11.

44 1 2
                                    

  Czułam się wspaniale. Riki -bo tak postanowiłam nazwać ten denerwujcy głosik- jakby przejeła nade mną kontrolę. Czułam jej ekscytacje i rządzę mordu. Wślizgnełam się do pokoju z taką łatwością jakbym była kotem. Poczułam dziwne mrowienie w ustach ale to nie zakłóciło mojej koncentacji. Chłopak wgapiony w monitor chyba z kimś rozmawiał i nic nie słyszał. Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu i miałam ochote prychnąć. Wszędzie najnowszy sprzęt i tego typu rzeczy. W sumie Ben byłby zadowolony, jak już skończę to zadzwonie do niego by sobie coś wziął. No ale to na bok. Teraz najważniejszy jest chłopak, a raczej jego śmierć. Podeszłam za jego fotel i zaciągnełam się jego zachem. Dziwne ale nie skomentuje tego. Riki jakby skomlała mi w myślach bym już zaczęła. Dobra nie ma na co czekać. Jednym płynnym ruchem włączyłam młodemu komputer, a gdy ten zaskoczony zsunął słuchawki zakryłam mu usta i obruciłam przodem do mnie.

-Witaj młody-warknełam i wyszczerzyłam się. Chłopak zrobił zdziwioną minę i zastygł z przerażenia. Co za głupek.
  Szybko zwiazałam go kablem od słuchawek i odsunełam się od niego.

-Wypuść mnie! -zapiszczał jak baba i zaczął się szarpać. Nie powiem wkurzył mnie. Oby Jeff nie usłyszał. Wole by tu nie wchodził.

-Zamknij drzwi, nie chce by ten się gapił.

-Masz rację

  Doskoczyłam do drzwi i zamknęłam je na klucz który był w zamku. Po czym spojrzałam na chłopaka. Szarpał się usilnie próbując uciec. Ah, już nic mu nie pomoże.

-Uwielbiam kiedy zwierzyna myśli że ma szansę ucieczki

  Riki szalała szczęśliwa, a ja przejmowałam jej emocje. Podeszłam do młodego i przesunełam palcem po ostrzu. Na mój gest moja ofiara zacisneła oczy.

-Proszę zostaw mnie-zaskomlał drżącym głosem. Może prosić ale ja nie odpuszczę.

-Więc co najpierw chcesz mieć wycięte? Język, oczy, a może wszystkie kończyny po kolei?-obeszłam go i przyłożyłam mu nóż go gardła. Chłopak zaczał szlochać i rzucać się na boki.

-Cii, spokojnie mały- szepnęłam mu na ucho i przejechałam mu ostrzem po policzku. Chłopak zaczął ryczeć, a mnie to pobudziło do dalszego działania. Nie zważając na jęki chłopaka cięłam go po policzku  robiąc esy floresy. Czułam jakby Riki skakała mi w głowie ze szczęścia. Psychiczna osoba z niej. W sumie ze mnie też.
  Po paru minutach takiej zabawy chłopak chyba stracił sporo krwi bo tracił lekko przytomność. Hmm trzeba jakoś temu zaradzić. Spojrzałam po pokoju i widząc drzwi od łazienki szybko tam wparowałam, wlałam zimej wody do miski i wróciłam.

-No kochany, wstawaj-warknełam i oblałam go lodowatą wodą. Od razu się ocucił. No teraz możemy kontynuować.
  Zaczęłam mu wycinać język na co krzyczał i rzucał się mocno. Jaka szkoda. Kiedy już nie miał czym gadać wepchnełam jego język spowrotem do jego gęby i zakleiłam mu usta taśmą którą znalazłam na szafce. Zaczął się ksztusić własną krwią. Ah ten dźwięk był boski. Oblizałam czerwony od krwi nóż i wzięłam się za odcinanie jego uszu. Hm co by tu jeszcze.

-Musisz zaznaczyć jakoś naszą robotę. Czuję jak ulatuje z niego życie.

-Masz znowu rację. Tylko jak?

-Wyryj mu na piersi księżyc, to będzie nasz krwawy księżyc.

-W sumie to nie głupi pomysł.

  Rozszarpałam jego bluzkę i wzięłam nóż do ręki. Chłopak chyba zemdlał już do końca. Jaka szkoda. Wyryłam księżyc i podpisałam BLOOD MOON . Obtarłam nóż i z zachwyceniem obserwowałm jak mój księżyc zaczął krwawić. Czułam się spełniona. Zapatrzona w swoje dzieło nie zauważyłam Jeffa który wpatrywał się w mój księżyc.

-Niezłe, podoba mi się ta nazwa. I widzę że nie próżnowałaś-spojrzałam na niego z ukosa i uśmiechnęłam się. Czarno włosy spojrzał na mnie zadowolony.

-Uuu niezłe kły, sztuczne?-spytał i też się uśmiechnął. Kły? Podbiegłam do lusterka i na prawdę. Mam parę kłów i to nieźle ostrych. Dotknęłam ich, a moje oczy błysnęły złotym blaskiem. Zafascynowana pocierałam palcem kły na co Jeff się zaśmiał.

-No co, nie wiedziałam, że je mam-fuknełam na niego i spojrzałam na już martwego chłopaka. 

-Szkoda że tak szybko się skończyło

-Nom, wielka szkoda, dzięki za pomoc.

-Do usług.

  Z rozmyślań wyrwał mnie Jeff, szturchał mnie w ramie.

-Ziemia do Lu-mówił jak do małego dziecka na co ja go odepchnełam i fuknełam.

-Żyje, spokojnie, zadowolony?-spytałam

-Tak, tak. Dobra to się zbieramy?-spytał i zabrał mi Lire.

-Pomyślałam że można zawołać Bena by sobie coś przygarnął z tego pokoju. Jemu i tak nie będzie to potrzebne-wskazałam na chłopaka. Jeff przytaknął i odszedł wybierając numer elfa.

-Okej, poczekamy.-powiedział chłopak i rozłączył się.

-I?-spytałam.

-Mamy włączyć kompa i za chwile tu będzie. To co robimy do tej pory?-Jeff walnął się na łóżko chłopaka i poparzył na mnie z lennym na mordzie. Ugh..

-Nic-odpowiedziałam i uruchomiłam komputer.  Niech sobie nie wyobraża niewiadomo czego.

-Spokojnie, no to się zbieramy, trzeba uczcić twoją pierwszą akcję.-zaśmiał  się i popatrzył na mnie. Następnie podrzucił Lirę z łatwością ją łapiąc.

-----po pół godzinnym marszu----

-Daleko jeszcze?-pytam Jeffa znudzona.

-Taak, nie pytaj o to co minute.-odwarknął zirytowany.
  To prawda. Pytam go o to już od dziesięciu minut i powoli ma dość. Hehe, podoba mi się dręczenie ludzi. Szłam więc i szturchałam Jeff'a patykiem w plecy. Najpierw pytał zirytowny czy mnie to bawi ale po czasie zrezygnował. Zadowolona więc z zabawy szłam z czarnowłosym.
  Nagle chłopak się zatrzymał a ja na niego wpadłam sama koszkając sie kijem.

-Au, jak ty chodzisz. Przez ciebie się kujłam patykiem-jęczałam rozcierając sobie bolące miejsce.

-Cicho słysze coś a ty zagłuszasz-fuknął i zaczą się skradać.

  Poszłam za Killerem po cichu. Chłopak serio musiał coś usłyszeć bo stąpał tak aby nie wydawać zbędnych dzwięków. Doszliśmy do krzaków i schowaliśmy się w nich. Zaczełam nasłuchiwać i ja także usłyszałam kroki. Spojrzeliśmy się na siebie i zgodnie kiwnelismy głową. Zaatakujemy oboje osobe bądź osoby które są przed nami. Bezszelestnie podeszliśmy do naszej ofiary i kiedy złapaliśmy kontakt wzrokowy oboje rzuciliśmy sie na nią.
 
-Ałaa-jękneła nasza ofiara.

-Lu zabieraj te noge z mojej twarzy-jęknął Jeff.

-Lu?-spytał nadal niezydenfikowany osobnik. Spojrzalam na osobe która leżała pod Jeffem i pode mną.

-E.Jack?-spytalam skołowana. Chłopak pokiwał głową.

-Suuuper, ale moja piękna twarz nadal jest miażdzona-Jeff zaczął się wiercić przez co spadłam z niego, a sam wtedy wstał.

-Dzięki wiesz-burknełam obrażona na niego. W tym samym momencie E.Jack podał mi ręke którą przyjełam z wdzięcznością.

-Dzięki Jack przynajmniej TY jesteś tutaj tym miłym-przytuliłam go i wystawiłm język w stronę Jeffa. Chłopak tylko fuknął pod nosem pokazujac że go to nie rusza.

-Nie ma sprawy- brązowo włosy podrapał się pod włosach. Widać że cala ta sytuacja go troche speszyła.

-Dobra, a tak wgl, co ty tu robisz stary?-Jeff popatrzył na bezookiego.

-Poszedłem poszukać Lu. Papa chciał z tobą porozmawiać-powiedział E.Jack i zwrócił się w moją stronę.

-Serio?-spytałam niemyśląc. Chłopak pokiwał głową.
  Jeff nie pytał o nic więcej więc ruszyliśmy we trójkę w drogę powrotną do willi. Ciekawe o czym chce porozmawiać Slenderman, teoche to niepokojące ale przynajmniej mam okazje zadać kilka pytań. Z tą pokrzepiającą myślą szłam dalej.

Życie z Creepypastami [ZAWIESZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz