Rozdział XXXV

243 25 5
                                    

Wszystko zadawało się układać. Zdawało, to bardzo mocne słowo w tym zdaniu. Jest niczym poranna kawa, która pobudza nas do dalszego działania. Wszystko jednak ma swoje granice. 

Zazwyczaj każdy element znajdował inny, idealnie do niego dopasowany. To wszystko było  niczym układanka. Układała na nowo świat, pozostawiając burdel za sobą. Mimo wszystko tych elementów było za wiele. Czujemy się niczym dziecko, szukając w  pudełku ze stoma puzzlami tego samego. Nie da się pogodzić dwóch, sprzecznych elementów układanki, nawet, jeśli wsadzi się je do jednego pudła, tak jak puzzle. Nie ułożą się, gdy potrząśniemy pudełkiem pełnym skrawków obrazu.  Sprzeczność nigdy nie pogodzi się z niesprzecznością, czyli momentami, którymi chcemy zapamiętać.

Tak samo dwa niepasujące do siebie elementy w składzie miłość, oraz oszustwo, nie wchodzą w grę, prawda?

Więc dlaczego on chciał to pogodzić? Dlaczego próbował złączyć dwa, niepasujące elementy układanki?

Przez całą drogę zastanawiał się nad celem całej tej maskarady. Uczucia, które okazywał dziewczynie były bardzo szczere, ba, nigdy jeszcze nie okazał takich uczuć płci przeciwnej. Wszystko, można by rzec, było nawet zbyt wykreowane. Czasami czuł, że wobec niej zachowuje się za sztucznie, później sama ona rozwiewała te wątpliwości.

Ten czas w samochodzie spędzili w ciszy. Dziewczyna całkowicie zatraciła się w patrzeniu w obraz za szybką samochodu. Co jakiś czas mijali różne domy, lepsze samochody i przechodniów. Wyczerpana całym dniem, bo w końcu wcześniej takich rzeczy nie robiła, oddała się spokojowi, co tylko poszło mu na rękę. Sam nie mógł kontrolować swoich myśli i nie tylko. Trudno było mu kontrolować wyrzuty sumienia, które nakazywały mu zdradzenie jego sekretu. Co jakiś czas gryzł się w język, patrząc się w drogę.  

Może to i był błąd? Może to wszystko było jednym, cholernym błędem, którego nie chciał popełnić? Wszystko poszło tak, jak planował. Pojechali w jego ulubione miejsce, przytulili się, podarował jej naszyjnik. Był z tego bardzo zadowolony, jednak po drodze do Atlantic Beach uświadomił sobie, że kompletnie złym pomysłem było pokazanie jej siebie. Zbudował coś, czego z pewnością teraz nie zburzy. Było to uczucie, które rosło między nimi z każdą minutą. 

Jednak co mógł zrobić? Nie może cofnąć czasu, który już nigdy nie wróci.

Swoim Jeppem zaparkował w tym samym miejscu, co poprzednio. Nie było żadnego samochodu w pobliżu, parking był pusty, przez co swobodnie wyprostował pojazd. Spojrzał prosto na plażę, gdzie słońce delikatnie stykało się z horyzontem. To śmieszne, że większość dnia spędzili w samochodzie.

Dziewczyna automatycznie wyprostowała ciało, a chłopka wyjął kluczyki ze stacyjki. Dokładnie zlustrowała go wzrokiem. Jego mina była mizerna, tak jakby przed chwilą zjadł coś niedobrego. Jedyne co dzisiaj zjedli, to nędznego hod doga na stacji. 

- Coś się stało? – zapytała w końcu, a on zmierzył ją wzrokiem. – Wyglądasz, jakbyś źle się czuł. Wszystko w porządku? 

-Ahh, nie. – zaprzeczył od razu. – Po prostu jestem trochę głodny, a ty? Chciałabyś coś przekąsić?

-Pewnie. – odpowiedziała, jako pierwsza wysiadając z samochodu i ruszając na deptak podskakiwała uroczo. Ten podążył za nią, jednak zanim za nią pobiegł zamknął samochód pilotem.

Podążył za nią truchtem, przez co w szybkim tempie dogonił ją. Będąc obok niej złapał ją za dłoń, co wyszło automatycznie. Po prostu lubił dotyk jej skóry, a że i tak musi walczyć o jej względy jedynie to ułatwiało. 

Mów mi Kai ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz