epilog

157 12 0
                                    

Ten dzień nadszedł, gdy Harry wrócił do domu po odwiedzinach u starych znajomych i znalazł dziennik Valerie na stole w kuchni. Zawołał ją, ale odpowiedziała mu jedynie cisza. Czekał i czekał, ale jej głos mu nie odpowiedział. To wtedy jego serce zaczęło walić. Nie powinienem był nigdy zostawić jej samej, pomyślał, zaczynając jej szukać. Przebiegł cały apartament, sprawdzając każdy pokój. Wbiegł do łazienki, gdzie znalazł na podłodze kobietę. Jej małe ciało było skulone, bez życia. Jej włosy zakrywały jej piękną, bladą twarz. Wyglądała najpiękniej, jak kiedykolwiek ją widział. Była spokojna; trafiła do domu.

Przedawkowała. Buteleczka się wywróciła, a tabletki porozrzucane były w różnych kierunkach na podłodze. Harry powiedziałby, że jego serce się zatrzymało, ale nadal żył, w przeciwieństwie do dziewczyny, którą trzymał blisko swojego serca. Żył i był sam.

Harry wyszedł z łazienki, przytrzymując się ścian. Jego wzrok był rozmazany od łez spływających po jego twarzy. Znalazł telefon i ściskał go w dłoni, próbując wciskać cyferki. Zadzwonił po karetkę chociaż wiedział, że ona już odeszła.

Na pogrzebie byli wszyscy. Harry spojrzał po twarzach każdej osoby. Byli kompletnie załamani. Valerie nie wiedziała, jak wielu ludzi ją kochało i się nią przejmowało, pomyślał, siadając w ciszy z twarzą schowaną w dłoniach. I teraz już się nie dowie.

- Słowa nie mogą wyrazić, jak jest nam przykro, stary. - powiedział Niall, klepiąc go po plecach. Ale Harry nie był w stanie odpowiedzieć; nie mógł zapewnić przyjaciół, że to los ją zabrał, a nie oni. Jedyne co mógł zrobić, to ciche pokiwanie głową.

- Pewnego dnia znowu ją zobaczysz. To nie jest wasz koniec. - Liam westchnął dotykając płatków kwiata Lilii, który znajdował się w bukiecie mieszanych kwiatów.

- Wiem, że ją kochałeś i Bóg wie, że ona kochała ciebie. Ale może miłość to nie wszystko. - załkał Louis, w dłoni ściskał pełno chusteczek i wycierał nimi łzy.

- Ona... Ona była dla mnie wszystkim. Zostawiłem ją, jak jakiś idiota. Byłem zagubiony i zły, a jedynym wyjściem było dla mnie zostawienie jej. Straciłem wiarę i będę musiał żyć z poczuciem winy do końca życia... - wykrztusił Harry, ale nie mógł skończyć reszty przemowy, którą przygotował dzień wcześniej. Zszedł ze sceny. Zanim usiadł koło swojej mamy, wpatrywał się w zdjęcie Valerie, które było otoczone kwiatami i listami od bliskich. Wyszeptał słowa "Kocham cię", po czym usiadł na swoim krześle.

- Nie! Nie dotykaj mnie, proszę. - rzucił do Anne, która pocierała jego plecy. Niechętnie zabrała dłoń i skupiła się na ceremonii ze łzami wypełniającymi jej oczy. Harry schował twarz w dłoniach. Potrzebował trochę powietrza. Potrzebował się stąd wydostać.

Później w nocy Harry zrzucił swój płaszcz na kanapę i usiadł obok niego. Przejechał palcami po nierozczesanych włosach. Nie odważył się pójść korytarzem, by zobaczyć drzwi do łazienki; tych samych drzwi, które otworzył i które zmieniły jego życie na zawsze. Z trudem wstał, był słaby i nie miał się już czym przejmować. Powoli ruszył do kuchni i wziął piwo. Może mogę zapić smutek. Odwracając się, znalazł górę papierów leżącą na stole. Musiał wykorzystać całą siłę, by usiąść i przeczytać wszystkie, jedno po drugim. Przejechał wzrokiem po pierwszej stronie, gdzie Valerie napisała "Moje Życie Bez Niego". Przewrócił na drugą stronę. "Dzień pierwszy...", przeczytał głośno.

Harry przeczytał wszystkie listy, które do niego napisała. I później nie mógł więcej ich dotknąć. Wszystkie wspomnienia do niego wróciły. Starał się nie załamać, ale zbyt trudne było patrzenie na jej pismo. Nie wytrzymał, rzucił butelką piwa przez pokój. Krzyknął tak głośno jak mógł i przejechał palcami po włosach. Z trudem łapał głębokie oddechy przez usta. Gdy wreszcie się uspokoił uświadomił sobie, że płacze. Jego łkanie stawało się coraz głośniejsze, a jego oddechy krótsze. Pamiętał wszystkie wspomnienia, które razem stworzyli; te dobre, złe i całkowicie niesamowite. Siedział przy stole w kuchni przez wiele godzin i wpatrywał się w porozrzucane kartki. Wyrzucił z siebie cały płacz, który trzymał w sobie przez długi czas.

Obudził się w środku nocy. Uświadomił sobie, że zasnął podczas płaczu. "Właśnie to robiła ona, każdej jebanej nocy" pomyślał na głos. Rozciągnął się i usiadł prosto. I wtedy to w niego uderzyło; wiedział, co musi zrobić.

____
Jutro pojawi się jeszcze jeden rozdział.

dear harry [h.s] polskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz