Rozdział XVI

446 33 5
                                    


Obiecaj mi, że nigdy nas nie zdradzisz...

Znudzony przyglądał się obrazowi zza oknem. Nie był on ciekawy. Przechodzący ludzie, którzy kompletnie nie zwracali na siebie uwagi oraz przejeżdżające za każdym razem coraz lepsze samochody nie były zbyt zachwycającym widokiem. Jedynie chmury przyciągnęły jego uwagę, ponieważ, jak to na w Nowym Jorku, były nieliczne.

Powoli nudził się, czekając na swoich znajomych. Poprawił dokładnie swoje blond włosy, uprzednio zdejmując czapkę z głowy, kładąc ją później na stół. Jego dłonie ozdobione srebrnymi pierścionkami dokładnie zbadały każdy włos.

Słońce swoimi promieniami ogrzewały każdego w kawiarni, która w większości była zapełniona oknami. Dzięki temu jej wnętrze przyciągało każdego przechodnia. Dominowały tu białe kolory ścian i płytek, które kontrastowały z czernią mebli. Fiolet dodatków tylko wzmagał elegancję tego miejsca. Na każdym stole postawiony był kaktus, który delikatnie rozkwitał pod wpływem słońca. 

Tylko kwiat, oraz pozostali ludzie, przesiadujące w restauracji cieszyli się słońcem. Tao, przez swoje ciemne ubrania powoli umierał, zamawiając co jakiś czas lody. Nie siedział on obok okna, ponieważ nie chciał przyciągnąć jakiś nieproszonych ludzi. 

W końcu jest on wielką gwiazdą. 

Tylko czemu żadna osoba w restauracji nie zwracała na niego uwagi?

Był przecież cholerną gwiazdą, najjaśniejszą i najbardziej widoczną. Każdy powinien go zatrzymywać, prosić o zdjęcie i o autograf, jak jest to robione w Pekinie. Naburmuszony patrzył na pusty talerz po lodach, który powoli przypominał Tao. Stopiony, przylepiony do talerza, czekający na jakiekolwiek umycie. 

Z zamyślenia wyrwała go osobą idąca w jego stronę.  Był to Luhan, który niespokojnie stąpał po ziemi. Wszedł i zwrócił na siebie uwagę, jednak nawet się nie przywitał. Skierował swoje ciało prosto w stronę Tao, przez co ten,  po jego minie wywnioskował, że nie był  zachwycony tą sytuacją, tak samo jak on. 

W końcu tajemniczy telefon od detektywa nie jest czymś super.

-Gdzie Kris? - Tao zapytał przytakując na powitanie.

-Jak to gdzie, z rodziną na koniach. - wymamrotał, siadając obok niego, przy oknie na plastikowym, białym krześle i biorąc kartę menu do rąk lekko się uśmiechnął. - Kazałem mu zostać, chętnie się zgodził.

-Kto by się nie zgodził, nie znoszę tego miejsca. 

-Od ilu tu siedzisz?- zapytał zaciekawiony. 

-Od jakiś dwudziestu minut... 

Ich rozmowę przerwała urocza kelnerka, która podeszła do ich stolika, gdy tylko zauważyła chińczyka zasiadającego przy stole.  Luhan złożył swoje zamówienie w postaci kremowej czekolady, a Tao zamówił zwykłą, kawę mrożoną. 

Miał już dosyć lodów. 

-Niezła dupa. - Tao odparł, gdy tylko dziewczyna odeszła od ich stolika. - Jak myślisz, poleci na mnie?

-Prędzej na mnie. Nie widziałeś, jak się na mnie patrzyła?- odszczekał szybko zakładając dłonie na krzyż. 

-Ty się zajmij Song.

Song...

Po głowę Luhana zaczęła chodzić Song, gdy tylko Tao o niej wspomniał. Przed oczami widział jej osobę, która uroczo się do niego uśmiecha. Jej oczy były niczym dwa bursztyny, gdzie zaklęta była wielka tajemnica. 

Mów mi Kai ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz