Rozdział 7

1.3K 103 10
                                    

~Oczami Nyi~
*By Gwiazdeczka & Czesieł*

   Jesteśmy na lądzie. Nareszcie.
   Jako pierwsza postawiłam stopy na piasku. Zaraz za mną zeskoczyli pozostali.
   Rozejrzałam się. Ta wyspa... Z nią wiąże się tak wiele wspomnień!
   - Pomocy... - błagał ktoś po drugiej stronie statku. A może mi się wydawało?
   - Proszę, pomóżcie... - głos się nasilił. Tym razem byłam pewna, że się nie przesłyszałam. Pozostali jednak nie usłyszeli tego błagania, więc postanowiłam, że sama im to przekażę:
   - Tam ktoś jest - powiedziałam, wskazując głową na brzeg oceanu.
    Zane zaczął iść w tamtą stronę. Wszedł po pas do wody i stanął. Patrzył przed siebie, na kobietę proszącą o pomoc.
   - Mamy problem - rzekł nindroid.
   - Co się stało? - spytał Sensei Wu.
   - Powiedzmy, że istota, z którą mamy do czynienia... Nie jest człowiekiem - Zane odwiązał postać od kadłuba. Wtedy zobaczyłam:
   - To syrena! - krzyknęłam, po czym zakryłam usta dłonią
i przyglądałam się nienaturalnie długim blond włosom syreny
i granatowo-fioletowym łuskom. Na końcu ogona nie było jednak płetw, co ujrzałam przez taflę wody, która po chwili stała się mniej przejrzysta. To krew.  Musimy pomóc tej syrenie, bo jest ranna.
   Szybko pobiegłam spowrotem na statek po apteczkę.
   Gdy wróciłam, pozostali rozmawiali już z syreną. Chociaż w sumie trudno to nazwać rozmową. Nasz gość milczał i z przestrachem wpatrywał się na otaczający tłum, który wypytywał o wszystko.
   - Odejdźcie od niej! - czułam, że syrenka właśnie tych słów potrzebuje.
   - A co masz jej do przekazania? - jak zwykle dorzucił swoje trzy grosze Mistrz Ognia.
   - Może ona wolałaby porozmawiać z dziewczyną, która jest od zawsze związana z wodą, a nie z chłopakiem, który ma ogromniaste ego?! - zdenerwował mnie mój brat, ale po chwili odszedł na bok.   Najwyraźniej zrozumiał, że wygrałam ten spór.
   - Nya, a tak właściwie kogo miałaś na myśli? - zapytał Jay. Wszyscy z wyjątkiem syreny i obrażonego Kaia trzasnęli ,,facepalma".- Już rozumiem... - powiedział po krótkim zastanowieniu.
   - Witaj, jestem Nya. A ty? Jak masz na imię? - odwróciłam wzrok na syrenę, która podpłynęła bliżej i podparła się swoimi bladymi rękami o płytkie dno oceanu przy plaży.
   - Jestem Lilianne - odpowiedziała z wahaniem w głosie. Najwyraźniej oczekiwała kogoś innego niż mnie.
   - Mam moc wody, więc obie jesteśmy związane z tym żywiołem - liczyłam, że dziewczyna nabierze śmiałości. Udało mi się to.
   - A przedstawisz mi resztę? - uspokoiła się znacznie. Uśmiechnięta zaczęłam jej tłumaczyć, kto jest kim:
   - Ten srebrny to Zane. Kawałek dalej stoi mój obrażony brat, Kai. Z drugiej strony nasz mistrz, Sensei Wu. Obok niego Lloyd i jego mama,Misako. Następni to Ronin, Jay
i...
   - Cole - dokończyła za mnie syrena. Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni.
   - Skąd to wiesz? - zapytał wspomniany wcześniej Czarny Ninja.
   - Wpatrywałam się na Ciebie przez okno. Później podsłuchiwałam trochę Twojej rozmowy z Nyą - po tych wyjaśnieniach wszystko stało się oczywiste. - Nya, możemy chwilkę porozmawiać?- poprosiła.
   - Dobra. Misako, chłopaki, może poszukacie miejsca na nocleg? Słońce już zachodzi - zaskoczyło mnie pytanie nowej towarzyszki, ale szybko znalazłam odpowiedni pretekst.
   - Mam zostawić Cię sam na sam z tą syreną? - Jay jeszcze jej nie ufał. Zasadniczo, nic w tym dziwnego.
   - Kochany, nie musisz się bać. Potrafię o siebie zadbać - odpowiedziałam, wspominając w głowie czasy, gdy walczyłam jako Samurai X i zawsze wyprzedzałam o krok resztę drużyny.
   - Ok, ale bądź ostrożna - mój chłopak dał mi całusa w policzek i odszedł razem z pozostałymi wgłąb wyspy.

~Oczami Lilianne~
*By Gwiazdeczka*

   Miałam ochotę porozmawiać sam na sam z Nyą. Ona najlepiej mnie rozumie.
   Spodziewałam się, że jest bardziej związana z wodą, ale u człowieka moc żywiołu musi najwyraźniej wystarczyć.
   Rozmawiając z tą dziewczyną, czułam, jak wstępują we mnie nowe siły. Wygląda na to, że zostaniemy świetnymi przyjaciółkami. Chociaż nie wiem... Nya ma już wielu przyjaciół. Nie to, co ja...   Jestem znienawidzona przez coś, na co nie mam wpływu.
   - Do twarzy Ci w tym kolorze - powiedziała dziewczyna.
   - Jakim kolorze? - zapytałam.
   - Chodzi mi o Twoje łuski. Świetnie wyglądasz - spojrzała na granatowo-fioletowe płytki, które pokrywały moje ciało od dekoltu w dół.
   - Dziękuję - zaczerwieniłam się. - Ty też ładnie wyglądasz.
   - Mogę mówić do Ciebie
,,Lily"? - spytała.
   - Jasne. Odparłam ,,krótko, zwięźle i na temat".
   - A więc, Lily. Pozwól, że spytam z ciekawości: Jak to jest mieć ogon?
   - A jak to jest mieć nogi?
   - Racja... Po prostu inaczej - powiedziała Nya
i obie zaczęłyśmy się śmiać.   Wtedy znowu zrobiło mi się ciemno przed oczami.
   Rana na ogonie nie krwawiła aż tak obficie podczas rozmowy, ale teraz...
Poczułam się bardzo słabo.
   - Lily! - usłyszałam krzyk Nyi. Ręce zgięły mi się pod ciężarem reszty ciała. Nie miałam siły dłużej się podpierać.
   - Nya... Pomóż... Moja rana... - wydusiłam z siebie kilka słów.
   - Lily, proszę, zachowaj przytomność. Opatrzę Ci ranę.   Tylko, proszę, nie zasypiaj! - błagała, a ja usiłowałam nie zemdleć. Dziewczyna wyjęła wodoodporne bandaże.   Oczyściła moją ranę, a potem zaczęła owijać to, co zostało z płetw.
   Płakałam z bólu i mimowolnie miotałam ogonem.  Sama nie wiem, jak to wszystko wytrzymywałam.
   Kiedy Nya skończyła zajmować się raną, jej przyjaciele akurat wrócili na plażę.
   Ciężko dyszałam, ale ciekawiło mnie to, co mają do powiedzenia.

   Uff! Powiedzieliśmy, że będzie w poniedziałek i jest... Jakieś 10 minut przed północą. Trochę słabo z czasem na pisanie, więc w tygodniu opko będzie rzadziej...
   A, i jeszcze jedno. Z niektórych rozdziałów akapity same nam znikają, nie wińcie nas. :*
   Czekaliście na ten rozdział, więc mamy nadzieję, że się podoba. Wybaczcie, jeśli są błedy, ale dzisiaj mamy kisiel zamiast mózgu :D

Zakazana Miłość (Ninjago)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz