9

5.3K 665 485
                                    

- Nareszcie! - krzyknąłem, wychodząc ze szkoły. Byłem wykończony dzisiejszym dniem i jedyne, o czym marzyłem, to pójście spać.

- No, jak ci poszło? - zapytał Jungkook, który skończył wcześniej ode mnie i zadeklarował, że poczeka.

- Nie wiem - westchnąłem z uśmiechem, schodząc po schodkach. - Chyba dobrze. Znaczy, matma poszła raczej średnio, ale poza tym jestem zadowolony. A ty?

- Liczę na jakieś dziewięćdziesiąt procent ze wszystkiego - wyszczerzył się chłopak.

Poszliśmy do jego domu. Jeon zaproponował uczczenie napisanych egzaminów jakimś alkoholem. Jego wybór padł na wino.

- Czy powinienem pytać, skąd to masz? - powiedziałem niepewnie.

- Nie - zachichotał. - Chyba nie masz wątpliwości, co?

- Nie wiem - odparłem szczerze. - Nie jesteś jeszcze przecież pełnoletni.

- Tae, przestań zrzędzić. Przecież nic się nie stanie, tak? To tylko jedna butelka.

Jego słowa ani trochę mnie nie przekonywały do tego pomysłu, mimo to się zgodziłem. Miało być niewinnie, mieliśmy się jedynie wstawić, mieliśmy nie przesadzać. Niestety, każdy kolejny łyk nas rozluźniał. Wreszcie zapomniałem o wszystkich problemach związanych ze szkołą i Yooną. Zawroty głowy i plątanie języka sprawiały, że czułem się naprawdę dobrze. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęło się ściemniać.

- A wiesz co? - wydukał niezrozumiale Kook, napełniając ponownie kieliszki. - Jung-hyun by cię polubił.

- Przecież może - odpowiedziałem logicznie. - Zaproś go. Chcę poznać brata mojego przyjaciela.

- Nie mogę - zaśmiał się w odpowiedzi chłopak.

- Dlaczego nie?

- Nie mogę - powtórzył. - Przecież go nie wykopię.

Zakręciło mi się w głowie. Zrozumiałem, co Jungkook miał na myśli. Spojrzałem na niego, a gdy dostrzegłem łzy w kącikach jego oczu, momentalnie przytuliłem go do siebie.

- Kook - jęknąłem ze smutkiem. Ten zaczął szlochać w mój rękaw. Próbował nie płakać, jednak im bardziej się starał, tym gorzej mu wychodziło.

- Przeze mnie masz mokrą koszulę - wyszeptał. Odsunął się ode mnie na kilka centymetrów tak, że dzieliło nas naprawdę niewiele, praktycznie stykaliśmy się nosami. - Przepraszam.

Jego oddech uderzył we mnie, przez co zrobiło mi się duszno. Był piękny, był najpiękniejszą osobą na świecie.

- To nic - zapewniłem, drżąc. - Za dużo płaczesz, wiesz?

- Lubisz mnie? - zapytał nagle, nadal będąc tak niewielką odległość ode mnie. Pachniał słodko. Postanowiłem dać się ponieść chwili i wykorzystać naszą nietrzeźwość.

- Lubię.

To jedno słowo wyszło z moich ust sprawiając, że przez dzieciaka przeszły dreszcze.

- To dobrze - usłyszałem - bo ja ciebie też lubię. Nie wiem tylko, czy mówimy o tej samej formie lubienia.

- A o jakiej formie lubienia ty mówisz? - odważyłem się zapytać. Modliłem się, żeby miał na myśli tą, co ja.

- Cóż - zaczął. - Jeśli za każdym razem, kiedy jesteśmy blisko siebie, jak teraz, chcę, żebyś mnie pocałował i tęsknię za tobą, myślę o tobie, uwielbiam z tobą rozmawiać i jesteś jedyną osobą, która mnie tak interesuje, to chyba nie jest przyjaźń.

TRANCE | kth.jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz