***15***

11.6K 669 25
                                    



Oboje rzuciliśmy się biegiem w stronę zakrwawionego psa. Ciężko oddychał, ale żył. Trzeba go jak najszybciej zawieść do weterynarza, pewnie ma przebite płuco, bo gdy oddycha słychać świst wydobywający się z boku. Milton z szybkością karabinu tłumaczył coś dla policjantów. Ja natomiast złapałam jakąś szmatę i przyłożyłam do jego boku.
- Już maleńki, zaraz zawiązujemy Cię do lecznicy! Nic Ci nie będzie!- Mówiłam do niego jak do dziecka.
- Milton trzeba go zawiść do weterynarza!!! Milton do cholery!!
To on! To Billy! Nikt inny nie jest, aż tak chory psychicznie! To ten pojeb to zrobił!
- Bree to niemożliwe! To nie on!
- Oj, oj piękny widok tak martwisz się o tego biedaka!- spojrzałam w stronę wściekłego rozmówcy i oniemiałam!
Jak ta suka dostała się do mojego domu? Skąd wie, gdzie mieszkam?!
- Ty pieprzona suko! Zapierdole Cię!- rzuciłam się w jej stronę, ale ręce Miltona mnie powstrzymały. Zaczęłam się wygrywać i dopiero teraz zauważyłam w jej ręce mały pistolet.
Przeraziłam się nie na żarty, jak na razie rękę miała opuszczona, ale to kwestia czasu, zanim zacznie do nas mierzyć.
- Angela, co ty tu robisz?- spytał spokojnie, wychodząc naprzeciw niej, przystanął, gdy zaczęła mierzyć do niego.
- Przyszłam rozprawić się z twoją ladacznicą! Ukradła mi ciebie! Gdyby się nie pojawiła, byłbyś teraz ze mną.Powinnaś sprawdzać czy zamknęłaś drzwi od ogrodu. W sumie już nie będziesz o tym myślała, dzisiaj jest twój ostatni dzień!
- Angela odłóż broń i pozwól dla niej wyjść z mieszkania. Nigel potrzebuje pomocy, trzeba zawieźć go do weterynarza. Chyba nie chcesz mieć na sumieniu niewinnego zwierzaka.- Z jej twarzy zeszła na chwile ta szaleńcza wściekłość, a zastąpił ją smutny wyraz twarzy. Patrzyła na ledwo oddychającego psa ze łzami w oczach.
- Nie chciałam go zranić, zaatakował mnie i musiałam się bronić...
Odwróciła się do nas tyłem i to był jej błąd. Wyrwałam się z uścisku Miltona i rzuciłam się na nią.
- Zapierdole Cię! Ty głupia, chora psychicznie suko!- szarpałyśmy się przez jakiś czas, ale nie spodziewałam się, że jest aż taka silna. W końcu, gdy powaliła mnie na ziemie, Milton złapał ją od tylu, i wytracił z jej ręki broń.

- Uspokój się! - miał problem z utrzymaniem jej w rękach. Rzucała się z wściekłością jak jakaś opętana. Trwało to zaledwie kilka sekund, gdy wyrwała się mu i znów sięgnęła po broń. Milton nie zdążył jej powstrzymać, była szybka i zbyt cwana, jak do cholery ona to robi. Jest mniejsza ode mnie i chudsza a ma tyle siły, aby wyrwać się z żelaznego uścisku Miltona. Naćpała się czy jak? Podniosłam się, ale zbyt późno, ale i tak próbowałam do niej doskoczyć, aby wyrwać jej broń.

- Stój, bo zabije go! Skoro ja nie mogę Cię mieć, to nikt nie będzie.- Wycelowała w niego i ze łzami w oczach pociągnęła za spust.

Cała ta sytuacja, począwszy od wejścia do domu, a kończąc ma strasznym huku wystrzału, trwała zaledwie piec minut, a wydawało się całą wiecznością. Ktoś padł na ziemie, Spanikowana, wystraszona, pełna obaw, tak właśnie się w tym momencie czułam, strach o ukochanego i o własne życie. Wiem, że ona nie zostawi mnie przy życiu, mój kochany dym nie może zostać sierotą! Muszę coś natychmiast wymyślić, tylko co? Chcialam już odwrócić się w stronę mojego kochanego, ale nagle poczułam bolesne pulsowanie w głowie, a następnie ciemność!....

Wiem, wiem trochę krótko, ale kolejny rozdział postaram się dodać jeszcze dziś!
Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników :)

Zdobyć Cię na nowo.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz