Specjał cz.1 : Jeff i piwo

126 13 1
                                    

-----6 rano-----

Spałam w najlepsze śniąc o wielkim kebabie którego miałam zamiar zjeść kiedy ktoś wrzasnął mi do ucha.

-Wstaaaawaj mamy piękny dzień!-darł się ktoś na cały głos i odsłonił zasłony. Kurwa zabije go zaraz. Zakryłam oczy dłonią i rzuciłam w intruza poduszką na co on tylko mi ją odrzucił. Co za natręt. Eh i tak już nie zasne. Przetarłam z rezygnacją oczy i spojrzałam w stronę drzwi. Miałam ochotę rzucić nożem. Dobrze że nie miałm go pod poduszką tak jak zwykle. W drzwiach stał uradowany Jeff i uśmiechał się zadowolony, że mnie zbudził. Głupek.

-Co ty chcesz, że mnie budzisz o tej godzinie durniu. Życie ci nie miłe? Jest szósta rano nikt normalny nie wstaje o tej porze.-wstałam i ziewnęłam odkładając poduszkę na swoje miejsce. Jeff coś tam mamrotał ale nie mogłam dosłyszeć. Skoro mnie zbudził to niech mówi.

-Mów głośniej człowieku no. Wiesz że jestem głucha-spojrzałam na niego znacząco, a on tylko mnie zlustrował wzrokiem od głowy do stóp. Zboczeniec >.>

-Ubierz się idziemy gdzieś-rzucił w moją stronę zadowolony i wyszedł z pokoju się śmiejąc. Gh głąb do kwadratu. Jak ja nie lubię kiedy ktoś nic nie mówi konkretnego. Szlag mnie trafi. No ale ciekawe co on wymyślił. Szybko złapałam ubrania i poszłam się ubrać. Po pięciu minutach już nie wyglądałam jak roztrzepany zombie więc zbiegłam na dół prosto do kuchni. Muszę się czegoś napić bo uschne. Wpadłam do pomieszczenia i usłyszałam dźwięk upadającego szkła. Ups. Naprzeciwko mnie stał Ben z już pustą dłonią w której zapewne była leżąca teraz na podłodze szklanka. Hehe no to przypał. Popatrzyłam na skrzata i na podłogę.

-Hej-powiedziałam uradowana. Nie wiem skąd we mnie te zadowolenie.

-Kobieto nie wpadaj tak znienacka!-wrzasnął skrzat i przeklinając ruszył po szczotkę. Chyba ma kaca. Biedny. Nie trzeba było prowokować Jeffa do picia.

-Przepraszam Ben. Nie sądziłam że ktoś o tej porze może tu być. A ty nie masz kaca przypadkiem?-zaczęłam się tłumaczyć i obeszłam szkła kierując sie po coś do picia do lodówki. Ciekawiło mnie kiedy wczoraj skonczyli te durne zawody.

-Tak mam, więc z łaski swojej ciszej kobieto-Ben zmiatał szkła, a ja piłam sok. Śmiesznie widzieć w takim stanie naszego skrzata. Odłożyłam szklankę do zmywarki i ruszyłam za zielonym do salonu. Trzeba go trochę pomęczyć.

-Nie widziałeś przypadkiem Jeffa. Idiota zbudził mnie i gdzieś polazł. Wiesz jak ja nie lubie być budzona. Zawsze wtedy jestem marudnaaa-usiadłam koło Bena i patrzyłam jak włącza telewizor. Chopak skrzywił się nieznacznie na mój podniesiony głos.

-Powiedział, że idzie po piwo i zaraz wróci i błagam ciszej-rzucił obojętnie wpatrzony w ekran. Westchnęłam  i zaczęłam oglądać jakiś nudny serial.

---po paru godzinach-----

Siedziałam u siebie i czytałam książkę od Slendiego. Ten to ma gust. Akcja taka, że tylko pocałować. Jeffa nie było nadal, a chłopaki też gdzieś się ulotnili godzinę temu i nie mam z kim pogadać. Tak to jest żyć z samymi facetami i z Sally. Co do Sally. Razem  z papą też z niewiadomych mi przyczyn wyparowali. To już jest podejrzane. I to nawet bardzo. Chyba o czymś zapomniałam. Nie mogąc dłużej wysiedzieć w jednym miejscu rzuciłam książkę na łóżko i wyszłam z pokoju. Zeszłam do kuchni i postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia. Zawsze to ciekawsze od siedzenia na tyłku. Z resztą brzuch od dawna się domagał papu. Po zrobieniu sobie kanapek i ich zjedzeniu nadal się nudziłam. Nosz skalanie boskie czemu ja muszę tu siedzieć sama. Dlaczego nie mogę mieć jakiejś osoby do towarzystwa. Może być nawet Jeff. Choć lepiej nie bo jak go spotkam to zabije. Jak tak można kobiete rano znudzić i zostawić bez słowa. Wkurzona pobiegłam do siebie po słuchawki i telefon i wyszłam pobiegać. To powinno zająć mi trochę czasu oraz pomóc rozładować złość.

-----po jakimś czasie----

Biegam sobie już z pół godziny (chyba) i szczerze zudziałam się, a podobno to odpręża. No dlaczego jestem taka leniwa i wszystko mi się nudzi. (T^T) Nie widząc sensu w dalszym bieganiu zaczęłam wracać do domu. Jest ciepło ale chodząc po lesie nie odczuwałam tego upału. Ciekawe gdzie reszta nie widziałam nikogo w sumie prócz Bena i papy który powiedział że zabiera gdzieś Sally. A właśnie, jak wróci Jeff trzeba go jeszcze walnąć w ten jego głupi łeb. Dobra zanotowane. Już nigdy nie zrobi niczego podobnego. Zaczęłam śmiać się w myślach. Mój wewnętrzny monolog przerwało drzewo. A raczej to, że w nie walnełam. Auł. Kto mi tu stawia drzewa w środku lasu. Masując obolałe czoło na ziemi rozejrzałam się wkoło i z zadowoleniem stwierdziłam, że jestem już blisko domu. W końcu. Muszę się umyć. Nie chcąc tracić czasu wstałam i ruszyłam spacerkiem. Cały las żył własnym życiem i miło słuchało się jego odgłosów. Wysłuchania w tą piękną melodię lasu aż pisnęłam kiedy przy mojej nodze coś wybuchło. Kurwa! Bez zastanowienia rzuciłam się na ziemię. Co to do wuja było?! Mina czy co?!

-Mówiłem byś uważał durniu-mówił ktoś przyciszonym głosem. Skąd ja je znam..

-Sam sobie uważaj głupku- z oburzeniem odpowiedział mu drugi głos. Podczołgałam się do krzaków i nasłuchiwałam. Głosy jeszcze chwilę się wykłócały aż zauważyły moje zniknięcie. Na pewnie ich znam. Jeśli to któryś z willy nie ręczę za siebie.

-I co zrobiłeś zwiała, a zabiją nas jak jej nie przyniesiemy zaraz- pierwszy głos krzyczał na tego drugiego i już byłam pewna, że te dwa głąby to Masky i Toby. O bosz. Kto tym geniuszom powerzył złapanie mnie?

-To nie moja wina. Przez ciebie nas wysłali, ja chciałem tylko zjeść gofry z syropem klonowym- odpowiedział płaczliwym tonem Toby. A ten tylko o jednym.

-Ty i te twoje gofry, na tym świat się nie kończy *przyciszonym tonem* sernik i tak lepszy- odpowiedział Masky i ruszył się z miejsca szeleszcząc liśćmi. Toby ruszył za nim dopytując się o drugą część zdania. Debile. Robią tyle hałasu że wszystko pouciekało. Zapewne teraz wracają do willi. Ciekawe po co mieli mnie złapać. Przecież umiem chodzić no. Nie chcąc aby mnie zauważyli skacząc po drzewach ruszyłam za nimi.

Dziesięć minut potem włuczenia się za tymi głąbami dotarliśmy do willi. Ciągle kłócili się o to co jest lepsze. Gofry czy sernik. Pff wiadomo, że kebab ^^ Ju hu co za szczęście domeek. Jestem wykończona. Zostawiłam chłopaków z ich problemem i cieniem dostałam się na drzewo przy moim oknie. Sprawnie wdrapałam się na nie i wskoczyłam do środka pomieszczenia. Na reszcie cisza. Kiedy już odłożyłam telefon zlapałam czyste ubranie i weszłam do łazienki aby się umyć. Kochany prysznic.

Kiedy byłam już czysta i przebrana stwierdziłam, że przyda się coś zjeść. Chodzenie do lesie męczy i sprawia, że głodnieje. Zadowolona z pomysłu wyszłam z pokoju i zbiegłam na dół. Już od końca schodów słyszałam przyciszone głosy. Zdziwiona podeszłam do drzwi od salonu. Były lekko uchylone więc zajrzałam. Salon był pięknie przystrojony. I byli w nim wszyscy z willi. Zrobili przyjęcie i nie zaprosili mnie?! O nie, tak to nie będzie. Z rozpędu otworzyłam drzwi a wszyscy na mnie spojrzeli

-Jeeeef!!!

----------
1146 słów
Poprawiony i złożony do kupy specjal, a raczej pierwsza część. Druga na tygodniu zapewne.
Oby wszystko wyszło gut ^^
Liczę na 🌟 i 💭 moi mili ^^

Życie z Creepypastami [ZAWIESZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz