Prolog

18K 1K 1K
                                    

Podniosłem się lekko na łokciach, kiedy poczułem miękkie, ciepłe wargi Yoony na swoich. Uśmiechnąłem się, podciągając ją na kolana. Po kilkunastu sekundach pocałunku odsunąłem się od dziewczyny, cmokając ją jeszcze w nos.

- Cześć - przywitała się słodkim głosem, niezauważalnie pochylając głowę w moją stronę. - Tęskniłam za tobą.

- Widzieliśmy się dwa dni temu - zaśmiałem się krótko, lustrując jej śliczną, bladą twarz.

- No właśnie, dwa długie, męczące dni bez ciebie to istna wieczność - jęknęła, siadając na łóżku obok mnie.

- Niestety, dziś się mną nie nacieszysz, zaraz jadę do mamy. Znowu chce się zobaczyć - powiedziałem. - I nie, nie pojedziesz ze mną. Nalegała, żebym był sam - wyprzedziłem jej pytanie. W odpowiedzi smutno pokiwała głową.

- Dobrze, oppa - westchnęła, a we mnie uderzyła fala ciepła przez to, jak mnie nazwała - Zadzwonisz? - zapytała, chociaż oboje wiedzieliśmy, że to jedynie pytanie retoryczne.

Pożegnałem się z nią szybko, wsiadłem w samochód i skierowałem się w stronę domu matki.

To już trzeci raz w ciągu tygodnia, kiedy nalega na spotkanie. Zawsze zapowiada, że to coś "ważnego i niemogącego zwlekać", a zazwyczaj kończy się na oglądaniu przypadkowej dramy.

Moi rodzice, a zwłaszcza rodzicielka, byli nadopiekuńczy do granic możliwości. Troszczyli się o mnie przesadnie, idealizowali wszystko, co było ze mną związane, a przy tym potrafili być surowi i krytyczni. Byli w stanie dać mi wykład na dwie godziny na temat pralni chemicznych albo całymi dniami mówić o tym, jak bardzo nienawidzą wszystkiego, co odstaje od normy społecznej. Kochałem ich, byłem im wdzięczny za to, co dla mnie zrobili, ale czasem czułem, że nie mogę na nich polegać.

Oczywiście nie miałem prawa narzekać. Prócz szczęśliwej rodziny była też Yoona. Została moją dziewczyną kilka miesięcy temu i myślę, że związanie się z nią należało do najlepszych decyzji, jakie kiedykolwiek podjąłem. Kochałem ją najbardziej na świecie, rozumiała mnie, akceptowała i dopełniała. Nigdy nie zawiodła, nie okazywała zazdrości, chętnie przystawała na moje propozycje i umiała wyrażać swoje zdanie. Wybiegaliśmy razem daleko w przyszłość: planowaliśmy po mojej służbie w wojsku rodzinę, czasem szukaliśmy dla siebie domu, chociaż do wspólnego mieszkania zostało jeszcze sporo czasu, nasi rodzice też przypadli sobie do gustu - jednym słowem tworzyliśmy perfekcyjny związek. Oczywiście, zdarzały się kłótnie, chwilami miałem dość i czułem się niezrozumiany czy pominięty, ale zawsze uznawałem to za nieistotną potyczkę.

Miałem też trójkę przyjaciół, którzy zastępowali mi Yoonę, kiedy gdzieś wyjeżdżała albo nie miała czasu. Yoongi, Hoseok, Namjoon i ja znaliśmy się od piaskownicy. Z dwójką z nich chodziłem do szkoły, łączyły nas podobne zainteresowania, rozumieliśmy się bez słowa. Kiedyś mieszkaliśmy na jednej ulicy, jednak kiedy osiągnąłem wymarzone dziewiętnaście lat, zamieszkaliśmy całą czwórką w małym parterowym domku, który opłacaliśmy sami, dorabiając po szkole na różne sposoby. Oczywiście, nie obyło się bez zażaleń Yoony, była wręcz oburzona tym pomysłem, jakbym wybierał chłopaków zamiast niej. Po jakimś czasie pogodziła się z tym, że nie jest jedyną osobą w moim życiu. Polegałem na nich w stu procentach, traktowałem jak braci. Większość czasu się wygłupialiśmy, żartowaliśmy i naśmiewaliśmy z byle czego, ale kiedy sytuacja tego wymagała - stawaliśmy się poważni.

Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego życia.

- Jesteś! Nareszcie! Dlaczego przejechanie kilku ulic zajmuje ci tyle czasu? - usłyszałem oburzony głos mamy, na co od razu się uśmiechnąłem. Zatrzasnąłem drzwi, stając na podjeździe. Dziwię się, że ten samochód wciąż jeździł - użytkowany przez naszą czwórkę ponad rok, codziennie, bez przerwy.

