To co się działo w salonie było śmieszne. Sally i mały blond chłopak tarzali się po podłodze kłócąc się o pada. Z tego co skojarzyłam to właśnie musiał być Ben. Ładnie nawet wyglądał w tym zielonym stroju elfa. Prawie jak ten gościu w Legend of Zelda. Na kanapie siedział, a raczej spał w najlepsze Jeff. Pewnie wrócił już z tego swojego odreagowywania. chyba, że to jego sposób na odreagowanie. Mi tam wszystko jedno. Obok niego siedział znudzony tym wszystkim chłopak w niebieskiej masce. Kiedy się obruciłam w bok w kącie zauważyłam siedzącego czarno białego klauna który bawił się z jakimś dziwnym psem. O kurczę. To wygląda raczej jak jakaś zabawka genetyczna. Patrząc na to byłam bardzo rozśmieszona ale taka rodzina powinna być lepsza od tej dotychczasowej. Nie patrząc na to że wszyscy tutaj to mordercy. Nie wiem jak to z Sally więc jej nie liczę.
Popatrzyłam z uśmiechem na Toby'iego, który był jakby zły, że nikt nas nie zauważył. Jego mina była na prawdę zabawna i chciało mi się śmiać ale zanim wcieliłam to w życie złośnik postanowił dać reszcie znać że pojawił się ktoś nowy.-Ruszcie te swoje leniwe tyłki i przywitajcie się z nową lokatorką!- Toby wykrzyczał to przy moim uchu przez co chwilę dzwoniło mi w uszach. Au. Obym od tego nie została na wpół głucha. Dało to jednak przemyślany skutek bo wszyscy momentalnie się odwrócili w naszą stronę. No prawie wszyscy. Jeff w tym czasie podnosił się z podłogi na którą spadł zrywając się od nagłego krzyku. Hehe co za niefart. Uświadamiając sobie nagle że stoję na widoku wszystkich. Musiałam jednak się ogarnąć. Mam zostać mordercą muszę być odważna.
-Hej jestem Lucy- palnęłam bez zastanowienia i lekko się uśmiechnęłam Nie minęła sekunda jak reszta zaczęła się do mnie dopychać byle by być pierwszym i się ze mną przywitać. Jeff oczywiście był najgośniejszy. Z tym to będzie. Kiedy jakaś mowa Creepypasta mi się przedstawiała uśmiechała się i witałam. Nagle do mojej nogi przyczepiła się Sally. Słodka.
-Wiedziałam, że z nami zamieszkasz. Slandy nigdy by ni wyrzucił takiej ładnej dziewczyny. Wreszcie będę miała z kim się bawić. Bo pobawisz się ze mną co nie?- trajkotała dziewczynka, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Że ja ładna? Jeszcze czego. Kiwnełam głową na zgodę względem zabawy, a uradowana dziewczynka uciekła się śmiejąc. Kiedy chłopaki zaspokoili swoją ciekawość, każdy wrócił do swoich zajęć. No prawie każdy. Przede mną stał Jeff z rękami w kieszeniach i mi się przyglądał. Spojrzałam w bok mając nadzieję, że stoi tam Toby ale jego także nie było. Co za tchórz. Lekko przestraszona patrzyłam na chłopaka. który bacznie mi się przyglądał. Kiedy chciałam w końcu do niego coś powiedzieć on tylko mnie wyminął i wyszedł. Co to było?Ogłupiała do reszty stałam w opustoszałym pokoju. Coś ze mną nie tak? Po minucie takiego zacięcia, opuściłam głowę i wyszłam przez drzwi salonu na korytarz. Było południe więc słońce świeciło w najlepsze. Ciekawe co teraz robi moja mama. Jeśli żyje, czy i ona ma taką ładną pogodę? Oby tak. Tak bardzo bym chciała wiedzieć choć odrobinę więcej o niej i jej przeszłości. Skoro jest mordercą czy tam była to pewnie tu mieszkała. Tyle pytań. Nie wiedziałam jak sobie teraz poradzić. I jeszcze ten dom, czy raczej hotel. Tyle się zmieniło w tak krótkim czasie. Ba, w ciągu jednej nocy. Patrząc na okno nie zauważyłam jak za mną przebiegł tamten dziwny pies, który wcześniej był z L. Jack'iem. A raczej jego cień, bo tyle zdążyłam zauważyć nim znowu znikną. Wystraszona postanowiłam ruszyć się z miejsca i pozwiedzać resztę domu. Czemu by nie zapoznać się z nowym miejscem zamieszkania? Dobrze by było znać drogę ucieczki w razie czego. Może także znajdę jakieś samotne miejsce gdzie będę mogła pobyć sama. Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam długim korytarzem w głąb domu.
Po pięciu minutach mozolnego i nudnego spacerku po parterze, stwierdziłam, że nic ciekawego nie znalazłam. Jest tylko salon, kuchnia, jadalnia, gabinet papy, biblioteka i łazienka. Zdziwiło mnie że nikogo nie spotkałam ale to nawet lepiej. Wolę nie przebywać na razie z prawdziwymi mordercami. Pff, przecież od dzisiaj ja też nim jestem. Wzdrygnęłam się na myśl o tym. Ale nie mogę narzekać. Muszę odnaleźć mamę. Nagle wpadłam na kogoś. Jak się okazało tym kimś był E.Jack.
-Sorrki nie chciałam na ciebie wpadać Jack- powiedziałam pośpiesznie i się otrzepałam. Popatrzyłam z ciekawością na chłopaka.
-Nic się nie stało, na przyszłość się rozglądaj-powiedział bez przekonania i ruszył dalej. Dziwnie trochę. Już miałam iść na górę kiedy uświadomiłam sobie, że nie wiem nawet gdzie mam swój pokój. No byłam tam jakiś czas temu ale nadal nie pamiętam jak do niego trafić z tego miejsca. Szybko więc pobiegłam za Jack'iem. Oby mi pomógł.
-E. Jack poczekaj- zawołałam niezbyt głośno ale on już i tak stał patrząc na mnie. W sensie chyba patrzył. Sama nie wiem. Stanąłem przed nim i przytrzymałam się ściany jedną ręką. Muszę poprawić formę.
-Tak?-powiedział pytającym głosem E. Jack. Chyba nie chciał zbyt dużego zainteresowania swoją osobą.
-No bo nie wiem gdzie jest dokładnie mój pokój i chciałam spytać czy byś mógł mnie zaprowadzić- wydusiłam to z siebie na jednym tchu.- Zgódź się, inaczej będę szukała go do wieczora. Prooosze.-patrzyłam błagalnie na niego.
-Pokój masz jak zauważyłaś ze mną i Jeff'em. W sumie i tak miałem tam iść po skalpel- to ostatnie powiedział jakby bardziej do siebie. Okeej. Ale w sumie też fajnie. Czekaj. Z Jeff'em? No przecież sam rano się darł, że chce do swojego pokoju. No to pięknie.
-Serio? To fajnie. Dzięki Jack- uśmiechnęłam się lekko.
Brunet tylko się odwrócił i ruszył szybkim tempem przed siebie. Nie chcąc go zgubić ruszyłem szybko za nim. Mało rozmowny on jakoś ale nie będę naciskać. Każdy ma swoje powody. Idąc za chłopakiem rozglądam się po ścianach. Waszystko wyglądało schludnie, a ponoć mieszkają tu sami faceci nie licząc Sally. Ciekawe który jest takim czyściochem hehe. Hmm w sumie skoro już idę z Jack'iem to można by go popytać o różne rzeczy.
-Hmm, Jack a gdzie wszyscy nagle poznikali?-spytałam z ciekawością. Chłopak spojrzał na mnie.
-Są w mieście. Wrócą później. Sam też się wybieram ale zapomniałem skalpela-odpowiedział zamyślony. Hm skoro są w mieście pewnie.. O jej. Będę musiała do tego przywyknąć.
-A ty nie idziesz Lucy?-Jack spytał przystawając. Em ja? Huh..
-No ja.. Operator powiedział że proxy zabiorą mnie ma polowanie czy coś takiego. Po za tym z moją ręką dużo nie zrobię heh-zaśmiałam się lekko nerwowo.- Ciężko mi nadal myśleć o tym, że będę zabijać ludzi...-spuściłam głowę i ruszyłam dalej korytarzem.
----------------
1085 słów
Bohaterka się waha oj nie dobrze :p Ale spokojnie wszystko będzie dobrze ^^
Na ten moment potrzeba zdecydować czy shipujemy ją z kimś? Ja nadal nie mam pomysłu na to. Jesli ktoś chetny niech napisze propozycję.
Z góry dzięki ^^
🌟 i 💭
CZYTASZ
Życie z Creepypastami [ZAWIESZONA]
HorrorWięc.. Od czego zacząć.. Opowieść nie będzie kontynuowana ani poprawiana. Postanowiłam napisać ją jakby od nowa, prawdopodobnie lepsza fabuła, ciekawesze dialogi i postacie itp. Nie chcę usuwać tej bo wiem z swojego doświadczenia, że fajnie poczytać...