8

799 74 2
                                    

- Mamo! - Wykrzyknąłem i zbiegłem po schodach z prędkością światła. Od wczoraj kłębiły się w mojej głowie setki myśli i postanowiłem, że z samego rana spróbuję naprawić swoją przyjaźń z Ashley.

- Tak? - Zapytała kobieta, wychodząc z kuchni i wycierając ręce o szmatkę.

- Wiesz dobrze, że zmieniałem telefon, numer i zniknęły wszystkie moje kontakty. Błagam cię! Powiedz, że masz wciąż numer do Ash.

- Nie mam pojęcia - odparła i sięgnęła do kieszeni po komórkę, po czym odblokowała ją. - Amanda, Alley, Brooklyn... Nie, nie mam tutaj Ashley.

Przetarłem dłońmi twarz, próbując ukryć zażenowanie. Przecież mama i Ashley mieszkają ze sobą po sąsiedzku od dwudziestu lat! Jakim cudem nie wymieniły się numerami?!

- A może jest zapisana pod inną nazwą? To dla mnie ważne - nalegałem, przeskakując nerwowo z nogi na nogę.

- Masz szczęście, że nigdy nie usuwam żadnego kontaktu. Jeżeli kiedykolwiek dzwoniłeś z mojej komórki do Ashley, mam to tutaj zapisane. Sprawdźmy - mama zaczęła przesuwać palcem do ekranie i uważnie analizować to, co widziała. - Hmmm. To może cię zainteresować. Jest tutaj kontakt podpisany jako Wiadereczko.

- Co? - Pokręciłem głową i wyrwałem jej urządzenie z dłoni. Przed oczami zaczęły mi się pojawiać niezliczone obrazy. Wiadereczko to przezwisko Ash jeszcze za czasów wczesnego dzieciństwa. Z początku nie lubiliśmy się za bardzo. A ja bardzo chciałem zwrócić jej uwagę i móc się z nią zaprzyjaźnić. Wsypałem jej do torebki wiaderko pełne piachu, ponieważ myślałem, że to ją rozśmieszy. Lecz stało się coś zupełnie innego. Ta dwunastolatka rzuciła się na mnie, a potem szczerze mnie znienawidziła. Wybłagałem jej koleżankę o numer do brunetki. Dzwoniłem do niej setki razy, żeby ją przeprosić, a ponieważ nie znałem jej imienia, zapisałem ją jako Wiadereczko. Na samo wspomnienie tamtych chwil uśmiech wkradł się na moją twarz. Jednak Jade miała rację. To właśnie takie chwile budują naszą osobowość, a zapominając o tym tracimy to, co najcenniejsze.

Chwyciłem za długopis i zapisałem numer do Ashley na nadgarstku, co spotkało się z zaskoczonym spojrzeniem mamy. Zignorowałem ją jednak i pobiegłem na piętro, chwytając za telefon. Trzęsącymi się dłońmi przycisnąłem odpowiednią sekwencję cyfr i usłyszałem pierwszy sygnał. Po chwili w słuchawce rozbrzmiał miękki głos Ashley.

- Kto tam? - Zapytała, a ja wziąłem głęboki oddech i uśmiechnąłem się, choć wiedziałem, że dziewczyna tego nie zobaczy.

- Sam. Zanim się rozłączysz, wysłuchaj mnie - odparłem szybko i nie czekając na odpowiedź, kontynuowałem. - Przepraszam za swoje zachowanie. Zamiast cię wspierać w tym trudnym okresie, dokładam ci tylko zmartwień. Myślałem, że gdy już wrócę, wszystko będzie takie jak dawniej i nie sądziłem, że... Miałem przeświadczenie, że będziesz na mnie czekać. Nie brałem pod uwagę tego, że chcesz ułożyć sobie życie. Jestem pieprzonym egoistą!

- Sammy, daj spokój - odpowiedziała łagodnie. - Nie jestem zła. To ja okłamałam ciebie, pamiętasz? Nie możesz się obarczać za moje życiowe błędy! To słodkie, że ci jednak zależy na naszej przyjaźni. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy twój przyjazd... To najlepsze co mnie w życiu spotkało.

- Mówisz poważnie? - Wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu i opadłem na łóżko z ulgą. - Strasznie się stresowałem przed tą rozmową. Pół nocy nie przespałem! Bałem się, że po prostu nie będziesz chciała już ze mną rozmawiać... Jesteś dla mnie bardzo ważna.

- Ty dla mnie też. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, tak?

Przez chwilę się zawahałem. Czy chcę tego? Czy w ten sposób nie zamknę sobie drzwi do ewentualnego związku z Ashley?
Patrząc na to inaczej, nie mam prawa od niej tego żądać, a sam obecnie mam dziewczynę... I kocham ją. Chociaż może nie tak bardzo jak niedawno. Mam wrażenie, że moje serce jest podzielone na pół. Z jednej strony to, co znam i kocham, czyli Jennifer i Nowy Jork. Z drugiej - dawna przyjaźń, która zaczyna mnie pochłaniać bez końca. Minęły już trzy dni z mojego dwutygodniowego urlopu, a ja utknąłem w martwym punkcie.
Ashley coraz mocniej odciska na mnie swoje piętno i czuję, że nie jest już dla mnie tylko przyjaciółką. Kiedy ją widzę, cały promienieję. Chciałbym jej to powiedzieć, ale ona z kolei jest teraz w trakcie procesu rozwodowego. Nie mogę wyskoczyć jak Filip z Konopi ze swoim wyznaniem.
No i najważniejsza sprawa... Co ja powiem Jennifer? Ta niepozorna blondynka ukręci mi kark, gdy dowie się, że moje uczucia zmieniły obiekt zainteresowań. Wywiozłem ją na odludzie, zatajając prawdziwy powód wyjazdu, a na dodatek chcę ją zostawić na pastwę losu dla dawnej przyjaciółki?
To brzmi okropnie. Nie byłbym w stanie zranić Jenn w ten sposób.

- Tak - wyszeptałem po chwili. - Najlepszymi.

- Cieszę się. Spotkamy się wieczorem? Może wspólny wypad do kina? Grają niezły film. "Dziewczyna z portretu". Co ty na to? Możesz zabrać swoją ukochaną.

- Świetnie - wykrzywiłem się, wyobrażając sobie Jennifer, opowiadającą o swoich "fantastycznych" ubraniach i krytykującą otwarcie styl Ashley. O wiele bardziej pasowała mi perspektywa spędzenia romantycznego wieczoru sam na sam z Ashley. - Jennifer nie pójdzie. Ma spotkanie z... Przyjaciółką. Ale ja przyjdę po ciebie o siódmej. Do zobaczenia.

Dziewczyna rozłączyła się, a ja przyłożyłem telefon do serca, rozmyślając o tym, jak będzie wyglądać Ashley na naszej pierwszej nieoficjalnej randce.

Dziesięć Lat PóźniejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz