7

5.6K 661 173
                                    

Drogę na mostek pokonałem w kilka minut. Nie spieszyłem się, wiedziałem, że Jungkook i tak się spóźni. Zawsze wstawał wcześniej ode mnie, a i tak przychodził w umówione miejsce po mnie. Tak było także tym razem. Zobaczyłem go, będąc opartym o deski kładki. Szedł w dużej bluzie z Adidasa i czarnych dresach. Znów zdecydował postawić na brak makijażu, jego włosy pozostawały w nieładzie. Będąc kilkanaście metrów ode mnie, pomachał mi energicznie. Po raz drugi mogłem pokusić się o stwierdzenie, że wyglądał jak mała, słodka kulka. 

- Hej, dzieciaku - powiedziałem, gdy stanął koło mnie.

- Hej, starszaku - odpowiedział klasycznie. Od jakiegoś czasu witaliśmy się w ten sposób. Nazywałem to osobistą formą sympatii.

- Jakie miejsce chcesz mi dzisiaj pokazać? - zapytałem. Ten tylko uśmiechnął się tajemniczo i złapal mój nadgarstek. - Mam rozumieć, że to niespodzianka?

- Dokładnie tak - przytaknął. Ruszyliśmy w stronę, gdzie zamierzał zaprowadzić mnie Jungkook. W drodze narzekaliśmy na zimno, jak zazwyczaj. Jeon śmiał się z moich zaczerwienionych policzków, pokusił się nawet o dźganie ich swoimi kościstymi palcami. Oczywiście to on mówił cały czas, dając mi dojść do głosu rzadziej niż częściej. Mimo to nie przeszkadzało mi to, lubiłem jego opowiadania. Czasem tylko burczałem o jego gadatliwości, ale wtedy zbywał mnie pośpiesznie tłumacząc, że zaraz zgubi wątek i zapomni, o czym mówił. 

Szliśmy więc, Jungkook się produkował, ja słuchałem. Nie było między nami żadnej niezręczności. Wyzbyliśmy się jej na początku, w czasie pierwszego spaceru. Później nasza znajomość rozrosła się w koleżeństwo, a teraz tkwiliśmy między tym a przyjaźnią.

- Żartujesz sobie? - zaśmiałem się, widząc miejsce, w które zostałem przyprowadzony. Przeszedłem przez furtkę i znalazłem się na maleńkim placu zabaw. Znajdowały się tu jedynie dwie huśtawki i zjeżdżalnia. Wszystko pokrywała rdza i zdawało się, że konstrukcje zaraz mogą się rozpaść. Mimo wszystko placyk w otoczeniu drzew, z dala od ulicy, wydawał się uroczy. 

- Zdejmij buty - poprosił chłopak. Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na piasek na ziemi. Wydawał się być brudnym i zimnym. Spojrzałem na niego z wahaniem, jednak kiedy dostrzegłem jego błyszczące oczy, w których zebrały się łzy, zrobiłem to natychmiast.

- Dlaczego płaczesz? - zapytałem, kiedy zmoczył swoje policzki. - Boże, Kook - jęknąłem, podchodząc do niego i przytulając do siebie. 

Byłem nieco wyższy. Objąłem jego ramiona, przyciągając do szczelnego uścisku. Kiedy ten rozpłakał się na dobre, zacząłem się lekko kołysać, by go uspokoić. W tamtym momencie wydawał mi się cholernie drobny, cholernie słaby i bezbronny. 

- Co się stało? - powtórzyłem. 

- Przychodziłem tutaj z bratem - odezwał się płaczliwie. Jego głos drżał niebezpiecznie, zwiastując kolejne łzy. Nie pomyliłem się - Jungkook znów zaczął szlochać. Nie drążyłem tematu, bo przypomniała mi się sytuacja z Sugą sprzed kilku tygodni. Jeśli będziesz chciał, to mi powie, jeśli nie - nie będę naciskał. - Kiedyś ci o tym opowiem, to nie jest czas i miejsce na takie rozmowy - wymamrotał markotnie.

Wiedziałem, że zaraz się odsunie. Nie chciałem, żeby to robił, przytulanie go było przyjemne i mogłoby trwać wiecznie. Posunąłem się wtedy do czegoś, czego żałowałem jeszcze przez kilka dni. Złożyłem lekki, prawie nieodczuwalny pocałunek na jego włosach. Czułem, że przesadziłem, a dzieciak jedynie utwierdził mnie w tym przekonaniu, odsuwając się gwałtownie. Zlustrował wtedy dokładnie moją twarz. Miałem wrażenie, że zatrzymał się chwilę dłużej na moich ustach, jednak mógł to być tylko mój wymysł. Ostatecznie uśmiechnął się lekko, jednak nie dosięgnęło to jego czerwonych od płaczu oczu. 

TRANCE | kth.jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz