16

718 57 12
                                    

Z prędkością światła pobiegłem do restauracji, w której pracowała Ashley i nawet nie zwracałem uwagi na samochody, których kierowcy rzucali pod moim kątem nieprzyjemne komentarze, gdyż przechodziłem przez jezdnię, nie patrząc nawet czy coś nadjeżdża. Wiem, że to było idiotyczne, ale kiedy naprawdę się w coś zaangażuję, jestem w stanie poświęcić absolutnie wszystko. Gdy dotarłem na miejsce, zdyszany przyłożyłem twarz do zimnej szyby, za którą znajdował się mój cel. Zajrzałem do środka i ujrzałem mnóstwo stolików i kilku klientów, którzy patrzyli się na mnie ze zdziwieniem. Uniosłem brew, dając tym samym znak, że jestem zażenowany i odsunąłem się trochę, co okazało się błędem, gdyż uderzyłem plecami o jakąś kobietę.
Była niska, krępa i prawdopodobnie starsza ode mnie, a jej czarne jak smoła włosy i mocny makijaż z pewnością nie zachęcały do bliższego poznania.

- Uważaj jak łazisz! - Wrzasnęła, lecz gdy podniosła na mnie wzrok, jej źrenice niebezpiecznie się rozszerzyły. - W sumie to nic się nie stało... Nie codziennie lecą na mnie tacy przystojniacy!

- Nie może być! - Odparłem z udawanym zaskoczeniem, starając się na nią nie patrzeć. Usta miała umalowane krwistoczerwoną szminką, zmarszczki ukryte pod toną pudru, a rzęsy niemal kruszyły się od nadmiaru tuszu. Osobiście uważam, iż makijaż dodaje kobiecie piękności, ale we wszystkim trzeba znać umiar. Nienawidzę, gdy dziewczyna jest umalowana "na sztywno", tak, że praktycznie nie może się uśmiechać lub skrzywić. To odtrąca mężczyzn ale jak widać nie każda pani o tym wie. - Przepraszam za kłopot. Pogadałbym dłużej, ale śpieszę się, także...

- Ależ poczekaj! Gdzie tak pędzisz? - Zbliżyła się do mnie i dotknęła palcem mojego policzka, co sparaliżowało mięśnie w moim organizmie. - Musimy się poznać. Nie sądzisz?

- Nie jestem sędzią - uśmiechnąłem się szeroko i choć wiem, że żart ten nie był na szczególnym poziomie, i tak przybiłem sobie w duchu piąteczkę za perfekcyjną ripostę. - A teraz naprawdę muszę zmykać, gdyż kobieta moich marzeń czeka na mnie w tej restauracji.

- Świnia! - Parsknęła czarnowłosa i odwróciła się ostentacyjnie, aby odejść.

Pokręciłem głową z zażenowaniem i wskoczyłem na jeden z trzech schodków, umożliwiający dostanie się do drzwi wejściowych knajpki "Bon Apetit".
Po chwili pchnąłem wielkie, oszklone drzwi i rozejrzałem się, próbując zlokalizować Ashley. Niestety jej nie zobaczyłem, więc zająłem jeden z kilkunastu wolnych stolików. Restauracja sprawiała wrażenie bardzo przytulnej i porządnej. Ściany były jasne, a na nich zawieszono czarno-białe fotografie przedstawiające gwiazdy dawnego kina takie jak Marylin Monroe, Gretę Garbo czy Charlie Chaplina. Czerwone obrusy na stołach tworzyły ciekawy kontrast z ciemnym pomieszczeniem. Na suficie nie wisiał żaden żyrandol ani lampa. Jedynie otwory w powierzchni i umieszczone w nich żarówki oświetlały pokój.
Kręciłem głową w tą i z powrotem, szukając Ash, jednak kompletnie nie mogłem jej znaleźć. Przez moment w moim umyśle pojawiła się ulotna myśl: Może pomyliłem restaucje?
Przekręciłem ciało o 180 stopni i rozglądałem się badawczo, gdy usłyszałem chrząknięcie i melodyjny głos.

- Co dla pana? - Błyskawicznie odwróciłem się przodem do stolika, a moim oczom ukazała się brunetka o zielonych oczach. Ta, której szukałem. - Sam?! Mówiłam, żebyś nie przychodził... Myślałam, że żartujesz! Nie wyjdę z pracy.

- No pewnie, że nie - uśmiechnąłem się i zacząłem bacznie lustrować jej sylwetkę. Ubrana była w białą koszulę i czarną, krótką spódniczkę. Na szyi miała zaś zawiązaną czarną muszkę. Wyglądała jednocześnie uroczo i pociągająco. - Skoro już przyszedłem to chciałbym coś zjeść.

- Dobrze. W takim razie co chciałbyś zamówić? - Wyjęła notesik oraz długopis i czekała aż zacznę dyktować. Była wyraźnie zirytowana, ale podobał mi się sposób, w jaki marszczy zabawnie nos.

Dziesięć Lat PóźniejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz