4

6.2K 691 193
                                    

Minęły dwa tygodnie. Czternaście dni od czasu kłótni z Yooną i chłopakami. Nie rozmawiałem z nikim z tej trójki. Co prawda Hoseok i Namjoon kilka razy podejmowali próbę rozmowy, jednak szybko ich zbywałem zdawkowymi odpowiedziami lub zwyczajnie olewałem. Co do dziewczyny, dzwoniła i pisała, ale nie zwracałem uwagi na jej wiadomości ani połączenia. Nie potrafiłem nawet w racjonalny sposób wytłumaczyć swojego zachowania. Na początku miałem nadzieję, że przynajmniej Yoongi mnie poprze, jednak ten stwierdził, że nie będzie się w to mieszał, bo to nie jego sprawa. Moją ostatnia deską ratunku miał być Jungkook. On także postanowił zachowywać się, jakby wydarzenia z soboty się nie wydarzyły. Nie miałem zamiaru nalegać. Ograniczał naszą relację do przywitania i pożegnania. Zostałem więc w tym sam.

Najgorsze były noce. Hobi przychodził spać do naszego pokoju późno albo nie spał wcale lub nocował u reszty. Słyszałem śmiechy dochodzące z salonu. Nie zaprzestali organizowania wieczorów filmowych, to ja po prostu przestałem w nich uczestniczyć. Każdego wieczora któryś z chłopaków pukał do drzwi, pytał, czy dołączę. Zawsze odpowiadałem milczeniem. Wychodziłem tylko w razie konieczności - nie jadłem z nimi posiłków, nie witałem się, nie spędzałem czasu. Bolał mnie fakt, że taka błahostka podzieliła nas do granic możliwości. Częściowo byłem sobie winien - oni próbowali się pogodzić, ja nie. Mogłem dawno zakończyć ten spór, ale wolalem w nim tkwić, użalając się nad sobą. W pewnym momencie przytłoczyła mnie ta samotność, ale byłem przepełniony zbyt wielką dumą, żeby przeprosić. Kiedy nie wytrzymywałem siedzenia w zamknięciu, wychodziłem. Wybierałem się nad jakieś jeziora, gdzie spędzałem wiele godzin, spacerując dookoła oczek wodnych. Tylko raz postanowiłem pójść do ludzi z nadzieją, że chociaż na jakiś czas zapomnę o przyjaciołach. Wybrałem wtedy kawiarnię. Było późno, a mimo to wszystkie stoliki oblegali klienci. Usiadłem więc przy barze. Chłopak, który mnie obsługiwał, od razu zauważył, że coś jest nie tak. Byłem zbyt rozżalony i osamotniony, żeby wciąż to w sobie tłumić. Opowiedziałem mu całe zajście z najmniejszymi szczegółami. Uznałem, że nie mam nic do stracenia, bo i tak się nie znaliśmy, a jeśli będę żałował zwierzeń, więcej się tam nie pojawię. Tak też się stało. Postanowiłem nie przychodzić do lokalu,  w którym pracował - jak się wcześniej dowiedziałem - Jin. Mimo to zapisałem sobie jego numer, gdyby naszła mnie ochota na rozmowę.

Po cichu liczyłem, że chociaż dzieciak zacznie się odzywać. Ten jednak miał swoich kolegów, swoje sprawy, swoje życie i dał mi jasno do zrozumienia, że sobotnia relacja była chwilowa i przepadła bezpowrotnie. Przerwy spędzałem sam, zazwyczaj wychodząc na dwór i siedząc na ławce. Słuchałem muzyki w słuchawkach, oglądałem dramy, czytałem jakieś tandetne opowiadania, a w ostateczności robiłem zdjęcia. Powrót ze szkoły do domu nazwałem w myślach powrotem do więzienia, jakkolwiek żałośnie to brzmiało. Musiałem jednak przyznać, że nie czułem się tam dobrze. Nie mogłem uwierzyć też, że jestem tak uparty i tkwię w tym tyle czasu. Kilka razy podejmowałem próbę wytłumaczenia sobie swojego zachowania. Za każdym jednak moje przemyślenia sprowadzały sie do Jungkooka. Kiedy podejmowałem decyzję o pogodzeniu z tą trójką, a właściwie czwórką, jeśli liczyć Sugę, który także przestał sie do mnie odzywać, przypominał mi się jego obojętny uśmiech i niezależność. I nawet wtedy, gdy nie rozmawialiśmy, próbowałem przed samym sobą udowodnić, że nie jestem ani trochę uległy. Sposób, w jaki mówił mi podczas odprowadzania o mieszkaniu w pojedynkę i samowystarczalności, imponował mi. Chciałem być wtedy jak on, samodzielny, bez potrzeby rozmowy z ludźmi, zdany na siebie. Między nami była jedna zasadnicza różnica: jemu to wychodziło, a mi niekoniecznie. Po pewnym czasie swój stan nazwałem blokadą. Tkwiłem więc w blokadzie ponad dwa tygodnie i nic nie wskazywało na to, żeby mi miało przejść.

Wszystko spotęgowało się, kiedy dosiadł się do "mojej" ławeczki na dworzu. Uznałem, że przynależy do mnie, skoro okupuję ją niezmiennie na każdej przerwie już tyle dni. Jungkook zwrócił moją uwagę lekkim szturchnięciem. Wyjąłem wtedy słuchawki z uszu i dokladmie zlustrowałem jego twarz. Wesołe iskierki w oczach paliły się jak zazwyczaj, a włosy były idealnie ułożone. Nic nowego, wciąż ten sam dzieciak pełen ukrytego aegyo.

TRANCE | kth.jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz