*
Jego imię. Jego oczy. To co potrafił... pojawić. Oraz wszystkie nadprzyrodzone rzeczy, jakie działy się w ich otoczeniu. Spojrzała na swoje dłonie. Znikąd pojawiły się bransolety. Nawet nie wiedziała do czego służą, ale z pewnością nie były to bransoletki przyjaźni.
Pokręciła głową, chcąc jakby wyrzucić z niej możliwość istnienia czegoś więcej. Czegoś, o czym ludzie mówią jedynie na religii, w kościele czy gdy są najebani. Podniosła wzrok. Zdążyła jeszcze ujrzeć, jak wracają do dawnego koloru lekkiego błękitu wymieszanego z szarością.
-Oh, czyli przekonałem cię?- Nie żeby mi zależało na tym, abyś mi uwierzyła, dodał w myślach.
-Chyba tak...- Myśli kotłowały się jej w głowie. Mimo to pokiwała głową. A z jej uszu prawie że można było dostrzec unoszący się... piekielny dym.- Chwila czy... skoro... znaczy...- Nie potrafiła dobrze wyrazić swojej myśli.
-Hm?
-Jak to... jesteś Lucyferem i... jaki to ma sens i... powinnam pójść do kościoła?
-Nie preferuję kościołów, jakbyś nie widziała. A podobno swego czasu było o mnie głośno.
-O diable?- Zagwizdała.- Wciąż jest. Nawet bardziej niż głośno. I wydaję mi się, że jeszcze długo tak zostanie. Biblia i te sprawy.
Podobało mu się to, że w kocu zaczyna wyrażać się swobodnie. Oby tylko tego nie przerwało. Chciał się dowiedzieć o niej więcej. Mógłby może dzięki temu odkryć tajemnicę jej duszy. Nie żeby bawił się w śledczego.
-Tak, biblia. Ciekawa księga. Niektórzy z nas ją wyznają, prawda?-Em... myślę, że bardziej wyznają Boga niż...- Zamilkła, czując na sobie niezbyt przyjazne spojrzenie. Nie, to zdecydowanie nie był przyjazny wzrok. Ale co mogła się dziwić? Przecież wspomniała o Bogu przy samym diable. Dzięki Bogu tego nie skomentował.
-Jak się zwiesz?- Odparł miękko. Jego ton głosu był niski, ale łagodny. Za każdym razem z wyjątkiem, kiedy się śmiał. Przychodził wtedy na myśl śmiech złoczyńcy... przepełnionego złem. Przynajmniej wtedy, gdy ona go słyszała.
-Ja?- Zmarszczyła lekko brwi. A no bo kto inny, zapytała samą siebie.-J-ja...
Przerwało jej wypowiedź dźwięk zamykanych drzwi. Mężczyzna, którego imię już znała, wstał. Rzucił na nią okiem i skierował się do drzwi. Nie wiedząc czemu wyszła za nim.
Rozglądała się uważnie, starając dostrzec jakieś wskazówki. W najgorszym wypadku satanistyczne znaki. Nie ujrzała ich. Dom wyglądał na przyjazny rodzinie. Przytulnie, w ciepłych barwach. Zmieniła zdanie po usłyszeniu dwóch z rodzai krzyków. Jeden typowo kobiecy i długi. Drugi krótki. Piszczący. Należący do dziecka. Ruszyła szybko w tamtym kierunku, nie wyprzedzając diabła. Poczuła smród. Smród rozkładu. Nie wiedziała tylko czego, ale wcześniej na pewno to kiedyś czuła.
Zrozumiała wkraczając do obszernego salonu. Zamarła, widząc mężczyznę zwisającego z grubego sznura. Muchy i inne owady oblazły go. W pokoju słychać było bzyczenie i płacz małej, pięcioletniej dziewczynki, która stałą wtulona w zapewne matkę. Ona nie była również mniej zaskoczona. Wszyscy zdawali się w pomieszczeniu tacy być. Oprócz wysokiego blondyna. Nawet trup wyglądał, jakby nie wiedział co tu robi.
CZYTASZ
Pan piekła i nocy
Mystery / ThrillerTajemnicza, dwudziestotrzyletnia łowczyni głów dostaje od znajomego komendanta nietypowe zlecenie. Przyjmuje je bez większego namysłu. Jednak to, co spotyka ją na miejscu, zdecydowanie przerasta jej umiejętności. Od tego momentu musi nieustająco zmi...