Szłam do szkoły z słuchawkami w uszach. Louis wysłał mi wcześniej kilka nowych nagrań z wyjazdu i wreszcie miałam okazję, by ich wysłuchać. Dopiero teraz dotarło do mnie ile czasu bez nich już wytrzymałam. I mimo, że jest cudownie to w sumie trochę mi ich brakuje... Czasem są wkurzający czy nadopiekuńczy, ale w końcu to oni są właściwie moją rodziną. Mieć pięciu starszych (prawie)braci, którzy są gotowi pobić się między sobą z twojego powodu... Wygryw czy przegryw?
Udało mi się przesłuchać trzy z nich, kiedy wkroczyłam na teren szkoły. Momentalnie obok mnie zjawili się Micheal, Luke i Ashton. Nawet nie wiem czemu dzisiaj nie szłam z nimi...
-Jakieś plany na dzisiaj? – zagadnął Mike.
-Przeżyć geografię – prychnął Luke i przybił ze mną żółwika. Oboje równie nienawidzimy tego przedmiotu. Największy plus to, że teraz siedzimy razem.
-Mogę się założyć, że kiedyś zgubicie się w lesie.
-Bardzo możliwe i wtedy będziecie musieli nas ratować – wzruszyłam ramionami.
-Ciebie zawsze. Tego cymbała niekoniecznie – palnął Calum, przyłączając się do grupy. Objął mnie ramieniem, na co posłałam mu szeroki uśmiech.
-To co dzisiaj? Pizza? – kontynuował jasnowłosy. Kiedy on się zdążył przefarbować?
-Podoba mi się twój tok myślenia, przyjacielu – wyszczerzył się Luke.
-W każdym razie, ja nie mogę – momentalnie wszyscy się zatrzymaliśmy i każdy przeniósł wzrok na Hood'a, a ten tylko uniósł ręce w geście obronnym.
-Jeśli ty rezygnujesz z pizzy to coś się dzieje, więc gadaj – zarządził Ash.
-Nic się nie dzieje, po prostu coś mi wypadło – wzruszył ramionami, zmierzając dalej w stronę odpowiedniej klasy.
-On coś kręci.
-Sprawdzimy to? – spytałam, na co cała trójka zgodnie mi przytaknęła.
~***~
Kilka pierwszych lekcji minęło wręcz nudnie. Problem w tym, że na żadnej z nich nie byłam razem z Calumem i nie mogłam się niczego dowiedzieć. Na długiej przerwie razem z blondynem udałam się na stołówkę. Przy stoliku siedzieli już Mike i Ash prowadząc zawzięte dyskusje o pizzeri do której udamy się po lekcjach. Oni to mają problemy...
-To jak? Ktoś się czegoś dowiedział? – spytałam na wstępie, zajmując swoje prawie już stałe miejsce.
-Mi powiedział tylko, że planuje coś ważnego – mruknął loczek, biorąc gryz jabłka. – Chyba na sobotę, bo mówił że już nie może się doczekać.
-To w sumie nie ma czym się przejmować – wzruszyłam ramionami, zabierając się za jedzenie.
-No trochę jest. Bo wszyscy mu mówiliśmy, że jesteśmy wtedy zajęci.
-Może chodziło o coś z rodziną?
-Jego rodzice i siostra wyjechali na miesiąc, więc raczej wątpię. A ty coś mu mówiłaś?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo momentalnie obok stolika pojawił się Cal.
-No elo, coś mnie ominęło? – spytał, biorąc do ręki kanapkę. Wszyscy pokręcili przecząco głowami, na co zmarszczył brwi. – Przez cały dzień nic się nie działo?
-Nope – mruknęłam, opierając się na ręce. Po chwili poczułam jak ktoś kopie mnie w nogę, ale starałam się zachować zimną krew. Przeniosłam swój wzrok na Ashtona, który mrugnął do mnie porozumiewawczo. Posłałam mu sztuczny uśmiech i skierowałam swój wzrok na bruneta. – A u ciebie coś ciekawego?
CZYTASZ
My team • 1D&5SOS
Fanfiction„Chciałam być mną, którą oni we mnie zauważyli. Mną bez tej piekielnej plakietki „siostry Harry'ego Stylesa", bez pięcioosobowej obstawy, bez ograniczeń, które miałam przez całe życie, bez tego, co zawsze mnie wkurzało. Bez podporządkowywania się ko...