- Nie oczekuj ode mnie przyjazdu w minutę - westchnąłem, całując przelotnie policzek matki.

- Niech zgadnę, znowu przyszła Yoona? - zapytała ze śmiechem.

- Tak, znowu - westchnąłem. - Jest tata? - zmieniłem temat.

Weszliśmy do domu. Zsunąłem szybko buty, zdjąłem szal, powiesiłem płaszcz na wieszaku. Poszedłem do kuchni, gdzie nalałem sobie wody, a następnie usiadłem na blacie.

- Nie ma. Jak ci idzie w szkole, Tae? Jak zacząłeś semestr? - teraz ona pokierowała rozmowę na inny tor.

- Mamo, przez telefon mówiłaś, że to coś ważnego. Ściągnęłaś mnie tu tylko po to, żeby pytać, jak moja nauka? - przewróciłem oczami.

- W sumie to nie było nic takiego - przeciągała. - Poza tym, powinnam pytać o takie rzeczy! To twoja ostatnia klasa - dodała z oburzeniem.

Przez chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią, a kiedy chciałem zacząć ją przekonywać o mojej ambicji, która gwarantowała dobre oceny, przerwał nam telefon. Pospiesznie wyciągnąłem go z kieszeni dżinsów, wiedząc, że matka nie lubi, kiedy coś lub ktoś jej przerywa. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Yoongi" oraz nasze wspólne zdjęcie.

- Czego, Suga - odebrałem, nie siląc się na uprzejmość.

- Ciebie też dobrze słyszeć, przyjacielu - powiedział sarkastycznym głosem. - O, czyżbyś przyzwyczaił się do mojego uroczego przezwiska? - dodał ze śmiechem.

- Jeśli cały czas powtarzasz o tym, jak biały i słodki jesteś, niestety, to zostaje - mruknąłem. - O co chodzi?

- Jesteś mi potrzebny. No, może nie dosłownie ty, ale nasz samochód. Zapomniałeś, że mam dziś randkę z Jiminem?

- Wy nadal się spotykacie? - zdziwiłem się, ale napotykając karcący wzrok matki, dodałem szybko: - Dobra, zaraz będę.

- Dzięki - przerwał połączenie.

- Zbieram się - powiedziałem, modląc się w duchu, żeby matka odpuściła sobie protesty. Niestety, modlitwy nie zostały wysłuchane.

- Co? Już? Dopiero przyjechałeś!

- Yoongi dzwonił i powiedział, że... - zacząłem, ale nie dane mi było skończyć.

- Yoongi, Yoongi, Yoongi! - krzyknęła. - Jak nie Yoongi, to Namjoon albo Hoseok! Widzisz świat poza nimi? Oni kiedyś odejdą, a matka będzie zawsze!

Poczułem ogarniającą mnie złość. Nienawidziłem, kiedy wątpiła w moją przyjaźń z nimi, zważając na to, ile lat już trzymaliśmy się razem. Jak zwykle dramatyzowała.

- Nie mam zamiaru nawet na to opowiadać - odparłem chłodno, kierując się do przedpokoju.

Wyszedłem z domu chwilę później, zaciskając mocno usta. Bez pożegnania odjechałem spod domu matki, kierując się do własnego. Znalazłem się pod nim szybciej, niż przypuszczałem.

- Od kiedy twoje "zaraz będę" jest dosłowne? - przywitał mnie przyjaciel.

- Daruj sobie, proszę - westchnąłem, zamykając oczy. Położyłem ręce na biodrach.

- Co sprawiło, że mały Tae jest zły? - Yoongi wydął dolną wargę, doprowadzając mnie tym do szału.

- Suga! - krzyknąłem w akcie zrezygnowania.

- Czemu tu jest tak głośno? - do pokoju wszedł Hoseok. Świetnie, jeszcze jego tu brakowało.

- Odsuń się na bezpieczną odległość, on gryzie - ostrzegł Min.

- Potwierdzone?

- Mam was dość - powiedziałem. Hobi i Suga w jednym momencie wymienili znaczące spojrzenia, a następnie rzucili się na mnie, zamykając w szczelnym uścisku.

- My ciebie też kochamy, Tae.

- Jeszcze może Namjoon niech przyjdzie - warknąłem, próbując się wyrwać.

- Ktoś mnie wołał? - usłyszeliśmy. - O, widzę grupowe tulenie? Mogę dołączyć? - zapytał retorycznie.

Po chwili zostałem objęty przez kolejną parę rąk. Chłopcy zaczęli żartować z mojego humoru, a próba udawania obrażonego spełzła na niczym w momencie, kiedy na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech spowodowany tymi idiotami.

TRANCE | kth.jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz