Wstęp+Rozdział 1

3.3K 143 35
                                    

Wstęp:
Z góry informujemy, że opowianie nie jest kopiowane. Jeśli dla kogoś nie wystarczy nałożenie praw autorskich, to uprzedzamy, że plagiatów nie tolerujemy.
Drobne info i zasady:
- Jeśli lubisz/oglądasz Ninjago i chociaż trochę znasz się na fantastyce, to wszystko zrozumiesz;
- Jesteśmy nowicjuszami i, szczerze mówiąc, nie wszystko tu ogarniamy, więc prosimy o wyrozumiałość;
- Hejty zostawcie dla siebie;
- Opka będą się pojawiać, kiedy tylko to będzie możliwe;
- Będziemy informować, kto z nas jest autorem konkretnej części opowiadania.

To chyba tyle. Miłej lektury!

Rozdział 1

~Oczami Cole'a~
*By Czesieł*

Od samego początku nie podobał mi się pomysł Senseia Wu. Chciał wyruszyć na Wyspę Ciemności po gatunek herbaty, który istnieje tylko tam. Tak naprawdę, czuję, że kryje się za tym coś więcej, niż interesy herbaciarni, a nowy gatunek herbatki to pretekst, by polecieć na tę wyspę.
Polecieć... Fajnie by było, ale tak się składa, że Jay chciał wgrać nowe oprogramowanie dla statku, ale gdy majstrował, zniszczył sporą część systemu sterowania Perły Przeznaczenia. Teraz płyniemy, bo tylko to możemy robić, a usterkę można naprawić tylko na lądzie.
Pogoda nie dopisuje. Deszcz pada praktycznie bez przerwy, chociaż wody oceanu są spokojne.
Od kilku dni siedzę pod pokładem, żeby przetrwać. Ciężko jest wieść życie ducha, gdy wszędzie wokół jest woda. Woda, której większa ilość może mnie zabić.
- Cole, jesteś tam? - krzyknął Kai.
- A gdzie niby mam być? - powiedziałem ironicznie. Przecież sami mówili, żebym siedział pod pokładem, więc pytanie Kaia uznałem za bezsensowne.
- Wyjdziesz na pokład? Przestało padać - informował mnie Mistrz Ognia. Nie odpowiedziałem. Z radości popędziłem na górę.
Po chwili byłem na pokładzie. Słońce grzało, wyłaniając się spod rzednących chmur i wiał przyjemny, morski wiatr. Wyczułem słony zapach wody, a po moich plecach przeszły dreszcze. Statkiem kołysały delikatne fale, a moja choroba morska nie dawała się we znaki.
- Dawno nie widziałem Cię na powierzchni - zażartował Jay. Sensei Wu i Misako ucieszyli się na mój widok. Ja też byłem bardzo szczęśliwy. Zatęskniłem za słońcem, które widuję każdego poranka w Ninjago, a które przez ostatnie dni widywałem tylko przez małe, okrągłe okienka w kadłubie Perły.
Zane podszedł do mnie. Podniósł rękę, by położyć ją na moim ramieniu. Oczywiście, przeszła na wylot przez moje ,,ciało". Zaśmiałem się wbrew sobie. Dziś nic nie może zepsuć mi humoru po wyjściu na otwartą przestrzeń i świeże powietrze.
- Wybacz, głupio wyszło - zawstydził się Zane i gdyby tylko to było możliwe, przysiągłbym, że się zaczerwienił.
- Spróbuj teraz - spojrzałem na nindroida i skupiłem się na wyczuciu jego dłoni.
Zane się zawahał, na co sam przyciągnąłem go do siebie i przytuliłem. Nagle stał się szczęśliwy tak, jak wtedy, gdy wydostaliśmy się z lochów Mistrza Chena.
Wypuściłem przyjaciela z objęć. Z bocianiego gniazda na całą scenę patrzył Ronin.
Wzbiłem się w powietrze i z pomocą Airjitzu doleciałem tuż obok niego. Przysiadłem na barierkach:
- I jak? Widzisz już Wyspę Ciemności?
- Melduję, że jeszcze nie - wyraźnie rozbawiła go cała ta sytuacja, że wszyscy na łodzi witają mnie, jakbym zniknął na kilka lat i nagle wrócił, chociaż minęło zaledwie parę dni.
- Daj znać, gdy coś zobaczysz - mrugnąłem oczkiem i zleciałem z powrotem do reszty przyjaciół.
- Tak jest, kapitanie! - krzyknął Ronin zaraz po tym, gdy wylądowałem. Nawet stamtąd widziałem jego głupi uśmieszek. Wojownik odwrócił głowę i spojrzał na linię horyzontu przed nami.
- Cole? - spytała Nya.
- Tak?
- Parę lat temu... - podrapała się dłonią w tył głowy - Też wybraliśmy się w rejs Perłą Przeznaczenia...
- No, tak... Pytaj śmiało, o co chcesz - przerwałem jej, bo zachowywała się tak, jakby czegoś się wstydziła. Nie lubię, gdy jest taka zakłopotana.
- Ehm... Jak wtedy... Cole, nie kręci ci się w głowie, czy coś? - dopytywała, robiąc pauzy, jakby miała problem z dobraniem odpowiednich słów.
- Chodzi Ci o moją chorobę morską? - Chciałem się upewnić. Nya wbiła wzrok w deski pokładu:
- Tak...
- Duchy nie chorują - nie byłem pewny tego, co powiedziałem, ale postanowiłem to przemilczeć. Chyba oczekiwałem innego pytania. Czy liczyłem na to, że ona wciąż coś do mnie czuje? To głupie. Przecież jest szczęśliwa z Jayem.
- Co robimy? - Kai przerwał ciszę i moje rozmyślania.
- Może potrenujemy Airjitzu? - spytał Lloyd.
- Cyklon-do! - oburzył się Mistrz Piorunów.
- Niech Ci będzie, Jay - Zielony Ninja przewrócił oczami. - To jak?
- Ninja-Go! - Kai wydał z siebie okrzyk i wzleciał w powietrze. Dobrze wiedziałem, że wolał rywalizować, a nie ćwiczyć. Jednak, gdy Jay zawirował i z całej ,,wojny" zrobił zabawę, ulegliśmy temu. Po chwili wszyscy wzlecieliśmy w powietrze. Co chwilę lądowaliśmy i unosiliśmy się spowrotem. Powietrze wokół Perły Przeznaczenia wypełniło się kolorowymi wirami i okrzykami radości.
Ostatecznie, zmęczeni usiedliśmy na pokładzie.

~Oczami Lilianne~
*By Gwiazdeczka*

Dzień jak co dzień. Wstaję rano z łóżka z ukwiałów, przeczesuję moje długie, falowane blond włosy, wiecznie splątane morskimi pływami.
Na dnie oceanu nigdy nie dzieje się nic ciekawego. Ławice ryb żerują mniej - więcej w tym samym miejscu, słońce tak samo prześwietla taflę wody.
- Lily, ty leniwa mątwo! Czas nakarmić koniki morskie! - krzyknęła moja mama. Tak... To też jest element codzienności.
- Już płynę! - odłożyłam szczotkę i w pośpiechu wypłynęłam przez okno, bo nie chciało mi się otwierać drzwi.
- Dlaczego zawsze muszę tak długo czekać? Przecież nie mieszkamy w pałacu, same musimy zajmować się zwierzętami! - krzyczała mama.
- Przepraszam - nigdy nie miałam dobrych stosunków z rodzicami. Tata odpłynął gdzieś daleko i znalazł sobie inną syrenę, a mama... No cóż... Ma do mnie wyrzuty, ze względu na coś z czym się urodziłam. To Dar Przewidywania Przyszłości. Przez negatywne wpływy środowiska przewiduję tylko złe i przykre rzeczy. Takie jak śmierci syren i smutne zdarzenia w ich życiu. Te wizje narastają, bo inni źle mnie traktują.
- Nakarm Gayę i Dianę. Reszta nie jest głodna - mama poklepała mnie po ogonie i podała woreczek z paszą dla koników morskich. Gaya i Diana jadły łapczywie z mojej dłoni.

~Oczami Senseia Wu~
*By Czesieł*

Stanąłem przy Misako, by zmienić ją przy sterach. Gestem dłoni dałem jej znak, żeby się odsunęła. Zrobiła to bez słowa. Chwyciłem ster i z niepokojem spojrzałem przed siebie.
- Mistrzu Wu, przed nami skały! Musimy je ominąć! - krzyknął do mnie Ronin z bocianiego gniazda. Ninja stanęli przy burtach, kurczowo je trzymając.
- Misako, trzymaj się! - powiedziałem. Przekręciłem ster. Obawiałem się, że niewystarczająco. Siłowałem się z prądem i falami rozbijającymi się o głazy. Wreszcie się udało, chociaż mało co i utknęlibyśmy na mieliźnie.
- Mistrzu, tu w okolicy jest mnóstwo skał! Musimy obrać inną trasę! - Ronin rozglądał się gorączkowo na wszystkie strony.
Wskazywał dłonią różne kierunki. W końcu wypłynęliśmy na szerokie, bezkamienne wody, ale kurs statku i tak trzeba było nieco zmienić.
Dałem znak pasażerom statku, że nie mają czego się obawiać. Ninja puścili burty, a pokład ponownie wypełniły okrzyki radości. Odetchnąłem z ulgą.
- Misako, spróbujesz opracować nową trasę? - spytałem, a ona skinęła głową i popędziła do kajuty. Zamknęła drzwi za sobą.
Przeczesałem dłonią moją długą, siwą brodę i odgarnąłem pot z czoła.

Dziękujemy za czytanie. Liczymy na wasze (przyjazne) opinie. ;) Pozdrawiamy:
Gwiazdeczka & Czesieł.

Zakazana Miłość (Ninjago)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz