-No i uważaj na siebie – powtórzył Harry po raz tysięczny, na co wywróciłam oczami.
-Oczywiście mamusiu – odparłam głosem małego dziecka, na co zaczął się śmiać.
Jeszcze raz mnie przytulił a po nim kolejno: Niall, Liam, Zayn i Louis. Na koniec pożegnałam się z tatą i patrzyłam jak odjeżdżają. Gdy zniknęli za zakrętem zaczęłam wykonywać dziwny, nieistniejący taniec szczęścia. W końcu tydzień wolnego – mogę świętować!
Dobija mnie jedynie to, że gdy teraz wędruję sobie do szkoły, moja przyjaciółka leży zakopana pod kocami, pijąc gorącą czekoladę... W sumie to ona też ma wolne, ugh...
Po otrząśnięciu się z tej "zazdrości", poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam w kierunku szkoły. Dni były coraz cieplejsze, a mi wcale to nie przeszkadzało. Nareszcie mogłam wychodzić na dwór bez kurtki. Tego dnia postawiłam na starte, dżinsowe rurki, bordową koszulkę i tego samego koloru trampki.
Szczerze mówiąc ciężko jest mi wyobrazić sobie ten tydzień. To chyba pierwszy dzień w moim życiu podczas którego będę właściwie sama. To znaczy, bez moich przyjaciół. Jak ja to przeżyję? Teoretycznie znali mnie tu niemal wszyscy. Nigdy nie miałam problemu z zawiązywaniem kontaktów, a status „siostry Harry'ego Stylesa" jedynie dodawał mi „znajomych".
Kiedy tylko przekroczyłam próg szkoły odezwały się głosy wokół mnie, które witały mnie na wszystkie możliwe sposoby. To dlatego, że nie ma chłopaków? Przecież normalnie nikt mnie tak nie wita...
Tych ludzi było serio dużo, a najgorsze było to, że kojarzyłam z nich tylko nielicznych. Mimo tego odpowiadałam wszystkim, uśmiechając się lekko. Życie w cieniu rodzeństwa czasem nie jest takie kolorowe.Wreszcie dotarłam do mojej szafki z której wzięłam książki potrzebne na pierwszą lekcję – geografię. Przedmiot do którego od zawsze pałam nieskończoną nienawiścią. Po co mi tyle godzin ślęczenia w tej klasie skoro i tak gdziekolwiek pojadę KTOŚ nie odstępuje mnie na krok...
Usiadłam na swoim stałym miejscu – w ostatniej ławce. Zawsze siedzę tutaj z Lou lub Jess, ale oczywiście teraz byłam skazana na samotność. Wyciągnęłam telefon. Nauczycielka i tak zwraca uwagę tylko na dwie pierwsze ławki, więc nie miałam się czym martwić. Z nudów zaczęłam przeglądać Instagrama.
-Hej, mogę się dosiąść? – podniosłam wzrok na stojącego obok blondyna z kolczykiem w wardze. Skądś go kojarzyłam, ale sama nie potrafiłam powiedzieć skąd. Może ze szkoły, matole? Mentalnie wywróciłam oczami na swoje niezwykle mądre przemyślenia.
-Jasne- uśmiechnęłam się, patrząc mu w oczy. Były niebieskie. Bardzo niebieskie. Czy istnieje takie coś jak bardzo niebieski odcień niebieskiego?
-Jestem Luke.
-A ja Selena.
-Wiem, ciężko cię tu nie znać - zaśmiał się.
-Um.. Serio?
-No tak, jesteś w końcu niemal gwiazdą szkoły. I to jaką śliczną... – uśmiechnął się szeroko, przez co lekko się zarumieniłam. Ugh, nienawidzę tego gorąca na policzkach... – Już kiedyś chciałem z tobą pogadać, ale sama rozumiesz. Masz niezłą obstawę – zaśmiałam się cicho. W sumie trochę w tym prawdy. Nigdy nie siedziałam sama, zawsze któryś z chłopaków był w pobliżu.
-Ogólnie, czy my się kiedyś już nie poznaliśmy? Przepraszam, że pytam, ale czasem się trochę gubię w ludziach – uśmiechnęłam się niezręcznie, na co tym razem on się zaśmiał.
-Możliwe, że widziałaś mnie kilka razy, ale raczej nie rozmawialiśmy. Twój brat raczej nie dopuścił by do ciebie swoich wrogów, prawda?
-Oh, czyli jesteś z 5 Seconds Of Summer?
-Dokładnie. Jestem tym przystojnym wokalistą, z nieziemskim głosem, świetną fryzurą...
-I dużym ego – dodałam. – Chyba nie jesteście tak źli, jak twierdzą te matołki, prawda?
-Chyba powinnaś ocenić to sama. Może pójdziesz z nami na lunch? – w sumie i tak nie mam z kim iść, a siedzenie samemu nie jest zbyt interesujące...
-Okey.
~***~
Minęły trzy, może cztery lekcje. Każdą z nich spędzałam na rozmowach z moim nowym „kolegą". Szczerze mówiąc nie mam pojęcia dlaczego chłopaki tak bardzo ich nienawidzą. Już z samych opowieści Luke'a wydają się świetnymi ludźmi.
Wspólnie udaliśmy się na stołówkę i wzięliśmy swoje dania. Sporo osób nam się przyglądało ze zdziwieniem.
Dwie „nienawidzące" się osoby właśnie idą ze sobą przez środek stołówki, rozmawiając i śmiejąc się ze sobą – tak, to całkowicie normalny widok...
-Siemka – przywitał się blondyn podchodząc do jednego ze stolików. Każdy jedynie coś mruknął, nie odrywając wzroku od jedzenia. Cicho zakaszlał, chcąc zwrócić na siebie ich uwagę. – Jeśli nie zauważyliście to nie przyszedłem sam. To jest Selena.
Momentalnie trzy pary oczu uniosły się przypatrując mi się z niedowierzaniem. Czy ja wyglądam jak kosmitka, czy o co chodzi?
-Zwariowałeś? Styles nas zabije za samo gadanie z nią... - odezwał się jeden z nich, o białych włosach. Oryginalnie...
-Zauważ jednak, że całego ich gangu ma nie być do końca tygodnia, a Selena jest serio świetną osobą. -No już, suńcie się – Luke machnął na nich ręką i od razu pojawiło się dla nas miejsce. – A tak ogólnie to są to Calum, Mike i Ashton. Mówiłem ci o tych idiotach – chłopak o azjatyckiej urodzie trzepnął go w głowę, na co cicho się zaśmiałam.
Przez resztę długiej przerwy rozmawialiśmy całą grupą. Nie było żadnej niezręczności, zupełnie jakbyśmy przyjaźnili się całe życie. Nadal nie potrafię ogarnąć, czemu cały „mój team" jest do nich tak negatywnie nastawiony. Można z nimi rozmawiać na każdy temat, są mega zabawni... I całkiem przystojni.
Z tego co zrozumiałam zadeklarowali mi swoje towarzystwo na cały tydzień. Może to wreszcie okazja, by zmienić coś w swojej codzienności? Przecież nie mogę całe życie siedzieć przyczepiona do mojego brata i jego przyjaciół. Owszem, uwielbiam ich, ale nie chcę popadać w rutynę. Codziennie wstaję, ubieram się, idę do szkoły oraz spędzam czas tylko i wyłącznie z nimi. Czy to nie jest nudne? Przecież tyle razy mi powtarzano, że zmiany są w sumie dobre. Sprawiają że każdy dzień się od siebie różni, staje się wyjątkowy i nieraz niezapomniany.
Ten tydzień na pewno nie stanie się monotonny. Czuję, że wreszcie nie będę żałować ani chwili swojego czasu.
CZYTASZ
My team • 1D&5SOS
Fanfiction„Chciałam być mną, którą oni we mnie zauważyli. Mną bez tej piekielnej plakietki „siostry Harry'ego Stylesa", bez pięcioosobowej obstawy, bez ograniczeń, które miałam przez całe życie, bez tego, co zawsze mnie wkurzało. Bez podporządkowywania się ko...