7

940 73 0
                                    

Wyszedłem z domu Ashley w naprawdę podłym nastroju. Nie tego spodziewałem po powrocie do rodzinnego Louisville. Sądziłem, że spędzimy z Ash wspaniałe chwile, wspominając dawne czasy, a tymaczem tajemnica goni tajemnicę. Już sam nie wiem jak interpretować zachowanie dziewczyny. Nie powiedziała mi o swoim ślubie, zataiła fakt, że się rozwodzi...
Patrząc jednak na to inaczej, nie mogłem liczyć na nic więcej. Zostawiłem tą niewinną, samotną dwunastolatkę na pastwę losu, a wróciłem dziesięć lat później, oczekując cudu? Sam jestem sobie winien.
Skierowałem swe kroki w stronę jednego z miejskich parków i usiadłem na przypadkowej ławce, chowając twarz w dłoniach. Po chwili oparłem podbródek na splecionych dłoniach i z uwagą przyglądałem się spacerującym ludziom.
Wydawało mi się, że każdy jest szczęśliwszy ode mnie. Od czego zależy szczęście człowieka? Teoretycznie jest mi w życiu dobrze, ale nie czuję się spełniony... Co jest kluczem do sukcesu?!
Z rozmyślań wyrwała mnie kobieta, która usiadła na tej samej ławce.

- Ciężki dzień? - Zapytała, a ja spojrzałem na nią z ukosa. Była młoda i dosyć niska. Jej włosy były rude niczym sierść wiewiórki, a zielone oczy z radością wpatrywały się w pejzaż. Jej delikatne rysy twarzy wydawały mi się znajome, jednak nie potrafiłem połączyć tej osoby z żadnym konkretnym imieniem.

- Szkoda gadać - westchnąłem i oparłem się plecami o deskę mocującą ławki.

- Nie ma co się dołować. Życie jest zbyt krótkie, żeby zmarnować je na smutek - szturchnęła mnie w ramię i uśmiechnęła się szeroko. - Jestem Jade.

- No jasne! Jade! - Wykrzyknąłem, a dziewczyna wbiła we mnie pytające spojrzenie. - Mam na imię Sam. Pamiętasz mnie?

- Boże, kompletnie cię nie poznałam - zaśmiała się i zaczęła mi się bacznie przyglądać. - Ale się zmieniłeś. Kiedy wróciłeś? Gdzie teraz mieszkasz? Jak ci się układa?

- Spokojnie - przerwałem jej, nie mogąc połapać się w pytaniach, które mi zadała. - Przyjechałem na dwa tygodnie. Mieszkam tam, gdzie wcześniej. A życie, jak to życie. Jakoś płynie.

- Widziałeś się już z Ashley? - Zapytała po chwili, a gdy skłamałem i zaprzeczyłem, kontynuowała. - Strasznie się stoczyła, kiedy wyjechałeś. Zamknęła się w sobie. Zawsze była typem samotnika, ale wtedy naprawdę odizolowała się od reszty. Potem był ten wypadek z jej tatą... Tak strasznie mi jej żal! Niczym nie zasłużyła sobie na takie cierpienie. Słuchaj. Z początku może być w stosunku do ciebie bardzo nieufna i zdystansowana. To zrozumiałe, że wasza przyjaźń nie odrodzi się z dnia na dzień po kilku latach! Ale może tobie wreszcie uda się ją otworzyć na świat. Powspominajcie dawne dzieje. Ale nic nie mów o jej rodzicach, ani swoim wyjeździe. Skup się na przygodach, szkole, zabawach na podwórku... Wierzę, że uda ci się zwrócić nam dawną Ashley.

- Dziękuję, Jade - odparłem i przytuliłem ją mocno do siebie. Może rudowłosa miała rację? To ja byłem problemem w całej tej zawiłej sytuacji! Ashley ucierpiała na mojej wyprowadzce najbardziej i nie powinienem dodatkowo jej dołować. Tymczasem ja robię wszystko, by bardziej uprzykrzyć i skomplikować jej życie.

- Nie ma sprawy. Muszę znikać, bo za moment spóźnię się na autobus! Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. Wpadnij kiedyś do mnie. Pierwszy dom na lewo od podstawówki. Do zobaczenia!

Odbiegła, zostawiając mnie na nowo z własnymi myślami. W końcu ociężale podniosłem się i postanowiłem wrócić do domu. Przez mnóstwo wrażeń dzisiejszego dnia nawet nie zorientowałem się, że na dworze zrobiło się ciemno.
Czym prędzej ruszyłem w stronę mieszkania. W drzwiach przywitała mnie rozzłoszczona Jennifer.

- Gdzieś ty był? - Zapytała i skrzyżowała ręce na piersi. W zasadzie to była dla mnie idealna okazja, aby znów ukryć swój sekret i nagiąć nieco prawdę. Jednakże rozmowa z Jade uświadomiła mi, że nie powinienem dłużej żyć w zakłamaniu.

- Chodźmy do pokoju. Nie będziemy stać w przejściu. Wszystko ci wyjaśnię. Ale wysłuchaj do końca!

Weszliśmy po schodach na piętro, a gdy zajęliśmy wygodne fotele, zacząłem opowiadać. Wyznania spływały po mnie jak krople deszczu. Powiedziałem Jenn wszystko, co powinna wiedzieć. Od celu przyjazdu do tego miejsca, aż po ostatnią rozmowę z Ashley. Blondynka cały czas słuchała w skupieniu, a gdy skończyłem, ukryła twarz w dłoniach i pokręciła głową z niedowierzaniem.

- Okłamałeś mnie - wyszeptała. - Przywiozłeś mnie tu pod pretekstem spotkania z rodziną, a tak naprawdę chciałeś spotkać się z jakąś typiarą! I jeszcze spotkałeś się z nią za moimi plecami. Jeśli mnie nie kochasz to mi to po prostu powiedz! Po co prowadzić tą chorą grę?

- Jennie, kocham cię - objąłem ją ramieniem i złożyłem czuły pocałunek na jej skroni. - Chciałem, żebyś znała prawdę. Gdybym cię nie kochał, nie mówiłbym ci tego, nieprawdaż? Ash to moja przyjaciółka. Po prostu nie chcę, żebyś się martwiła, kiedy wychodzę z domu i nie wracam po pięciu minutach.

- Chcesz się z nią widywać? - Zapytała i pociągnęła nosem niczym mała dziewczynka.

- Tak. Muszę jej pomóc. Jej stan emocjonalny jest... Jakby to ująć? Nie najlepszy. A ja będę lekarzem. Czuję się w obowiązku jej pomóc. Zapewniam cię, że nie masz się czego obawiać. To przyjaciółka z dzieciństwa. Nic mnie z nią nie łączy.

Nie do końca wierzyłem we własne słowa. Szczerze mówiąc, czułem coś do Ashley. Ale nie potrafiłem określić czym to "coś" było. Nie chciałem zdradzać swojej dziewczyny, ale będąc w pobliżu Ashley, serce przyjmowało kontrolę nad moim umysłem.
Czułem to nawet teraz. Wówczas, gdy nachylając się nad Jennifer, składałem liczne pocałunki na jej szyi i dekolcie oraz gdy moje ręce uważnie penetrowały każdy zakamarek jej ciała.

Dziesięć Lat PóźniejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz