytała Młoda Dama - Wyjaśnij mi to, proszę.
- Oczywiście.
Miłość uniosła swoją suknię. Nagle na materiale pojawił się obraz, a dokładniej - film. Młody mężczyzna i jeszcze młodsza kobieta kopulowali w wielkim łóżku, przymykając oczy - może pod wpływem swoich doznań, a może raczej silnych promieni słonecznych wpadających przez okno.