Rozdział 28.

204 28 3
                                    

Dziękuję tym dwóm wiernym osobom za czytanie i komentowanie ♥


Lena patrzyła zaskoczona na Warnera. Zmarszczyła brwi.

— Słucham?

Aileen zacisnęła zęby. Niech to diabli. Widziała malujący się na twarzy brata szok. Ból.

— Ty... — wyszeptał. Wpatrywał się w nią.

Rudowłosa odrzuciła włosy do tyłu.

— Wybacz, pomyliłeś mnie z kimś. Nie znamy się — powiedziała spokojnie.

Kenji i Aileen podeszli razem do nich i rozdzielili się — chłopak stanął obok Warnera, dziewczyna obok Leny. Czarnowłosy patrzył na rudą z szokiem na twarzy. Ona spojrzała na niego gniewnie.

— Chodź, pomożesz rozładować resztę amunicji — rzuciła szorstko Aileen. Prawie złapała dziewczynę za rękę, ale w ostatniej chwili ją cofnęła.

— Kto to jest? — spytał ją Warner. Był zagubiony.

— Możesz o to spytać mnie, bo tu jestem. A nie pytać innych.

Aileen przeklęła w myślach cięty język Leny.

— Kim jesteś? — zwrócił się do rudowłosej Warner.

—  Jestem Lena. Lena Grayson. Nie Julia. I widzę cię pierwszy raz, więc nie patrz tak na mnie.  — Dziewczyna zamaszyście obróciła się na pięcie i odeszła w stronę żołnierzy.

Warner wyglądał, jakby ktoś przywalił mu obuchem.

— Przepraszam za nią — rzuciła Aileen. — Nie da się nad nią zapanować.

— Kim ona jest? —   Chłopak wwiercał w siostrę ostry wzrok zielonych oczu.

— Powinieneś o tym porozmawiać z resztą... liderów. Chodźcie.

Warner skrzywił się na jej słowa, ale posłusznie ruszył za nią.

***

— Jakie dokładnie sygnały macie?

Wszyscy obdarzeni, liderzy Viatorów i kilku pracowników stało przed ekranem. Widniała na nim twarz Ruperta, strażnika z ruin fortu, którego Warner poznał pierwszego dnia.

— Nadzwyczajna aktywność transportowców. Naczelni coś kombinują — mówił mężczyzna. — Radary w nocy piszczały jak oszalałe.

— Jak wywóz ludzi? — spytał Grayson.

— Zbyt wielu zostało... — pokręcił głową Rupert. — W dodatku zaginęły dwa samoloty. A przedtem jeden.

— Jak to zaginęły?! Rupert! — Liderzy nachylili się do ekranu i obserwowali z szokiem, jak za strażnikiem otoczenie wypełnia się ludźmi.

— Cholera!

Słyszeli różne oryginalne przekleństwa. Ekran na chwilę zaśnieżył, a po chwili pojawił się Rupert. Był przerażony, ale opanowany. Względnie.

— Spuszczają bomby! Naczelni wysyłają tu bombowce! — krzyczał. — Zerwijcie łączność, ja mam zniszczoną klawiaturę! Jak was znajdą, będzie koniec!

Jamie nachylił się do klawiatury, kliknął w jeden guzik, a wszystko pociemniało.

W pomieszczeniu panowała cisza, w której bicie serca wydawało się waleniem w dzwon.

— Jak wielu ich tam mogło zostać? — Grayson usiadł na ziemi i przeczesał palcami włosy. Dygotał.

— Głównie ci, którzy nie zrobili zbyt dużo — wychrypiał Charlie. — Żołnierzy... tam była połowa naszej małej armii...

✔ Potęga JuliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz