Zamknęłam szafkę i powolnym krokiem udałam się do wyjścia ze szkoły. Do domu w gruncie rzeczy miałam jakieś 10 minut drogi, która i tak zawsze bardzo szybko mi mijała.
Chłopaki zginęli gdzieś w akcji, a ja szłam ku wyjściu z terenu szkoły. Szczerze mówiąc, wcale nie czułam tej samotności. Czasem mam potrzebę by spędzić trochę czasu sama ze sobą. Tym razem to jednak nie była jedna z takich chwil „osamotnienia", bo po kilku kolejnych krokach czyjeś ręce zasłoniły mi oczy, przez co cicho pisnęłam.
-No już, spokojnie – zaśmiał się głos za mną, przywracając mi widok na świat. – Chciałem tylko wiedzieć, czy mógłbym cię odprowadzić? – odwróciłam wzrok i uśmiechnęłam się na widok Caluma.
-Musiałabym się chwilę zastanowić... - zrobiłam minę świadczącą o głębokim zamyśleniu, przez co ponownie usłyszałam śmiech. – Jasne, że możesz. Nawet się cieszę, że nie muszę iść sama – posłałam mu szeroki uśmiech, który natychmiast odwzajemnił. W sumie to chyba z nim i Luke'iem dogadywałam się najlepiej z całej ich paczki.
Przez całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Czy to możliwe, żeby tak bardzo kogoś polubić w kilka godzin? Przy nich czas mijał o wiele przyjemniej i szybciej. Ledwie się obejrzałam a byliśmy przy moim domu.
-W sumie fajnie było spędzić z wami cały dzień... - zaczęłam.
-To dobrze, bo przed tobą jeszcze cztery. No i jeszcze weekend – na tą wizję oboje się rozpromieniliśmy.
-Czyli jak? Do jutra?
-Yep, do jutra – puścił mi oczko i skręcił w uliczkę prowadzącą prawdopodobnie do jego domu.
Sama po chwili wparowałam do swojego pokoju, gdzie szybko się przebrałam i uczesałam włosy w kucyka. Po chwili zmierzałam już do kawiarenki mojej mamy, w której obiecałam dzisiaj pomóc. Nie była zbytnio oddalona od domu, bo wystarczyło mi trzy minuty, by się w niej pojawić. Przywitałam się z Leną – dziewczyną stojącą przy kasie i biorąc notesik zaczęłam wędrować między stołami.
Lubiłam spędzać tu czas. Jasnofioletowe ściany i ciemne kanapy dodawały uroku charakterystycznego dla tego miejsca. Czy to nie dziwne, że ta kawiarnia jest bardziej przytulna niż niejeden dom w którym miałam możliwość przebywać? Czy to w ogóle normalne, że wystrój wnętrz tak na mnie działa? Nie Sel, po prostu jesteś szurnięta...
W sumie praca tutaj jest jedną z niewielu czynności, które lubię. Oczywiście na tej liście znajdują się również spacery, słuchanie muzyki i spanie...
Postanowiłam zrobić sobie chwilową przerwę, więc siedząc na jednym z barowych krzeseł, zaczęłam wystukiwać rytm o blat. Ruch tego dnia nie był zbyt duży, jednak kolejny klient postanowił nas odwiedzić. Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się szeroko widząc Luke'a i Caluma. Z tego co widziałam to mnie nie zauważyli, tylko złapali karty i usiedli przy jednym ze stolików. Wzięłam notesik i pognałam w ich stronę.
-Czy są panowie zdecydowani na swoje zamówienia? – odklepałam formułkę, próbując utrzymać powagę.
-No to poprosimy jedną kawę, jednego czekoladowego shake'a... - zaczął Luke nie odrywając wzroku od miniaturowego menu, zaprojektowanego przeze mnie i Jess.
-I piękną panią kelnerkę – wyszczerzył się Calum, mrugając do mnie. Blondyn zaśmiał się cicho, na co wywróciłam oczami.
-Kawa i shake niedługo będą... A o mnie możecie sobie pomarzyć – uśmiechnęłam się i odwróciłam na pięcie.
Słyszałam jeszcze jak Hood coś mruknął, ale postanowiłam się nie odwracać. Jedynie cicho prychnęłam i pognałam wykonać ich zamówienia.
CZYTASZ
My team • 1D&5SOS
Fanfiction„Chciałam być mną, którą oni we mnie zauważyli. Mną bez tej piekielnej plakietki „siostry Harry'ego Stylesa", bez pięcioosobowej obstawy, bez ograniczeń, które miałam przez całe życie, bez tego, co zawsze mnie wkurzało. Bez podporządkowywania się ko...