Rozdział I

224 6 1
                                    

Liverpool, Wielka Brytania
-Emmeline to dla twojego dobra!-
-Nie, to dla waszego dobra, a raczej twojego, Laicey- Wysoka brunetka gwałtownie podniosła się z miejsca i z łoskotem zasunęła krzesło.
-Em, wiesz że to małżeństwo to nasz jedyny ratunek. Wylądujemy na bruku jeśli tego nie zrobisz! Rozumiem twój ból ale...- Siwowłosy mężczyzna, w sile wieku próbował uspokoić swoją córkę. Na daremnie.
Emmeline Lanchester, lat 24, miłośniczka jazdy konnej, mówiąca biegle w 5 językach, była dziedziczka fortuny Lanchesterów, ma wyjść za mąż. W dodatku całą rodziną fortunę szlag trafil, przez ojca i rozpieszczoną macochę a wybranek, podobno z Japonii (Jakże to szczęście, że Emmeline mówi po japońsku. Będą mieli o czym rozmawiać) jest jak narazie przez samą zainteresowaną nieznany.
-Masz szczęście, że ktoś taki jak Yamatoe chciał na Ciebie spojrzeć, wystarczy, że kupisz sobie lustro i zrozumiesz o co mi chodzi.- Laicey Lanchester, wspaniałomyślna kobieta, o IQ nie większym niż jej rasowego pupilka, Pusii. Ale chwila, chwila...
-Nie mów, że chodzi Ci o TEGO Yamatoe?!- Niebieskie oczy dziewczyny rozpostarły się niebezpiecznie szeroko.
Kento Yamatoe, spadkobierca Yamatoe Industry, 25-letni multimilioner, który razem ze swoim ojcem podbija rynek technologiczny na całym świecie. Playboy, kochanek wielu kobiet. Prywatnie skończony drań i nadęty bufon...oraz były Em.

Poznali się na balu urządzonym przez jego ojca. Stanley Lanchester był jednym z wspólników Yamatoe Corp. Okazało się, że studiują na tym samym uniwersytecie w UK. Ona studentka japonistyki i stosunków międzynarodowych, on ekonomii. Zaczęły się wspólne imprezy, potem spotkania we dwoje, aż w końcu zostali parą. A potem Emmeline nakryła swojego chłopaka w łóżku z jakąś dziewczyną z wydziału medycyny. Za lekarki się chciał brać, gnojek.

-Tato, nie wierzę w to co słyszę, czemu właśnie on? Wiesz jak bardzo przez niego cierpiałam, a teraz mi to robisz. Jakim prawem nazywasz siebie ojcem?!-
-Jesteśmy doszczętnie spłukani skarbie, a ty jesteś naszą jedyną nadzieją. Kto wydawał pieniądze na twoją edukację, no chyba nie ty sama?

-I co jeśli odmówię?- Dziewczyna poprawiła niebieski sweter. Jej kręcone włosy ułożone były w luźny warkocz a lekki makijaż podkreślał jej jasne oczy, odziedsiczone po kądzieli. Emmeline zastanawiało co powiedziałaby matka, gdyby jeszcze żyła. Czasami wydawało jej sie, że Lily Lanchester przewraca się w grobie widząc wybryki swojego męża i jego nowej żony. Firma i cały dobytek jaki wspólnie pielęgnowali popadł w ruinę po tym jak ,matka Emmeline zginęła w wypadku. Załamany Stanley popadł w hazard, zaciągnął długi i razem z nową kobietą żyli ponad dotychczasowy stan. A kiedy okazało się, że firma musi ogłosić upadłość zostało tylko jedno- Ożenek córki. Emmeline nie wiedziała czy rzeczywiście ojciec robi to dla niej czy dla samego siebie. Jej ojciec już nie jest taki jak kiedyś.

Nagle drzwi pomieszczenia otworzyły sie na oścież. W nich stanął wysoki, przystojny mężczyzna przed trzydziestką, ubrany w drogi, ale skromny garnitur. Miał czarne zapewnie sięgające za ucho włosy, które teraz były starannie ułożone. Azjatyckie rysy twarzy tylko dodawały mu urody. A jego śnieżnobiały uśmiech...Nagle z jego ust wydobył się dźwięk.
-A co powiesz na mały deal?- Mężczyzna wyciągnął ze skórzanej teczki plik papierów i rzucił je na hebanowy blat stołu. Emmeline czuła jak powoli zalewa ją krew. Tego się nie spodziewała. JEGO się nie spodziewała.
-Kento- Brunetka odezwała się do niego perfekcyjnym japońskim. -My już nie mamy razem żadnych "deali", bo wszystko między nami skończyło się dawno temu
-Nasze małżeństwo będzie inne niż to co było między nami Emi.-Dziewczyna poczuła jak po jej ciele przebiegają dreszcze. Od tak dawna nikt już się tak do niej nie zwracał.
Ona nie chciała by ktoś sie już tak do niej zwracał.
Te uczucia bezpowrotnie minęły. Nieważne jak bardzo go kochała, przecież on nie kochał jej.

-Bardzo dobrze wiem, czego chcesz Emmeline. Wyrwać się z kraju. Uciec od ojca-oszusta i macochy a lá lalka Barbie. I ja, Emi mogę to spełnić.- Ręka Kento powędrowała w stronę ramion dziewczyny, bezskutecznie próbując ją złapać. Mężczyzna spojrzał na nią zranionym wzrokiem, nie mogła znieść tego widoku. Kontynuował.
-Jak dobrze wiesz bycie w związku małżeńskim z Japończykiem ułatwi Ci sprawę by dostać obywatelstwo. Do tego nie byle jakim Japończykiem.-
-Ale co do tego masz ty? Przecież nie miałbyś z tego żadnych korzyści.- Bransoletka na nadgarstku Emmeline zadzwoniła cicho.
-Mój dziadek, prezes Yamatoe Industry, ma pewne...oczekiwania w stosunku do mnie. A jedno z nich to małżeństwo. Nie znam innej kobiety, która pasowałaby lepiej do tej roli niż ty.-
-Na przykład, ta rudowłosa siksa przez którą rozpadł się nasz związek? To nie przez to ten związek nie istnieje. On nigdy nie miał przyszłości.
-Nie mam z nią kontaktu, ta sprawa już się dla mnie nie liczy. Zresztą po prostu pójdź ze mną na ten układ!
-Ale dla mnie się liczy! Ja nigdy tego nie zapomniałam, rozumiesz?!- Emmmeline drżącą ręką próbowała odpędzić z oczu łzy. Nie chciała po tylu latach znów znosić upokorzenia i bólu tak jak wtedy, kiedy byli parą. Ale miała też możliwość by uciec od rodziny. Rodziny która chce ją sprzedać. Łzy samoistnie zaczęły spływać po jej policzkach. Dziewczyna próbowała je powstrzymać ale przerwał jej mocny uścisk. Ten sam, który usypiał ją wieczorami i pocieszał. Uścisk Kento. Nie chciała tych emocji, które ją ogarnęły. To już nie wróci. Chociaż właśnie miało nadejść.
-Dobrze, podpiszę to. Zgadzam się.- W pokoju zapanowała cisza. Kento odsunął się od kobiety a na jego ustach zakwitł uśmiech zwycięstwa. Emmeline wiedziała, że ten uścisk nie był z głębi serca. To było zawiązanie ich umowy.
-Proszę się nie martwić państwo Lanchester, dostaniecie swoje pieniądze. Ale od dzisiaj więcej nie będziecie niepokoić mojej żony. Nigdy.- Kento zwrócił sie w stronę Emmeline i ujął w dłonie jej rękę. Szybkim ruchem nałożył na jej palec pierścionek. Śliczna obrączka, wykonana z białego złota z małym diamentem w środku. Dziewczyna zauważyła, że na dłoni mężczyzny znajduje się druga taka sama. Zrozumiała co to znaczy. To symbol wzajemnego przeznaczenia.
-Od teraz masz to nosić. W końcu nieźle mnie to kosztowało.- Kento spojrzał w tarczę swojego zegarka i zmarszczył brwi.-Chyba musimy się zbierać.-
-Ale gdzie?- Emmeline spojrzała na mężczyznę ale nic nie mogła wyczytać z jego twarzy.
-Lecimy do naszego nowego domu. Tokio.-

♤♡◇♧♤♡◇♧♡◇♧♧♤♡♧♤♡◇♧

Cześć wszystkim, z tej strony Lapidum i dziękuję wam za przeczytanie pierwszego rozdziału mojej książki. Jeśli Ci się podobało to wyczekuj nowych rozdziałów na pewno je wstawię. Jeśli masz jakieś sugestie zostaw komentarz, pomoże poprawić mi jakość mojego pisania!
Do zobaczenia wkrótce!

Kocham do Jutra [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz