Rozdział 6

854 44 3
                                    

(Dymitr)
Po jakimś czasie dojeżdżamy na miejsce i budzą Rose, ta po chwili otwiera zasypane oczy...
- Już jesteśmy- mówi sennym tonem...
-Tak- odpowiadam, wychodzą z samochodu biorę jej torbę, a potem znajduje się koło drzwi Rose i otwieram je po czym podaje jej rękę i pomagam wysiąść...
- Dałabym sobie sama radę... Jeszcze chyba umiem wyjść z samochodu, ale Ty chyba sądzisz inaczej... - uśmiecha się po czym staje na palcach i łączy nasze usta w namiętnym pocałunku...
Biorę jej rękę i prowadzę do restauracji...
( Rose )
- Jezu...- To było pierwsze słowo po tym jak Dymitr otworzył drzwi od...restauracji...
Rozumiecie!? On poważny strażnik, który ma bardziej kamienną twarz od kamienia, zaprowadził mnie Rosemarie Hathaway do restauracji... O Mój Boże....
Zaprowadził mnie do stolika, a potem odsunął mi krzesło, a kiedy usiadłam przysunął mnie do stołu po czym usiadł na przeciwko mnie...
- I co... Podoba Ci się tutaj? - zapytał, a ja wróciłam z nieba na ziemię słysząc ten jego rosyjski akcent
- Podoba? Człowieku tutaj jest bosko! Czuję się jakbym była w niebie... - mówię, a on tylko się uśmiechnął. Żadko chodziłam to takiego typu miejsc z tej przyczyny, że przez 24h musiałam być blisko Lissy i chronić ją nawet za cenę życia...
- Roza... - mówi moje imię jak rosyjską modlitwę... A ja rozpływam się w jego rosyjskim akcencie, który naprawdę był piękny, a zwłaszcza, że wychodził on z jego ust...Zaraz chwila czemu on jest taki poważny...? Przecież przy mnie mógł ściągnąć tą maskę kamienia, lecz to była chyba ważna dla niego chwila... Tylko co on kombinował...
- Towarzyszu...- przerwałam nastała ciszę...- masz taką minę, jak srający kot na pustyni... Czy coś się stało, możesz mi powiedzieć, przecież wiesz...- mówię, a Dymitr uśmiecha się nieznacznie na zdanie z srającym kotem na pustyni, a potem znowu przyciąga kamienną maskę na twarz... Coś musi być nie tak... Tylko co?
- Roza... Posłuchaj, bo ja chcę Cię o coś zapytać... - mówi, a ja słucham uważnie, ponieważ wygląda tak jakby ktoś umarł, a on nie wie kto i musi się tylko mnie zapytać... Postanowiłam wysłuchać do końca tego co ma mi do powiedzenia czy tam zapytania... Wielka różnica... - Czy Ty Rosemarie Hathaway...- bierze moje ręce... Boże to ten moment... Tylko, że nie klęka co oznacza pewnie... - zostaniesz moją dziewczyną?- kontynuuje Dymitr, a ja wzdycham w myślach z rozczarowania... Myślałam, że chce mi się oświadczyć, ale teraz przy najmniej wiem, że nasz potajemny związek uznaje za słuszny...
- Boże Dymitr... Oczywiście, że tak! - mówię, a on wypuszcza głośno powietrze... Boże, czy on myślał, że się nie zgodzę? Trzeba mu przyznać, że jest romantyczny, ale mało spostrzegawczy... Przecież ja go kocham jak nikogo innego, nawet siebie tak nie kocham jak niego...
- Ulżyło mi... Myślałem, że się nie zgodzisz... - mówi, a ja daje plus mojemu szóstemu zmysłowi...
- Dymitr jesteś romantyczny, ale bardzo mało spostrzegawczy... Przecież ja Cię Kocham jak nikogo innego...- mówię tak jak czuję... Ja umie powiedzieć, kiedy coś kocham, lub nienawidzę..., teraz chciałabym wrzeszczeć na pół miasta, że go kocham... No dobra może na całe miasto...
- Ja jestem mało spostrzegawczy?- pyta i uśmiecha się, jakby i jego ta kwestia śmieszyła...- Choć..- mówi i prowadzi mnie do jakiegoś pokoju.- Oto nasz pokój... - otwiera drzwi od pokoju z numerem 312. Potem, kiedy już wchodzę, on zamyka drzwi na klucz i odwraca się w moją stronę, rzucając moją torbę na łóżko...-A teraz poproszę odpowiedź...- mówi z uśmiechem na ustach, jakby ta kwestia nie dawała mu spokoju...
- No... Jak mogłeś nie widzieć tego, że Cię kocham, albo tego, że się nie zgodzę być twoją dziewczyną...- mówię, ale on już jest przy mnie...
- Po pierwsze nie widać tego jak mnie kochasz, a po drugie nie byłem do końca pewien czy się zgodzisz...
Już zabrał się za rozbieranie mnie, natomiast ja nie pozostawałam mu dłużna i po chwili nasze ubrania leżały na ziemi, a my zajeliśmy się sobą...

Akademia Wampirów//SkończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz