Patrzyłam w osłupieniu na Ashtona, który chyba sam nie wiedział, czy powinien w tym momencie wyjść, czy wręcz przeciwnie. Ostatecznie wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi i zaśmiał się z naszych przerażonych min.
-Ej spokojnie, przecież was nie nagrywałem czy coś – parsknął, podnosząc ręce w geście obronnym. – Szczerze to myślałem, że serio będziesz taka grzeczna i posłuchasz się brata.
-Przecież ja nawet jeszcze nie zrobiłam nic złego – wzruszyłam ramionami.
-Jeszcze – zaznaczył Calum, za co dźgnęłam go w bok, wywracając oczami.
-W każdym razie zapomnij, że cokolwiek widziałeś – przeczesałam włosy palcami, patrząc Irwinowi w oczy. – Niepotrzebna nam teraz jeszcze jakaś wojna, czy cokolwiek.
-Lol, nie tak groźnie. A myślałem, że taka z ciebie dobra dziewczyna – pokręcił głową ze zrezygnowaniem, na co parsknęłam.
Wreszcie Loczek opuścił pomieszczenie. Siedzieliśmy tam jeszcze, dopóki dzwonek nie przerwał tam tych idealnych momentów. I znowu musiałam wrócić do ludzi, których kochałam jak rodzinę, ale w tamtych chwilach zupełnie nie chciałam ich towarzystwa. Potrzebowałam Caluma i doskonale o tym wiedziałam. Tylko że nie miałam pojęcia co zrobić, by móc spędzić z nim chociaż trochę więcej czasu.
~***~
-To co, może dzisiaj spędzisz popołudnie z bratem? – Louis szturchnął mnie łokciem, gdy siedzieliśmy razem na długiej przerwie.
-Nie wiem, czy nie miałam się spotkać z Jess.
-Jeśli nie wymyślicie zakupów, to możemy pójść gdzieś we trójkę – zrobiłam motorek ustami, ale ostatecznie przytaknęłam.
Żebyście nikt nie myślał, że przeszkadza mi towarzystwo Tomlinsona – wręcz przeciwnie. Po prostu było tak cholernie gorąco, że miałam wrażenie, że już umieram. Centralnie. Od zawsze nienawidziłam upałów.
-W ogóle gadałaś z Harrym? Jest jakiś dziwny od rana – zmarszczył brwi, na co cicho westchnęłam.
-Zabrał mi telefon i przeglądał moje zdjęcia z sosami, więc wydarłam się na niego, a ten strzelił focha i wyszedł – wzruszyłam ramionami.
-Sel...
-Wypowiesz choćby słowo w jego obronie, a osobiście ci przywalę – zagroziłam mu placem, na co wywrócił oczami. – On jest psychiczny i albo coś z tym zrobicie, albo bez skrupułów wyślę go do wariatkowa.
-Nie przesadzaj.
-Nie przesadzam. To nie jest normalne.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, aż zadzwonił dzwonek. Zebrałam się z ziemi, łapiąc torbę, po czym pożegnałam się z Lou i ruszyłam w stronę szkoły. Zatrzymałam się dopiero w połowie korytarza, orientując, że nawet nie pamiętam gdzie mam iść. Ponad połowa roku szkolnego za mną, a ja nadal nie znam większości planu lekcji...
Fuknęłam pod nosem, szukając szybko w torbie rozpiski. Korytarz praktycznie już opustoszał, a ja dalej dzielnie siłowałam się z zamkiem. Wreszcie udało mi się wydostać świstek papieru i już miałam biec na fizykę, gdy ktoś z tyłu złapał mnie za rękę, obracając w drugą stronę.
-Śledzisz mnie, czy co? – uniosłam jedną brew, uśmiechając się szeroko do Caluma.
-Oczywiście – parsknął. – Nie no, odprowadzę cię. Co masz teraz?
-Fizyka.
-Nauczycielki nie ma – uśmiechnął się lekko i ruszył w zupełnie inną stronę. Odruchowo pobiegłam za nim.
CZYTASZ
My team • 1D&5SOS
Fanfiction„Chciałam być mną, którą oni we mnie zauważyli. Mną bez tej piekielnej plakietki „siostry Harry'ego Stylesa", bez pięcioosobowej obstawy, bez ograniczeń, które miałam przez całe życie, bez tego, co zawsze mnie wkurzało. Bez podporządkowywania się ko...