3.

333 31 3
                                    

Biegnę już od dwudziestu minut. Coś mi tu cały czas nie gra. Z mojego "domu" do mojej kryjówki miałam przecież jedynie dziesięć minut drogi. To przecież nie możliwe bym się zgubiła, na pewno nie. To jakiś słaby żart. Zwolniłam i szłam dalej spacerkiem, nie mogłam sobie pozwolić na zmęczenie bezsensownym biegiem. Mam dużo drogi przed sobą, skoro nie znajdę już mojej kryjówki muszę znaleźć jakieś miasteczko. Mam oszczędności i kase po mamie więc jest dobrze. Moje myśli przerywa wiewiórka skacząc w po liściach. Rozglądałam się po drzewach i krzakach. Były jakieś dziwne. Niby liście zielone, a pnie brązowe, ale jakby bez życia. Coraz bardziej mnie to niepokoi. Ten las nie jest często odwiedzany ale też nie ma w nim żadnych morderców przecież heh. Co nie? Odetchnęłam głośno i zatrzymałam się. Muszę postanowić co dalej. Odwróciłam się ale z przerażeniem stwierdziłam, że zeszłam z ścieżki podczas ucieczki i moich przemyśleń. Kurczę. Od razu sięgnęłam po telefon, ale jak można było się spodziewać nie miałam zasięgu. Pięknie. Schowałam urządzenie do kieszeni i siadłam pod najbliższym drzewem. Musiałam pomyśleć na spokojnie co robić dalej. Na powrót nie mam co liczyć, po pierwsze bo i tak bym tego nie zrobiłam, a po drugie bo się zgubiłam. Siedzenie tutaj też nie ma sensu w sumie tak jak i wędrówka w głąb lasu. Powinnam znaleźć jakaś drogę, a potem miasto. Jednsk o tej porze raczej i tak nie dam rady znaleźć niczego. Westchnęłam ciężko. Robiło się trochę zimniej bo przecież noc jest. Mimo że lato za pasem u nas noce są chłodne. Spojrzałam w górę. To drzewo nadawało się na przenocowanie. Ale z moją ręką na niewiele mi się zda. O boże moja ręką. Teraz liedy adrenalina zeszła boli jak cholera. Mam bandaże ale trzeba mi jakiegoś patyka. Rozglądam się na tyle ile pozwala mi wzrok i znajduję w miarę spory i gruby kijek. Zsuwam bluzę i obwijam ramie bandażem usztywnione kijkiem. No dobra jedna sprawa zaatwiona. Hmm. Muszę wejść na to drzewo. Nie myśląc dłużej wstałam i zacisnęłam pasek od torby na plecach. Złapałam za wystającą gałąź i zaczęłam się wspinać. Po pięciu minutach byłam we właściwym miejscu. Palce i ramie bolały mnie niemiłosiernie od tego wysiłku, ale byłam dumna z podjęcia tej decyzji. Ułożyłam się wygodnie na moim dzisiejszym "łóżku" i pozwoliłam porwać się zmorom sennym.

---Kilka godzin później- 2 w nocy---

Zerwałam się momentalnie. Miałam same koszmary przez które nie mogłam spać. Oparłam głowę o pień i patrzyłam na niebo. Gwiazdy świeciły jasno razem z księżycem. Uwielbiałam takie noce, ale teraz nie mogłam się na nich skupić. Rozmyślałam nad moim koszmarem.

Jestem sama w lesie bez niczego przy sobie. Brnę coraz głębiej w las prowadzona jakimś dziwnym przeczuciem. Cały czas czuje na sobie czyjeś badawcze spojrzenie, a z boku migają między drzewami co raz jakieś sylwetki ludzi. Jednak mimo to ja nadal idę powolnym krokiem przed siebie. Nagle staję nad urwiskiem gdzie w dole płynie rzeka. Patrzę przez chwilę na wodę, kiedy słyszę za sobą cichy warkot. Dębieje i ogarnia mnie panika. Po woli obracam się w stronę hałasu, a wtedy skacze na mnie jakiś dziwny kształt i spadam z urwiska. Krzyczę, ale to nic nie daje. Jeszcze zanim spadam do wody na górze widzę jakieś trzy dziwne osoby. Potem przebudzenie.

Ten sen musi mieć jakiś głębszy sens, jednak ja nadal nie umiem go dostrzec. Pokręciłam głową by odgonić te myśli od siebie. Trzeba się zastanowić co robić dalej bo przecież nie będe spała tu cały czas. Postanowiłam ruszyć dalej i znaleźć jakieś lepsze miejsce do spania. Zrzuciłam torbę w krzaki by nie męczyć się z jej znoszeniem, ale zdziwiło mnie, że z krzaków usłyszałam zduszony jęk. Momentalnie zastygłam z myślą, że ktoś mnie śledził. Kurde to pewnie ta sama osoba co przy domu. Po woli spojrzałam w dół na szeleszczące krzaki. Nie myliłam się ktoś z nich wyszedł przeklinając pod nosem i trzymając mój bagaż. Nie mogłam pozwolić sobie na to by jakiś stalker ukradł moje rzeczy. Zaczęłam grzebać po cichu w kieszeniach. Jest, mały przenośny scyzoryk. Dobrze że nigdy go nie wyjmuje. Ciężko będzie z moją ręką ale jolo. Schowałam się za pniem i obserwowałam chłopaka. Rozglądał się po drzewach zapewne za mną, ale kiedy mu się to znudziło zajrzał do mojej torby. O nie nikt nie będzie mi grzebał w rzeczach. Stanęłam pewnie na pniu i wzięłam głęboki oddech zamykając oczy. Po chwili otworzyłam je i skoczyłam się na chłopaka krzycząc

Życie z Creepypastami [ZAWIESZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz