-3-

128 16 7
                                    

P O V DYLAN O'BRIEN

- Pociąg do Nowego Jorku wjedzie na tor drugi przy peronie siódmym za niecałą godzinę. Prosimy o wsłuchiwanie się w dalsze komunikaty.

Westchnąłem ciężko.

Jeszcze prawie godzinę siedzenia na niewygodnym plastikowym krześle i gapienia się bezsensownie w ścianę na przeciwko.

- Kochanie- odezwałem się- jeśli bym oszalał wiedz, że prawdopodobnie byłaś tą jedyną.

Lea, założyła kosmyk ciemnych włosów za ucho i spojrzała się na mnie krzywo, kończąc swojego batonika musli.

- Prawdopodobnie?

Przytaknąłem.

Roześmiała się głośno, a ludzie dookoła zaczęli mierzyć ją podejrzliwym spojrzeniem.

- Co cię tak bawi?- zapytałem.

- Oboje wiemy, że kłamiesz.

- Nie?

- Tak, tak. Kochasz mnie tak bardzo- przeciągała i gestykulowała.

- Nie?

- Chcesz musli?

- Nie?

- Dylan- warknęła- przestań, bo będziesz tam jechał sam.

- Ok- wzruszyłem ramionami.

- Cały tydzień w jednym pokoju. Ja zwariuję- przeczesała ręką gęste włosy, które skróciła miesiąc temu do ramion.

Myślałem wtedy, że wyrwę jej resztę, gdy to zobaczyłem, ale przekonałem się do nich. Nawet ładniejsze, niż te długie.

- Lea- przeciągałam- chodź zrobimy coś.

- Co? Zapoluj na orki.

- Nie obrażaj mi tu orek- pogroziłem jej palcem, mrużąc ciemne oczy.

- Goń się. Weź się za męskie gry, kochany.

- Ej, ale ja mówię serio- rozwaliłem się na krześle- chodź, bo wydłubię sobie oczy.

- To wydłub- odparła i schowała papierek po batoniku do kieszeni jasnych jeans'ów

- Możemy nawet pochodzić po sklepach- uśmiechnąłem się tak, jak lubiła.

Miała pokerową twarz, ale wiedziałem, że się zastanawia. Zbyt bardzo ją znam, by tego nie dostrzec.

- Jesteś żałosny- wyciągnęła gazetę z torebki- wiesz, że nie lubię łazić po sklepach.

Tego nie przewidziałem i...tak, tak wiedziałem, że nie lubi.

"Lea nie lubi zakupów"- zapisać i zapamiętać.

- Nie zepsuł ci się ostatnio zegarek?- zapytałem.

Spojrzała na mnie znad kolorowej gazety:

- Dyl, ja nie noszę zegarków.

- Czas to zmienić! Chodź, wybierzemy jakiś ładny.

Pociągnąłem ją za rękę, ale się szarpnęła i wyrwała z mojego uścisku.

- Nie.

- No, hej. Ja nie chcę przyrosnąć do tego krzesła. Mamy jeszcze godzinę.

- O godzinę za mało.

Wetknęła sobie w uszy małe czerwone słuchawki.

- Czy ty mnie ignorujesz?

- Mój bystry chłopiec- zaśmiała się- przestań nawijać, bo zagłuszasz mi 5 seconds of sumer. Leci spoko kawałek.

Normal team • ff mix✅Where stories live. Discover now