-Wow – palnęłam, gdy wysiedliśmy z samochodu.
Przez moment zastanawiałam się, czy nie znaleźliśmy się gdzieś na końcu świata. Ogromne jezioro z przejrzystą wodą, całkiem opustoszała plaża, niewielkie, dosyć stare i zniszczone molo oraz rządek drewnianych domków. Krótko mówiąc – miejsce żywcem wyjęte z mojej wyobraźni.
-I co? Jak ci się podoba? – spytał Cal, obejmując mnie ramieniem.
-Czy mogę tu zamieszkać? – popatrzyłam na niego z nadzieją.
-Owszem. Ale wtedy będziesz musiała spędzać każdy dzień ze mną – wyszczerzył się.
-To – pomachałam rękami, próbując pokazać wszystko dookoła nas. – Jest warte wszystkiego.
-Mówisz to jakby mieszkanie ze mną, było karą – wydął dolną wargę, na co się zaśmiałam.
-Wiesz... Szczerze mówiąc, nie wiem, czy przeżyłabym tyle lat tylko na pizzy...
-Wypraszam sobie. Jestem świetnym kucharzem! – prychnął, na co uniosłam jedną brew. Nie dane nam było jednak dokończyć tej fascynującej rozmowy, bo obok nas zmaterializował się Lukey.
-Nie chce wam przeszkadzać czy coś, ale na romantyczne sceny to się umawiajcie bez nas – wywrócił oczami. Pytanie za sto punktów! Wyglądamy jak para, czy ludzie do reszty zwariowali? Ewentualnie oba...
~***~
-Chodź – Calum wyciągnął rękę, stając przede mną.
-Po co?
-Zobaczysz, ale chodź – uśmiechnął się szeroko. Pomógł mi wstać, po czym odwrócił się do mnie tyłem i kucnął. – Wskakuj.
-Nie uniesiesz mnie – parsknęłam. Może nie ważyłam nie wiadomo jak dużo, ale źle się czułam, kiedy ktoś mnie nosił. No hello, a jak złamie się po dwóch krokach?
-Zakład? – wyszczerzył się znowu. – No dawaj.
Posłusznie zaczepiłam się na nim niczym profesjonalny miś koala. Chłopak zaczął biegać w te i z powrotem w nikomu nie znanym celu, a ja starałam się nie spaść, śmiejąc się i piszcząc na zmianę.
-Gotowa? – zatrzymał się i obrócił głowę, patrząc na mnie kątem oka.
-Na co? – zmarszczyłam brwi, na co Calum jedynie się wyszczerzył.
-KTO OSTATNI W WODZIE KUPUJE PIZZE – krzyknął i zaczął biec niczym poparzona antylopa. Tak z innej beczki, czy tylko ja kocham swoje porównania?
Odwróciłam głowę, patrząc, jak chłopaki zrywają się na równe nogi i próbują wzajemnie się wyprzedzić. Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy Calum przebiegł dystans dzielący nas od jeziora. W chwili, gdy zderzyłam się z wodą, pisnęłam, na co chłopak zareagował śmiechem. Momentalnie trzepnęłam go w głowę.
-Za co to?
-Domyśl się – parsknęłam, odgarniając z twarzy mokre włosy.
-Dzięki mnie przynajmniej będziesz miała pizze – wystawił język, na co się zaśmiałam.
Wróciłam wzrokiem do pozostałej trójki. Ashton jakimś cudem doczłapał się do wody, natomiast Luke i Michael nadal okładali się na piasku, na co parsknęłam. Po chwili niemal splątani ze sobą zaczęli turlać się w stronę jeziora, gdzie ostatecznie blondyn wylądował jako pierwszy. Nie powiem, że się nie cieszyłam... Przynajmniej Clifford jakoś zadośćuczyni za ten pistolet, pff...
CZYTASZ
My team • 1D&5SOS
Fanfiction„Chciałam być mną, którą oni we mnie zauważyli. Mną bez tej piekielnej plakietki „siostry Harry'ego Stylesa", bez pięcioosobowej obstawy, bez ograniczeń, które miałam przez całe życie, bez tego, co zawsze mnie wkurzało. Bez podporządkowywania się ko...