Dwa tygodnie później
— Niech to diabli — wyszeptał Charlie. Grayson i Temple, którzy razem z nim przebywali w gabinecie, nachylili się do ekranu. Wpatrywali się w wiadomość. W miarę czytania uświadamiali sobie, co ich czeka. I nie podobało im się to.
— I co teraz?
— Wezwij Jamie'go — powiedział Grayson. Charlie wyciągnął mały telefon i wystukał coś na nim. Mieli to szczęście, że ich zdolni informatycy potrafili stworzyć sieć podziemną. Służyła do kontaktów tylko wewnętrznych, ale to zawsze było coś.
Po kilku minutach do gabinetu wpadł zdyszany Jamie.
— Co się stało?
— Naczelni mają tu wtyki — warknął Temple.
— Jakim cudem?
— To ci ludzie z Sektora! Ktoś z nich jest zdrajcą! — krzyknął Temple.
Grayson spojrzał na niego ze złością.
— Kay, uspokój się. Nie oskarżaj nikogo bezpodstawnie.
Temple walnął pięścią w biurko. Jego oczy płonęły.
— Jak mam się uspokoić?! Przez jednego z nich Gniazda już nie ma! Ilu ludzi tam zginęło? A zginie jeszcze więcej!
Dwójka liderów wymieniła spojrzenie z Jamie'm. Temple nigdy nie wypominał ofiar. Był z nich najbardziej... krwiożerczy. Żył zasadą "po trupach do celu". A teraz to.
— Co tu jest grane? — spytał Czerwony.
— Naczelni jakimś cudem zdołali wysłać do nas wiadomość.
Jamie osłupiał.
— Przecież mamy zabezpieczoną całą sieć.
— Ktoś tu jest zdrajcą. Wysłał Naczelnym sygnalik, a oni już nas mają.
Czerwony usiadł na krześle i przetarł twarz dłonią.
— Czego chcą?
— Spotkania.
— Z kim?
W odpowiedzi liderzy odsunęli się, by mężczyzna mógł przeczytać wiadomość.
— Raz... dwa... trzy... — Wszyscy obdarzeni przyglądali się, jak Winston walczył z Brendanem. Viatorzy radośnie krzyczeli, kiedy jeden z nich wykorzystywał swój dar. Po pewnym czasie Brendana bolały stawy od zamachnięć, które trafiały powietrze, ponieważ Winston niemożliwie się wyginał, by uniknąć ciosu, a z kolei on miał blond włosy stojące od pojedynczych dawek prądu.
— Iiii... wygrał Winston! — ryknął Kenji, kiedy mężczyzna kopniakiem w kolano powalił Brendana. Albinos zaśmiał się, leżąc na macie.
— Znowu to samo.
— Pilnuj kolana, zawsze w nie trafiam — odparł wesoło Winston, pomagając wstać chłopakowi.
— Bo jesteś po prostu mało oryginalny.
Dogryzając sobie, zeszli z maty. Uśmiechnięci podeszli do stołu z wodą i jedzeniem, który stał na swoim zwykłym miejscu. Castle wymieszał karteczki w małej misie i zawołał:
— Uwaga, następna para... Lena! — rudowłosa wyskoczyła energicznie na matę — i... Warner.
Wszyscy zahukali na widok Warnera wchodzącego z krzywą miną na matę. Chłopak stanął naprzeciwko rudowłosej, mierząc ją uważnym spojrzeniem. Ci, którzy znali go chociaż trochę, widzieli skupienie i wiedzieli, że w tym momencie Warner oblicza swoje szanse i układa plan, jak wygrać pojedynek. Ustawili się w pozycjach bojowych.
![](https://img.wattpad.com/cover/60750834-288-k526165.jpg)
CZYTASZ
✔ Potęga Julii
FanficWojna się skończyła. Wróg został pokonany. Ich życie i miłość przetrwały... Ale to NIE JEST KONIEC. Julia i Warner nie łudzili się wizją szczęśliwego i spokojnego życia. Wiedzieli, że zabicie Andersona wywoła falę gniewu, która może ich wszystkich...