1.

471 34 2
                                    

''Co mam zrobić?''...  Rozważałem nad tym czy nie zabrać jej do naszej skrytki, cóż jeżeli się obudzi może wydać policji gdzie mamy swoją siedzibę.  Po kilku minutach uznałem, że jednak wezmę ją do nas, i ewentualnie Slender usunie jej to z pamięci. 

Tak.. to będzie najlepsze rozwiązanie. Wziąłem ją na ręce w stylu ''na księżniczkę'' i poszedłem w stronę lasu. Patrzyłem na nią cała drogie, w sumie nie wiem czemu, nie potrafiłem się oderwać od jej oczu.

-Jeff co ty robisz?! - Spojrzałem przed siebie, zobaczyłem Slendera który mi się ''przyglądał'' 

-Nic...

-Co robisz z tą dziewczyną? Jest martwa? - Podszedł i spojrzał na nią.

-Nie, jest nieprzytomna i chciałem.. zabrać ją do nas.. 

-To nie w Twoim stylu pomagać.

-NIE POMAGAM! Nie tego mnie uczyłeś! Po prostu, nie chciałem, żeby ktoś zabrał mi ofiarę. Powiedz co to za zabawa jeżeli zabijesz kogoś, kto jest nieprzytomny? 

-Nie denerwuj się tak, ale pomyślałeś o konsekwencjach jakie na Ciebie spadną, jeżeli zabierzesz ją do nas?  — Poczułem delikatne wibracje w głowie, jakby Slender starał mi się to dobitnie udowodnić.

-Tak wiem, usuniesz jej to z pamięci i po sprawie.

-To nie takie łatwe, potrzebuję na to dużej energii.

-Przecież masz dziś łowy, pamiętasz? Energii będziesz miał, aż za dużo. —Zastanawiał się przez chwilę, po czym powiedział.

-Dobrze, idź już.  —Zniknął mi z oczu.


Już nic nie mówiąc, ruszyłem w dalszą drogę. Po dziesięciu minutach byłem na miejscu, otworzyłem drzwi i od razu poszedłem do salonu położyć ją na kanapie. Usiadłem przy niej i dalej patrzyłem się jak głupi. 

CO ZE MNĄ NIE TAK?

 Z zachwytem patrzyłem tylko na moje martwe ofiary, zawsze miały taki ładny uśmiech. Jeszcze chwilę siedziałem przy niej, aż w końcu usnąłem.

*Anastazja POV*

W końcu oprzytomniałam, nie wiem dokładnie co się stało.. i ile byłam nieprzytomna. Nic nie pamiętam.. wiedziałam tylko, że pomogłam małemu chłopcu i wracałam  do domu, a co było dalej? Tego nie wiem, zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu w którym byłam, po różnych zniszczeniach uświadomiłam sobie, że nie jestem u siebie. Sufit był bardzo zniszczony, cały popękany, a na rogach zaczęła pojawiać się pleśń. Ściany zostały zrobione z drewna, nie ukrywam, że były bardzo zaniedbane. Gdy chciałam spojrzeć na podłogę zobaczyłam, że przy kanapie na której jestem leży chłopak. Wystraszyłam się i odruchowo krzyknęłam, chłopak też się chyba przestraszył bo wstał jak oparzony.

-Nie drzyj się tak dziewczyno! - Zaplótł ręce na piersi i się na mnie patrzył.

-Co to za miejsce?! I jak tu się znalazłam?! - Nie ukrywam, że zaczęłam lekko panikować, cofnęłam się, żeby być na rogu kanapy.

-Nie mogę Ci powiedzieć.

-Co chcesz ze mną zrobić?

-Cóż, planowałam zabić Cię, ale skończyło się na uratowaniu Twojego tyłka i to dosłownie.

-Co?! —Mój strach zniknął, a za to pojawiło się przerażenie.

-Jakiś typ zaatakował Cię, i najprawdopodobniej chciał zgwałcić. —Cholera! Czy to był.. tak! To musiał być ten dupek!   —Hej. Jesteś tam? —Chyba się zamyśliłam, po jego słowach, moje emocje odeszły, byłam już całkiem obojętna, chciałam tylko wrócić do domu.

-Dziękuję za ratunek, ale chcę iść do domu.

-Hej mała, nie tak szybko. —Wkurzył mnie, tym przezwiskiem, poruszyłam ręką, przez co uniósł  się na wysokość metra.  —Ej! Co Ty robisz? Postaw mnie!

-Po pierwsze nie jestem ''mała'', a po drugie jeżeli mi nie powiesz gdzie jestem i jak wrócić stąd do głównej ulicy zrobię z Ciebie karmę dla psa.

-Dobra! To dom creppypast!

-Jak mnie znalazłeś?

-Gdy wyskoczyłem z domu, zobaczyłem jak ten obleśny typ ciągnął Cię po ziemi.

-Wiem kto to był... Co się  z nim stało? 

-Skąd go znasz? —Uniósł jedną brew do góry.

-Powiem Ci później, teraz ja tu zadaję pytania.

-Już mówiłem, że najprawdopodobniej chciał Cię zgwałcić! Ale już Ci nie zagraża. Postaw mnie w końcu! — Opuściłam go na ziemię. — Przy okazji jestem Jeff . —  Przyciszył trochę ton głosu gdy wypowiadał swoje imię.

-Anastazja.

-W ogóle nie wzbudzam w Tobie strachu? No wiesz, w końcu jestem Jeff the Killer, słynny morderca. —Rozłożył ręce na boki i na jego twarzy zagościło zdziwienie.

-Tak, tak coś słyszałam.— Przewróciłam oczami. —Ale już nie pamiętasz, co Ci zrobiłam jednym ruchem ręki? Uwierz mi potrafię zrobić krzywdę, umiem zdecydowanie więcej niż podnoszenie rzeczy.

-Nie nazywaj mnie rzeczą! —Prychnął oburzony.

-Przepraszam. —Uniosłam ręce w geście obronnym.

-Już dobra, opowiadaj skąd znasz tamtego typa.

-On mieszał w moim całym, życiu! Musiałabym opowiedzieć wszystko od dnia moich urodzin.

-Mam czas. - Lekko się uśmiechnął

-Nie rozumiem, czemu to aż tak Cię obchodzi.

-Po prostu opowiedz! —Podniósł głos nieco zirytowany.

-Dobra! Gdy się urodziłam..

~~~~~~~~

Poprawiam, rozdziały bo mam ochotę.

Please, don't goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz