Dziękuję za zaglądanie i głosy ^^
— W jakim celu tu jestem? — zapytałam.
Od paru dni Naczelni biorą nas na indywidualne rozmowy. Wszyscy wracali zirytowani, a ja... miałam coraz gorsze przeczucia.
Nie bez powodu nas wypytują.
— Panno Ferrars... czy mogę mówić po imieniu? — Naczelna Promise uśmiechnęła się do mnie ciepło.
— W porządku. — Kiwnęłam głową.
Chociaż była Naczelną, zachowywała się... jak człowiek.
Nie mam powodu, by jej ufać, a jednak to robię.
— A więc, Julio... — zaczęła. — Jestem bardzo ciekawa kilku rzeczy.
Uśmiechnęłam się uprzejmie.
— Słucham.
Warner byłby dumny.
Cały ranek, kiedy leżeliśmy w łóżku, pouczał mnie, co mówić, jak mówić, kiedy mówić.
— Może porozmawiamy o tobie?
Dlaczego?
Dlaczego chce o mnie coś wiedzieć, skoro już wie wszystko?
Czy nie wystarcza jej tyle?
— Wiem, że swój dar odkryłaś w dzieciństwie.
Poczułam, jak strach i ból zaciskają swoje pięści na moim gardle. W moje szóste urodziny matka chciała sprawdzić, czy czuję jakiś ból.
— Czy rodzice go zaakceptowali?
— Nie.
To, że uważa mnie za potwora, sprawiało mi gorszy ból, niż przypalenie moich dłoni.
— Nie kontrolowałaś go? — spytała cicho Promise.
Pokręciłam głową.
Nie kontrolowałam. Popełniłam błąd.
Powinnam była ćwiczyć. Już wtedy być tym, kim staję się teraz.
— Zamykano cię...
— Dość — powiedziałam. — Wiem to wszystko, ty też, więc po co mnie pytasz?
Promise zrobiła skruszoną minę. Widziałam prawdziwy żal w jej oczach.
— Wybacz mi.
Kiwnęłam głową.
Zamykano mnie w najróżniejszych ośrodkach, szpitalach, w bazie Warnera, a mimo to wolałabym być tam, niż tutaj.
— Jak silny jest twój dar?
— Bardzo silny. — Dziwnie się czułam, opowiadając jej o tym. — I bardzo trudny do opanowania. Jednak bardzo przydatny.
— Był dla ciebie przekleństwem czy czymś dobrym? — Promise nachyliła się do mnie. Jej brązowe oczy błyszczały łagodnością.
— Na początku był czymś, co niszczyło mi życie — powiedziałam szczerze. — A potem... kiedy zrozumiałam, że mogę go użyć do walki... stał się dla mnie cudem.
Wydawała się być... neutralna. Przedtem żywo interesowała się tym, co mówię.
— Co planujesz? — spytała po chwili ciszy.
— Wiele rzeczy — odparłam.
— Chcesz być kolejnym Naczelnym Przywódcą.
— Tymczasowo — stwierdziłam zdawkowo.
Powiedziałam prawdę.
Naczelny Przywódca jest częścią i symbolem Komitetu Odnowy.
Jeżeli chciałam go obalić przy jak najmniejszej ilości ofiar, musiałam najpierw do niego dołączyć, a później go zlikwidować.
— Komitet powinien zniknąć. — Oparłam się o oparcie i spojrzałam pewnie na zaskoczoną Promise.
— A co ma być w zamian? Zdajesz sobie sprawę z tego, że na świecie zapanuje chaos?
— Już panuje. Ja chcę się go pozbyć. Jako Naczelna postaram się zmienić...
— Co zmienić?
— Wszystko.
Promise patrzyła na mnie z mieszaniną szoku i podziwu.
— Myślisz, że to zrobisz? Jesteś tylko człowiekiem.
— Nie. — Pokręciłam głową. Uśmiechnęłam się. — Jestem czymś więcej. Jestem czymś więcej niż człowiekiem.
***
Weszłam do salonu, gdzie byli wszyscy.
Poza Adamem.
Usiadłam obok Warnera, który złapał mnie za rękę.
— O co cię wypytywali, Dżej? — spytał podenerwowany Kenji. — To było cholernie dziwne.
— O mój dar i plany co do dalszego działania. Zaraz, czemu dziwne?
— Ten pulpet pytał mnie o ciebie — powiedział. — Jak silna jesteś, w jakich jesteśmy stosunkach, czy inne sektory cię popierają.
— I co powiedziałeś? — spytał Warner.
— No... — zająknął się. — Że Dżej jest bardzo silna, jesteś świetną przywódczynią... inne sektory mogą z tobą walczyć.
— Jak to inne sektory? — zmarszczyłam brwi.
Nie przypominałam sobie, żebyśmy kontaktowali się z innymi sektorami.
— Wysyłałem wiadomości do innych głównodowodzących — powiedział do mnie Warner. — Chciałem ci powiedzieć, kiedy już wszystko zorganizuję...
— Co zorganizujesz? — przerwałam mu.
— Żeby zostać Naczelnym Przywódcą kontynentu, musisz mieć poparcie sektorów. Jeżeli zagłosuje na ciebie czterysta sektorów, zostaniesz nim. Skontaktowałem się ze wszystkimi, żebyśmy zrobili... konferencję. Tam zaprezentowałabyś swoje plany.
— I teraz mi o tym mówisz? — warknęłam.
— Chciałem to dopiąć na ostatni guzik— odparł spokojnie Warner. — Ty miałaś wiele obowiązków związanych z twoją Energią i Sektorem.
Poczułam wstyd wpływający na moje policzki i malujący je czerwienią. Niepotrzebnie się uniosłam.
— Przepraszam — wymamrotałam.
Nie powinnam była warczeć na Warnera. Powiedział przy wszystkich, że mam wiele obowiązków, a w rzeczywistości to on wszystko robił.
— Nie szkodzi, skarbie — szepnął.
— Adam — powiedział Castle, zwracając naszą uwagę. — I co?
Adam, który właśnie wszedł do salonu, przytulił szybko Jamesa, który się na niego rzucił, po czym usiadł na kanapie.
Był zadowolony. Uśmiechał się lekko.
— Nic — rzucił. — Pogadaliśmy.
— Z kim? — spytałam.
— Z Naczelnym Bhadurim.
— O co pytał?
— O mnie, mój dar, Jamesa, czy umiem walczyć...
— A o mnie? — przerwałam.
— Pytał, czy moja moc może wyłączyć twoją.
— I co mu powiedziałeś? — Warner ścisnął mocniej moją dłoń.
— Nic.
Czułam, że kłamie.
Kenji spojrzał na niego uważnie.
— W porządku, stary?
— Taa. — Adam przewrócił oczami i ułożył się wygodniej.
Wpatrywałam się w niego. Siedział, aż za bardzo wyluzowany.
CZYTASZ
✔ Potęga Julii
FanficWojna się skończyła. Wróg został pokonany. Ich życie i miłość przetrwały... Ale to NIE JEST KONIEC. Julia i Warner nie łudzili się wizją szczęśliwego i spokojnego życia. Wiedzieli, że zabicie Andersona wywoła falę gniewu, która może ich wszystkich...