Rozdział 14

537 31 3
                                    

Tej "nocy" było cudownie... Tak w rzeczywistości mógł być teraz dla ludzi środek dnia... Ale warto było odzyskać pamięć, kiedy nastał wieczór budziła się do życia cała akademia. Musiałam złapać Lissę i z nią porozmawiać...
Nie zajęło mi to dużo czasu, bo niestety przez utratę pamięci zapomniałam, że takie coś umiem, ale teraz znalazłam ją błyskawicznie. Siedziała z Christianem. O nie!
- Kogo moje oczy widzą... Dymitr mi mówił co mu powiedziałeś... Nie mogę w to uwierzyć Ozera! - powiedziała siadając na trzecim stołku.
- Widzę, że pamięć Ci wróciła... Teraz tylko wiedz, że będę się śmiać z ciebie do końca życia...
-Rób co chcesz... Przypomnę ci, że ja cię zmusiłam do rozmowy z Lissą.
Uśmiech zniknął z jego twarzy, ale miałam racje i on o tym dobrze wiedział...
Taka prawda... Fakt niezaprzeczalny, że trochę w ich związku namieszałam, ale to dzięki mnie Christian pobiegł za Lissą. Dałam mu solidnego kopa. Nie fizycznie, ale wystarczyło powiedzieć, że to co mówiłam było kłamstwem.
-No dobra... Po twojej śmierci też się będę śmiać - rzucił Christian wybuchając śmiechem. Lissa spojrzała na niego karconco, ale on nic sobie z tego nie zrobił...
- Bardzo śmieszne Ozera! - powiedziałam - Muszę was jednak przeprosić, ponieważ spóźnię się na trening- dorzuciłam poważnym tonem, który wskazywał, że nie obchodzi mnie czy będzie się śmiał ze mnie do końca życia czy też i po... Tak w sumie mógł się śmiać.. Sama czasem miałam ochotę...
Odeszłam od ich stolika i ruszyłam w stronę sali gimnastycznej.
To co tam zobaczyłam, było straszne... Dymitr siedział zakneblowany, a wokół niego stało około trzydzieściorga strzyg...
Nagle jedna z nich wystąpiła o kilka kroków do przodu. Była to młoda kobieta, która kiedyś była morojką, widać było, że została przemieniona niedawno.
- Pójdziesz z nami Rosemarie, albo zabije osobiście Dymitra na twoich oczach...
- Nie rób tego Rose! - krzyknął Dymitr. Strzyga, która do mnie przemówiła odwróciła się do niego i obrzuciła go jadowitym spojrzeniem... Całe szczęście, że miałam ze sobą mój kołek. Kiedy nadal mierzyła Dymitra wzrokiem, zbliżyłam się do niej i wbiłam jej sztylet w serce, rozpoczynając tym pożądne piekło.
To co wydarzyło się w następnych minutach mniej więcej wyglądało tak.
Kobieta osunęła się na ziemie, a w moim kierunku zmierzało całe 29 pozostałych strzyg. Rzucali mną o ściany, próbowali zabić, lecz powstrzymali się... Pewnie musieli mnie porwać żywą. Bolało mnie całe ciało, każdy mięsień wołał pomocy, ale strzygi nie zwracały na to uwagi. Kopały i rzucały mną ze zdwojoną siłą... Nie mogłam już walczyć... Byłam cała we krwi... Jęczałam z bólu. Strzygi zauważyły, że już się nie podniosę i, że już nie będę walczyć, więc podeszły do mnie i związały mnie sznurkiem powodując jeszcze silniejszy ból... Potem podniosły mnie szybko, że zakręciło mi się w głowie...
Następnie wyszły wlokąc mnie ze sobą... A ja pod każdym lekkim wstrząsem myślałam, że pęknę z bólu, to było nieznośne doświadczenie, lecz przecież było ich bardzo dużo i choćbym umiała walczyć, nie dałabym rady ich pokonać... Przecież nawet udało im się złapać Dymitra ,co nikomu się w życiu nie udało..., były niedawno przemienione, ale widać to im wystarczyło...

Akademia Wampirów//SkończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz