Rozdział XVII

429 34 0
                                    




Skręciłem w boczną alejkę, aby szybciej dojechać na główne działki. Moja dłoń, mimo, iż trzymałem ją na kierownicy, latała na różne strony. Koszulka także dawała o sobie znać, klejąc się do moich pleców. 

Ta straszna pustka kierowała moim sercem i dawała po sobie poznać. Kazała mi dążyć do tego, aby ją zapełnić, brakowało jej ciepła tej jednej cholernej osoby, która zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Rozpłynęła się na początku tygodnia, nic nikomu o niczym nie mówiąc. Rozpłynęła się z towarzyskiego życia, w którym potrafiła się zatracić. Przepadła jak kamień wodę. Nikogo nie powiadomiła. 

Dzisiaj po raz kolejny zadzwoniłem na jej telefon, w którym słyszałam jak zwykle sygnał. Przez ten tydzień nieraz spowodował u mnie ból głowy. Mimo przepracowania, za wszelką cenę chciałem, aby wróciła i zapełniła moją pustkę w sercu. 

Szybko skierowałem się prostą drogą nie patrząc na przechodni. Byłem prawdziwym piratem drogowym. Dlaczego to robiłem i gdzie jechałem? Dziś, gdy zadzwoniłem do Abby po raz kolejny na telefon domowy ta, o dziwo, odebrała, a w słuchawce mogłem słyszeć jedynie ciszę. 

To dało mi znać - znajdowała się w domu. 

Zanim się obejrzałem znalazłem się na jej podjeździe. Wyszedłem z samochodu jak poparzony, czując, jak cały się gotuje. Chłodne powietrze uderzyło w moją spoconą skórę. Zakluczyłem samochód i jak najszybciej udałem się do jej mieszkania, mijając zwyczajny ogród z krasnalami po bokach. Te zawsze mnie przerażały, kompletnie nie rozumiałem jej stylu. Dzisiaj jednak przeszedłem obok nich obojętnie. 

Przystając przy drzwiach z kieszeni moich jeansów szybko wyjąłem klucz. Okazało się jednak to zbędne, ponieważ po chwili zauważyłem uchylone drzwi. To był kolejny znak, że ktoś może być w domu. Zawsze przecież pamiętam o zamykaniu drzwi. 

A jeśli to nie ona, tylko włamywacz? 

Szybko wyjąłem mój pistolet ukryty pod paskiem. W końcu przezorny, zawsze ubezpieczony. Wszedłem do domu stymulując oddech i dokładnie rozejrzałem się po przedpokoju. Drewniane ściany oraz podłoga były nienaruszone. Na białym dywanie położonym na środku nie było żadnych plam krwi, więc stwierdziłem, że nie jest tak źle. 

Wszedłem powoli do mieszkania, dokładnie patrząc na wszystkie strony. Moją uwagę na chwilę zwrócił kiczowaty obraz w jelenie. W domu panowała kompletna cisza, która kompletnie mi nie pomagała. Gdyby włamywacz tu był, pewnie usłyszał by jakiekolwiek kroki. Z kolei, gdyby Abby tu była, to by nie zostawiła otwartych drzwi.

-Siostra? - krzyknąłem, trzęsąc się cały. 

Mimo doświadczenia nadal czułem w swoim ciele strach przed jakąkolwiek bronią. Dopiero co się ożeniłem, a moja żona trzyma nasze dziecko w swoim brzuchu. Nadal nie wiemy, jaka będzie płeć i szczerze, chcę dożyć tego momentu. 

Zwróciłem się w prawo, do białej kuchni  nadal przysłuchując się ciszy, która... stała się dziwnie głośna. Słyszałem drobny dźwięk, którego nie mogłem w ogóle namierzyć. Brnąłem więc dalej, dokładnie przysłuchując się dźwięku i dopiero, gdy poczułem go na własnej skórze po prostu przystałem. Poczułem, jak moje podeszwy wsiąkają wodę. Spojrzałem na moje trampki i wtedy ujrzałem samego siebie, swoje odbicie. 

Co woda robiła w kuchni, i to jeszcze na białych kafelkach? 

Dokładnie rozejrzałem się dookoła badając otoczenie. Mój wzrok przyciągnęły drewniane drzwi, które z ledwością utrzymywały nacisk wody. 

Mów mi Kai ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz