***9***

15.2K 834 26
                                    

Spakowana, wyszykowana i pełna obaw zeszłam na dół do samochodu. Wraz z Lucasem i Nigelem wsiedliśmy do auta. Spojrzałam na Alana, który patrzył na mnie pocieszająco.

-Aż tak źle?- Spytałam, mając na myśli przyjęcie urodzinowe Lucasa. Alan już tam był, ponieważ zawoził swoją żonę i córkę, więc wie, jak się sprawy mają.

-Powiedzmy, że trochę go poniosło, w dobrym znaczeniu tego słowa. Lucas będzie zachwycony, a ty, no cóż, pewnie wstrząśnięta.- Już się boje.

-No to mnie pocieszyłeś.- szepnęłam.

-Bree on naprawdę się starał i powiem Ci, że nie jest aż tak źle.

Jakoś nie mogę w to uwierzyć. Pewnie będzie dużo ludzi, których pewnie nie znam, wiele osób, których nie powinno być. Trudno jakoś będę musiała to przeżyć dla Lucasa, w końcu to jego urodziny.

Na miejscu byliśmy punkt piętnasta. Gdy tylko przekroczyliśmy bramę wjazdową, ciśnienie podniosło mi się ponad normę. Zabije go! Co to ma być! To miały być skromne urodziny, a nie jakaś wielka pompa! Ile tu jest ludzi? Sto! Nosz kurde.

-Bree, zachowuj się. On naprawdę się starał. To przecież pierwsze urodziny Lucasa, które może razem z nim spędzić. Nie dziw się, że aż tak go poniosło.- Alan miał racje, jednakże i tak rozmówię się z Miltonem. O, o wilku mowa. Czeka na nas przed drzwiami domu.

Wyszłam z auta, nie patrząc na niego. Wypuściłam Nigela i pomogłam Lucasowi z pasami.

-Tata!-Krzyknął i podbiegł do niego, rzucając mu się w objęcia. Wyciągnęłam torbę z bagażnika i podeszłam do nich. Rozmawiali o czymś, ale nie wiem dokładnie o czym.

-Cześć, gdzie mogę zostawić torbę?- Spytałam, beznamiętnym głosem.

-Jednak przesadziłem. Miałem nadzieje, że Ci się spodoba.- Powiedział smutnym tonem, a mnie ruszyły wyrzuty sumienia. Co prawda, naprawdę przesadził, ale starał się. Zresztą przecież to nie jest aż tak ważne, najważniejsze, aby podobało się to Lucasowi, w końcu do jego urodziny. Z tego, co widze jemu się podoba.

-Ok przyznaje, trochę przesadziłeś, ale nie jest aż tak źle. Lucasowi się podoba.- Wskazałam na malca, który w obecnej chwili aż się pali do tego, aby w końcu pobiec na dmuchany zamek ze zjeżdżalnią. Zaśmiałam się jak, zaczął podskakiwać jak piłeczka.

-Pójdę z nim na tę zjeżdżalnię, przypilnuje go.

-Nie musisz pilnować dzieciaków. Wynajęte są opiekunki, które mają czuwać nad nimi. Wiem, wiem to zły pomysł, ale chciałem, abyś mogła odpocząć i zabawić się, a nie biegać i pilnować wszystkich.

-W sumie to nie jest taki głupi pomysł, ale zaprowadzę go tam.

Odprowadziłam małego pod sam zamek, poznałam trzy opiekunki, które wynajął Milton i teraz dopiero mogę się rozluźnić. Przywitałam się z rodzicami Miltona, Jackiem i Nicolasem. Z Miltona mamą przegadałam z godzinę i tak zbyt krótko. Bardzo ją Lubie i gdy wyznała mi, że przez moją ucieczkę cała rodzina cierpiała, rozpłakałam się. Próbowała mnie pocieszyć, ale i tak czułam się z tym faktem źle. Dopiero jej zapewnienia, że nikt mnie o nic nie obwinia, pomogły.

Dzieciaki bawiły się świetnie. Był tort i prezenty, których było bardzo dużo. Nie zdołam ich zawieźć do domu, bo się nie pomieszczą, Część będzie musiało zostać tu.

Z Miltonem widziałam się tylko dwa razy, nie mieliśmy nawet czasu swobodnie porozmawiać. Chodziłam po przyjęciu w ogrodzie sama i rozmyślałam nad wszystkim. Zapaliłam papierosa, a może dwa, tak aby nikt mnie nie zauważył. Popryskałam się perfumą i wyjęłam z torebki gumę miętową.

Zdobyć Cię na nowo.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz