Rozdzial XXXIV

227 22 1
                                    


Wraz z rytmem muzyki skręcił w leśną uliczkę, która prowadziła prosto na, o dziwo, parking. Trochę dalej znajdował się dworzec, do którego trzeba było wspiąć się po schodach. Cały obszar dworca wyglądał trochę jak opuszczony. Rośliny dodawały pewnej dzikości temu otoczeniu. 

Mia z podenerwowaniem westchnęła. Jej przypuszczenia powoli się sprawdzały. Mimo obietnic miała delikatne wątpliwości. Od momentu, gdy wjechali w dziwne, odludne miejsce jej zmartwienie i strach rosły, a gdy zatrzymali się w tym opuszczonym miejscu po prostu nie potrafiła wysiedzieć ze stresu. Ciągle patrzyła w swoje złączone dłonie, które o dziwo, były dość zimne. Kątem oka próbowała przyjrzeć się jego uroczej, skupionej twarzy. W tym momencie próbował zaparkować samochód jak najbliżej i jak najdokładniej.

Ten sam czuł dziwny ucisk w swoim brzuchu. Zdrowy rozsądek mówił mu, że w końcu nic się takiego nie dzieje, jednak serce w tym momencie waliło mu jak szalone. Dawno nie pokazywał komuś swoich uczuć, a także samego siebie. Tym razem, mimo wszystkich skrytych emocji przed wszystkimi, miał zamiar w końcu się otworzyć. Niczym kwiat, gdy poczuje słońce na swoich delikatnych płatkach. Chciał być dla niej właśnie tym kwiatem, którego to ona zasila swoim blaskiem. 

-Gotowa?- zapytał, gasząc samochód.

Dziewczyna spojrzała na niego niewinnie, delikatnie się uśmiechając. Od razu można było wyczytać, że nie czuję się komfortowo w jego towarzystwie.  Widział to także po jej dłoniach, które miała kurczowo ściśnięte. Jednak co ją takiego stresowało, w końcu zapewnił ją, że nic jej dzisiaj nie zrobi. 

-Mia, jeśli nie chciałaś tu przyjechać, wystarczyło powiedzieć. Mogłaś od razu powiedzieć, że nie jarają cie wycieczki do lasu... A może wstydzisz się takiego starucha jak ja? – zapytał prosto z mostu.

-To nie o to chodzi.- jej głos był ledwo słyszalny. – Wiesz, to trochę podejrzane. Przyjeżdżasz z znajomą z Internetu do lasu. Kompletnego zadupia. Jesteśmy tu we dwóch...

Nie zdołała dokończyć, ponieważ w samochodzie rozbrzmiał jego śmiech. Wypełnił jej całe ciało, powodując delikatne zawstydzenie. Wiedziała, że z pewnością zaraz jej twarz zrobi się czerwona niczym rubin. 

-Jesteś urocza.- dodał na sam koniec, nadal się śmiejąc. – Naprawdę urocza.

-Co jest w tym uroczego?

-Nie jestem taki głupi. Gdybym chciał zgwałcić kobietę z pewnością nie jechałbym specjalnie na drugi koniec świata. W końcu w Seulu też są kobiety, prawda?

Po tych słowach otworzył drzwi od samochodu i ówcześnie odpinając pasy wyszedł z samochodu. Zamknął za sobą drzwi i odetchnął, rozglądając się po zieleni. Czując czyste powietrze w płucach pokierował się do drzwi od strony dziewczyny. Jako, że chciał zachowywać się przy niej jak prawdziwy mężczyzna, otworzył drzwi, patrząc na jej grymas z ukosa. Nie mógł się jednak powstrzymać i od razu dodał:

-Zapraszam panią na przygodę życia. Nie chodzi tu o żaden gwałt, trójkącik a nawet słoneczko. – ostatnie zdanie wymówił z uśmiechem wymalowanym na ustach. – Mam o wiele lepszą zabawę.

Mia zbadała go wzrokiem, czując kolejne upokorzenie. Jego argumenty były mocne, przez co odczuwała lekkie spięcie w ciele.

Jak mogła mu nie wierzyć? 


*


Mów mi Kai ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz