Rozdział 13.

318 40 4
                                    

Dziękuję za zaglądanie i głosy ^^


— W jakim celu tu jestem? — zapytałam.

Od paru dni Naczelni biorą nas na indywidualne rozmowy. Wszyscy wracali zirytowani, a ja... miałam coraz gorsze przeczucia.

Nie bez powodu nas wypytują.

— Panno Ferrars... czy mogę mówić po imieniu? — Naczelna Promise uśmiechnęła się do mnie ciepło.

— W porządku. —  Kiwnęłam głową.

Chociaż była Naczelną, zachowywała się... jak człowiek. 

Nie mam powodu, by jej ufać, a jednak to robię.

— A więc, Julio... — zaczęła. — Jestem bardzo ciekawa kilku rzeczy.

Uśmiechnęłam się uprzejmie. 

— Słucham.

Warner byłby dumny. 

Cały ranek, kiedy leżeliśmy w łóżku, pouczał mnie, co mówić, jak mówić, kiedy mówić.

— Może porozmawiamy o tobie? 

Dlaczego? 

Dlaczego chce o mnie coś wiedzieć, skoro już wie wszystko? 

Czy nie wystarcza jej tyle?

— Wiem, że swój dar odkryłaś w dzieciństwie.

Poczułam, jak strach i ból zaciskają swoje pięści na moim gardle. W moje szóste urodziny matka chciała sprawdzić, czy czuję jakiś ból.

— Czy rodzice go zaakceptowali?

— Nie.

To, że uważa mnie za potwora, sprawiało mi gorszy ból, niż przypalenie moich dłoni.

— Nie kontrolowałaś go? — spytała cicho Promise.

Pokręciłam głową.

Nie kontrolowałam. Popełniłam błąd. 

Powinnam była ćwiczyć. Już wtedy być tym, kim staję się teraz.

— Zamykano cię...

— Dość — powiedziałam. — Wiem to wszystko, ty też, więc po co mnie pytasz?

Promise zrobiła skruszoną minę. Widziałam prawdziwy żal w jej oczach.

— Wybacz mi. 

Kiwnęłam głową.

Zamykano mnie w najróżniejszych ośrodkach, szpitalach, w bazie Warnera, a mimo to wolałabym być tam, niż tutaj.

— Jak silny jest twój dar?

— Bardzo silny. —   Dziwnie się czułam, opowiadając jej o tym. — I bardzo trudny do opanowania. Jednak bardzo przydatny.

— Był dla ciebie przekleństwem czy czymś dobrym? — Promise nachyliła się do mnie. Jej brązowe oczy błyszczały łagodnością.

— Na początku był czymś, co niszczyło mi życie — powiedziałam szczerze. — A potem... kiedy zrozumiałam, że mogę go użyć do walki... stał się dla mnie cudem.

Wydawała się być... neutralna. Przedtem żywo interesowała się tym, co mówię.

— Co planujesz? — spytała po chwili ciszy.

— Wiele rzeczy — odparłam. 

— Chcesz być kolejnym Naczelnym Przywódcą.

— Tymczasowo —  stwierdziłam zdawkowo.

Powiedziałam prawdę. 

Naczelny Przywódca jest częścią i symbolem Komitetu Odnowy. 

Jeżeli chciałam go obalić przy jak najmniejszej ilości ofiar, musiałam najpierw do niego dołączyć, a później go zlikwidować.

— Komitet powinien zniknąć. — Oparłam się o oparcie i spojrzałam pewnie na zaskoczoną Promise.

— A co ma być w zamian? Zdajesz sobie sprawę z tego, że na świecie zapanuje chaos?

— Już panuje. Ja chcę się go pozbyć. Jako Naczelna postaram się zmienić...

— Co zmienić?

— Wszystko.

Promise patrzyła na mnie z mieszaniną szoku i podziwu.

— Myślisz, że to zrobisz? Jesteś tylko człowiekiem.

— Nie. — Pokręciłam głową. Uśmiechnęłam się. — Jestem czymś więcej. Jestem czymś więcej niż człowiekiem.

***

Weszłam do salonu, gdzie byli wszyscy. 

Poza Adamem. 

Usiadłam obok Warnera, który złapał mnie za rękę.

— O co cię wypytywali, Dżej? — spytał podenerwowany Kenji. — To było cholernie dziwne.

— O mój dar i plany co do dalszego działania. Zaraz, czemu dziwne?

— Ten pulpet pytał mnie o ciebie — powiedział. — Jak silna jesteś, w jakich jesteśmy stosunkach, czy inne sektory cię popierają.

— I co powiedziałeś? — spytał Warner.

— No... — zająknął się. — Że Dżej jest bardzo silna, jesteś świetną przywódczynią... inne sektory mogą z tobą walczyć.

— Jak to inne sektory? — zmarszczyłam brwi.

Nie przypominałam sobie, żebyśmy kontaktowali się z innymi sektorami.

— Wysyłałem wiadomości do innych głównodowodzących — powiedział do mnie Warner. — Chciałem ci powiedzieć, kiedy już wszystko zorganizuję...

— Co zorganizujesz? — przerwałam mu. 

— Żeby zostać Naczelnym Przywódcą kontynentu, musisz mieć poparcie sektorów. Jeżeli zagłosuje na ciebie czterysta sektorów, zostaniesz nim. Skontaktowałem się ze wszystkimi, żebyśmy zrobili... konferencję. Tam zaprezentowałabyś swoje plany. 

— I teraz mi o tym mówisz? — warknęłam.

— Chciałem to dopiąć na ostatni guzik— odparł spokojnie Warner. — Ty miałaś wiele obowiązków związanych z twoją Energią i Sektorem.

Poczułam wstyd wpływający na moje policzki i malujący je czerwienią. Niepotrzebnie się uniosłam.

— Przepraszam — wymamrotałam.

Nie powinnam była warczeć na Warnera. Powiedział przy wszystkich, że mam wiele obowiązków, a w rzeczywistości to on wszystko robił.

— Nie szkodzi, skarbie — szepnął.

— Adam — powiedział Castle, zwracając naszą uwagę. — I co?

Adam, który właśnie wszedł do salonu, przytulił szybko Jamesa, który się na niego rzucił, po czym usiadł na kanapie.

Był zadowolony. Uśmiechał się lekko.

— Nic —  rzucił. — Pogadaliśmy.

— Z kim? — spytałam.

— Z Naczelnym Bhadurim.

— O co pytał?

— O mnie, mój dar, Jamesa, czy umiem walczyć...

— A o mnie? — przerwałam.

— Pytał, czy moja moc może wyłączyć twoją.

— I co mu powiedziałeś? — Warner ścisnął mocniej moją dłoń.

— Nic.

Czułam, że kłamie.

Kenji spojrzał na niego uważnie.

— W porządku, stary?

— Taa. — Adam przewrócił oczami i ułożył się wygodniej.

Wpatrywałam się w niego. Siedział, aż za bardzo wyluzowany.

✔ Potęga JuliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz