***3***

18.9K 903 12
                                    

  Nadszedł nowy dzień, wczorajszy wieczór był niezbyt przyjemny. Na ostatnią wiadomość od Miltona nie odpisałam, a przez cały wieczór nie mogłam przestać o tym myśleć. Nie podoba mi się to, że pisze do mnie w ten sposób, co on chce osiągnąć i o co mu chodzi? Tego dowiem się za chwile, jestem w drodze do kawiarni, w której się umówiliśmy, Lucas został z Alanem i Sharon. Nie chciałam go wziąć, ponieważ najpierw muszę sama z nim porozmawiać.
Weszłam do kawiarni, Rozejrzałam się po sali, Milton siedział przy stoliku, nerwowo stykając palcami o blat. Gdy podeszłam do stolika, wstał i pocałował mnie w policzek, obejmując jedną ręką.

- Ciesze się, że przyszłaś. - Powiedział, siadając naprzeciwko mnie. Zamówiłam kawę, po czym spojrzałam na niego. Znowu przyglądał się mi z dziwnym uśmieszkiem, czekałam, aż zacznie rozmowę, bo przecież to on chciał się spotkać jak najszybciej.

- Pięknie wyglądasz, zmieniłaś się trochę.

- Zmieniłam się to prawda, nie tylko pod względem fizycznym.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, obracając kawę w ręku.

- Mogłabyś opowiedzieć mi trochę o Nim? Straciłem wiele z jego dzieciństwa.

Zmarszczyłam brwi, nie wiem, dlaczego, ale nie rozumiem go, przecież nie wierzył mi, gdy mówiłam, że jestem z nim w ciąży, skąd ta nagła zmiana.

- Skąd ta zmiana? Nagle uwierzyłeś w moją prawdomówność? - rzuciłam, najdelikatniej jak mogłam, choć w środku się gotowałam.

- Bree przepraszam Cię, wiem, że spieprzyłem po całości, ale uwierz mi po rozmowie z moim bratem tego wieczoru, zdałem sobie sprawę, że źle postąpiłem. Gdy wróciłem do domu, a Ciebie nie było, się załamałem. Szukałem Cię przez prawie rok, chodziłem do twoich ulubionych miejsc, pytałem ludzi, Wyjeżdżałem do innych miast, byłem wszędzie i Cię nie znalazłem. Twój brat powiedział mi, że wyjechałaś za granice i nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Bree wybacz mi, proszę, chce mieć z Lucasem kontakt w końcu to mój syn. Chciałbym zacząć od nowa z Tobą i naszym synem, proszę Cię o wybaczenie, wróć do mnie. - Śni na jawie czy jak? Co on sobie wyobraża ?

- Jeśli myślisz, że po pierwszym spotkaniu i po przeprosinach rzucę Ci się w ramiona, zapomnimy o wszystkim i stworzymy szczęśliwą, kochającą się rodzinę to jesteś w błędzie. Skąd pewność, że ja tego chce, może dobrze mi tak jak jest. Poza tym nie przyszło Ci do głowy, że mogę być z kimś już związana ? - speszył się odrobinę i zacisnął usta. Prawda jednak była taka, że wciąż coś do niego czuję.

- A jesteś z kimś związana ? - Spytał, nachylając się w moją stronę.

- Nie, nie jestem, co jednak nie zmienia faktu, że...

- Skoro nie jesteś z nikim związana, dlaczego nie dasz mi drugiej szansy?

Jakbym mówiła do ściany. Westchnęłam zrezygnowana.

- Jest wiele powodów, dla których nie chce, ale Skończmy teraz ten temat, chciałeś porozmawiać o Lucasie. Wiec skupmy się na tym temacie.

- Bree Nie poddam się, będę walczył o Ciebie.
Nosz kurczę czy do Niego nie dociera, że chce rozmawiać o naszym synu?! Potwornie mnie irytuje.

- Milton! Lucas to jest temat, który musimy omówić, jeśli chcesz, możesz się dziś z nim zobaczyć. Umiemy się za około trzy godziny w McDonald, Obiecałam mu dziś, że kupie mu Happy Meal. Pasuje Ci taki układ ?

- Oczywiście, podjadę po was, tylko podaj mi adres.

Zastanawiam się, czy powinnam podać mu swój adres, ale doszłam do wniosku, że nie mam się czego obawiać. Wyciągnęłam notes i napisałam adres.

- Zadzwoń do mnie, jak będziesz pod domem, zejdziemy do ciebie. - Podałam mu kartkę z adresem, wstając z krzesła.
- Odwiozę Cię. - Zaproponował, wstając razem ze mną.
- Nie trzeba, przejdę się. Widzimy się za trzy godziny. - Pomachałam do niego, wychodząc z knajpki.

3 godziny później

- Lucas weź misia i wychodzimy.

- Milton czekaj pod drzwiami pomożesz mi z fotelikiem dla Lucasa-powiedziałam do telefonu, zbierając wszystkie potrzebne rzeczy.

- Nie musisz brać fotelika, kupiłem nowy do mojego auta, jest już zamontowany.

- Ok już idziemy.

Rozłączyłam się, wzięłam torbę i Lucasa.
Milton czekał na nas przy aucie, jak zawsze prezentował się doskonale, co utrudniało wszystko.

- Cześć, pomożesz ? - spytałam, wskazując na torbę. Natychmiast wziął ją ode mnie. Lucas obserwował go z zaciekawieniem, całe szczęście, że jest towarzyski i nie boi się ludzi. Szepnęłam mu na uszko czy chce do Miltona na ręce, pokiwał głową twierdząco i wyciągnął swoje malutkie rączki w jego stronę. Milton z uśmiechem zabrał go ode mnie.
- Cześć Lucas.

- Cieść! Jedziemy do McDonajds?-spytał podekscytowany.

- Tak, Tata zabiera Cię do McDonalds. Później pojedziemy na kryty płac zabaw, jeśli mama się zgodzi.- spojrzał na mnie, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wzruszenie tą sytuacją wywołało nieproszone łzy. Otarłam je szybko i uśmiechnęłam się lekko.

- Mamusiu, pojedziemy?

- Oczywiście.

- Widzisz, mama się zgodziła, wiec nie traćmy więcej czasu, pojedziemy coś zjeść, a następnie plac zabaw. - Powiedział do Lucasa, wsadzając go w fotelik. Zajęłam miejsce z przodu na miejscu pasażera, Milton usiadł za kierownicą i ruszył. Droga do naszego celu minęła bardzo szybko. Weszliśmy do środka, Milton usiadł wraz z Lucasem przy stoliku, a ja poszłam po jedzenie.

- Zjesz tyle? - Spytał zdziwiony, zerkając na trzy zestawy.

- Kupiłam też dla Ciebie. Jadłeś coś przed wyjazdem z domu? - Spytałam, sięgając po frytki.

- Nie.

- To nie marudź, tylko jedz.

Zaszczycił mnie jednym ze swoich słodkich uśmieszków, po czym przyglądał się synowi, którego bardziej interesowała zabawka niż jedzenie.

- Słodki jest i taki podobny do mnie.

- To prawda, charakter też ma podobny do twojego.

- Sprecyzuj.

- Czasami nerwowy, gdy coś nie idzie po jego myśli, nie lubi, gdy mu się narzuca własną wolę. Poza tym jest kochanym przytulasem i gadułą, czasami aż głowa pęka.

- Jak przebiegł poród ? Zadaje tego typu pytania, ponieważ dużo straciłem i chciałbym przynajmniej w części nadrobić ten czas. Nic nie wiem o własnym synu, ile ważył, jak się urodził, czy jest na coś uczulony, czy chorował, co lubi a czego nie, co sprawia mu radość, czego się boi i tak dalej.

Widać, że zależy mu na tych informacjach, W sumie to się nie dziwie, skończyłam jeść i napiłam się coli.

- Ciąża z początku przebiegała prawidłowo, ale po pewnym czasie okazało się, że ciąża jest zagrożona. Lekarze mówili, że to z powodu dużego stresu, kazali mi się nie denerwować i nie przesilać, wiec przez prawie trzy miesiące leżałam w łóżku i nic nie robiłam. Tak było aż do porodu, który od pierwszych boli trwał 30 godzin, krzyczałam i wyzywałam wszystkich dookoła, mówię Ci, to było okropne. Chodzi mi o moje zachowanie, a nie o poród. Mniejsza o to, gdy w końcu urodziłam i podali mi go na ręce, zapomniałam o całym bólu, jakiego doświadczyłam.- Spojrzałam na Lucasa z miłością, jest najważniejszym mężczyzną w moim życiu. Zerknęłam na Miltona, słuchał mnie uważnie i przyglądał się nam obojgu. Gdy patrzył na mnie, w jego spojrzeniu widziałam tęsknotę, sama nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tęskniłam za nim aż tak bardzo, ale to nic nie zmienia. Milton jest dla mnie ważny, lecz nie możemy być razem.

- Lucas ważył 3,5 kg i mierzył 58 cm. Nie chorował i nie jest na nic uczulony, grupa krwi 0Rh- czyli taka jak twoja, czasem boi się spać sam, dlatego też często przychodzi do mnie do sypialni. Ulubioną rzeczą jest jego miś, którego wszędzie nosi. Szukam cały czas identycznego misia, aby wyrazie czego mieć zastępstwo, ale jak na razie nigdzie takiego nie znalazłam. Ulubione Dania to makaron z serem, rosół, pomidorowa, kanapki tylko z pomidorem i serem, czasem zje z szynką, ale to zadość. Naleśniki, tosty, płatki śniadaniowe, ale tylko czekoladowe. Z owoców je tylko banany i truskawki.
- Mama, już zjadłem. - powiedział, sięgając po chusteczki.
- Ślicznie, teraz ujmujemy ręce.

Wstałam i pomogłam zejść dla Lucasa, poszliśmy do łazienki. Po umyciu rąk wróciliśmy do Miltona. Czekał cierpliwie na swoim miejscu, myśląc na czymś intensywnie.
- Wszystko w porządku ? - spytałam, wkładając płaszcz. Podniósł wzrok, spojrzał mi w oczy, po czym się uśmiechnął.
- Tak, po prostu zamyśliłem się trochę. To jak gotowy na zabawę ?- spytał Lucasa, który posłał mu szczery uśmiech.

********

To nie sam plac zabaw tylko jakieś wesołe miasteczko w wielkiej hali. Lucas jest wniebowzięty, od czterech godzin jeździ z Miltonem na wszystkich kolejkach, bawią się w piłkach i dmuchanych zamkach. Przeszli z trzy razy przez tor przeszkód i wygrali dużego pluszowego misia w jakiejś grze.
- Macie już dość? - spytałam, gdy w końcu usiedli przy stoliku.
- Ja mam już dość, on jest nie do zdarcia, wciąż biega i się nie meczy. - Wysapał zdyszany Milton, biorąc Lucasa na kolana.
- Zbieramy się, robi się późno. - powiedziałam, wstając.

Po godzinie jazdy byliśmy już na miejscu, Lucas smacznie spał wymęczony całym dniem. Spojrzałam na Miltona, który przyglądał się mu.

- Wejdziesz do nas na chwilę? Mógłbyś położyć go spać. - Odwrócił się w moją stronę. Z jego oczu wyczytałam, iż jest w siódmym Niebie.

- Z miłą chęcią.

Wyszliśmy z auta, Milton wziął Lucasa, a ja resztę rzeczy. Otworzyłam drzwi i puściłam go przodem.

- Chodź za mną, pokaże ci jego pokój.- szepnęłam, aby nie obudzić syna.
Położył go łóżka, ucałował w czoło.

Ta scena zapadnie mi w pamięć, serce się ściska ze wzruszenia.

- Napijesz się ze mną wina? - Nie wiem skąd u mnie to pytanie, ale nie chciałam, aby sobie poszedł. To, co do Niego czuje, powoli zaczyna potęgować w moim sercu, boje się tego. Mianowicie boje się ponownego bólu, jaki może mi zadać. Kocham go, wiem o tym, ale jestem pełna obaw przed ponownym związkiem z Miltonem.

- Bardzo chętnie.

Poszłam do kuchni i wypuściłam psa z pokoju. Wypuściłam go na dwór i wróciłam do kuchni po wino. Wyciągnęłam z szafki kieliszki i Nalałam do nich czerwony płyn.

- Ładne mieszkanie, takie przytulne.

- Dziękuje, mnie też się podoba.

Podałam mu kieliszek, chwytając go, musnął delikatnie moje palce, przeszedł mnie dreszcz podniecenia. Chrząknęłam cicho i aby oddalić się od niego, podeszłam do drzwi od ogrodu i wypuściłam psa do domu. Nigel poznał chyba Miltona, bo od razu skoczył na niego, powodując zamieszanie i mały wypadek w postaci wylanego wina na białą koszulę Miltona.

- Nigel stop! Przestań skakać ! Ty wredny sierściuchu!- odciągnęłam go od Miltona.

- Nigel psiaku. - Podrapał go za uchem.

- Przepraszam Cię, mogłam uprzedzić, że go wypuszczam.

- Nic nie szkodzi.

- Zdejmij koszulę, wypiorę ją. Dam Ci jakąś koszulkę na zmianę.

Poszłam do sypialni i wyciągnęłam z niej jego czarną koszulkę, którą zabrałam z jego garderoby tamtego dnia. Wróciłam do salonu, stał tam golutki od pasa w górę, musiałam spuścić wzrok, aby racjonalnie myśleć. Podałam mu koszulkę i wróciłam do kuchni nalać po kolejnym kieliszku.

- To moja koszulka?- spytał, wchodząc za mną do kuchni.

- Tak, zabrałam ją z Twojego apartamentu, służyła mi jako koszula do spania, nie wiem dlaczego, ale lepiej mi się w niej spało. - Wzruszyłam ramionami, wypinając cały kieliszek wina.

Bałam się na niego spojrzeć, sama jego bliskość sprawiała, że miałam motylki w brzuchu. Wzięłam wino i usiadłam na kanapę w salonie. Milton usiadł obok, spojrzałam na jego przystojną twarz i nie wiem dlaczego, ale czułam łzy pod powiekami. Tęskniłam za nim tak bardzo przez te lata, z nikim nie sypiałam i nie umawiałam się na randki. On był, jest i zawsze będzie tym jedynym.

- Bree proszę, nie płacz. Tak strasznie mi przykro, że tak to wszystko się potoczyło.

- Tak najwidoczniej miało być-powiedziałam, pociągając nosem.

- Po prostu nie było nam pisane.

- Bree kocham Cię! - Przysunął się bliżej mnie.

- Byłaś ostatnią kobietą, z jaką sypiałem i jedyną, jaką kochałem i wciąż kocham. - Mówił to, patrząc mi w oczy.

Przesunął ręką po moim policzku, automatycznie wtuliłam się w jego dłoń. Przysunął twarz bliżej mojej, patrzył mi w oczy, powoli zbliżając usta do moich. Gdy nasze usta stuknęły się z moich ust, wydobyło się ciche westchnienie. Jego język delikatnie rozchylił moje usta, nasze języki dotykały się powoli bez pośpiechu. Jednak po chwili nasz pocałunek stał się bardziej namiętny i zachłanny, a ręce same rwały się do pieszczot. Milton przyciągnął mnie do siebie tak, że teraz siedzę na nim, całował moją szyję delikatnymi pocałunkami, lizał, ssał i podgryzał moją skórę.

- Pragnę Cię Myszko! Tak bardzo chce się z Tobą kochać.

- Sypialnia, teraz!

Wstał gwałtownie wraz ze mną. Ze śmiechem kierowałam nim, gdzie ma iść. Po dotarciu na miejsce w ekspresowym tempie pozbyliśmy się niepotrzebnych ubrać, nie przestając się całować. Położył mnie na łóżku, błądził rękoma po nagich piersiach, całując każdy skrawek mojego ciała. Gdy zamknął usta na jednym z sutków, wygięłam się w łuk, cicho pojękując, aby nie usłyszał nas syn. Chciałam poczuć go w sobie, teraz, natychmiast.

- Milton proszę! Chce poczuć Cię w sobie!

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem Myszko.

Jednym płynnym ruchem zagłębił się we mnie. To uczucie jest nie do opisania. Brakowało mi tego, a jeszcze bardziej brakowało i jego całego. Poruszał się powoli, wpychając go po samą nasadę, po niespełna kilku minutach oboje doznaliśmy spełnienia.
Gdy wyszedł ze mnie, czułam pustkę i zmęczenie. Zasnęłam wtulona w jego nagi tors, jednak przed uśnięciem usłyszałam czule wyznanie miłości.

- Kocham Cię Myszko. Będę walczył o Ciebie i naszą rodzinę. Znów mnie pokochasz i zaufasz! Śpij słodko mój Aniele...  

Zdobyć Cię na nowo.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz