Rozdział III

574 47 5
                                    


Miesiąc później
~Adrien~
Nareszcie koniec lekcji, szkoła męczy człowieka, właśnie stoję i gadam z Nino...
-... Za dwa tygodnie urodziny Marinette, wiedziałeś?- pokiwałem głową na nie- Alya zapewne urządzi jej przyjęcie niespodzianke.
Nie wiedziałem że Marinette ma urodziny, może kupiłbym jej coś ładnego.
- Cześć Adrien.- powiedział.
- Do jutra Nino.- już miałem wracać gdy usłyszałem że ktoś woła moje imię. Odwróciłem się i ujrzałem Nika.
-Adrien poczekaj.- zatrzymałem się i spojrzałem na niego.- choć bardziej za szkołe.
-Zapewne Nino powiedział Ci że Marinette ma urodziny- kontynuował- Alya i ja urządzamy jej przyjęcie, i potrzebujemy pomocy... No nie patrz się na mnie jak na wroga, nie podrywam Ci dziewczyny.
-Marinette nie jest moją dziewczyną.- odpowiedziałem.
- Podoba Ci się.
-Nie.
-Tak.
- Mówie że nie.- zacząłem rumienić się jak baba.
- Wpadłeś.
-Wcale nie.
-Rumieńce Cię zdradziły.- głupie rumieńce, głupi ja, głupi Niko.
- Nie podoba mi się.
-Mam racje.
-Wcale nie.
- A właśnie że tak.
- Stop bo zaczynamy gadać jak baby.
-Ok. Ale wchodzisz w plan?-zapytał
-Pewnie że wam pomogę.
-Jutro wyjaśnię Ci szczegóły- Niko jeszcze pomachał mi na odchodne i zniknął z pola widzenia. Wtem usłyszałem wybuch. Czarny Kot wkracza do akcji.
-Plagg wysuwaj pazury- wypowiedziałem formułkę i już biegłem na miejsce, Biedronka już na mnie czekała.
- Witaj My Lady.- powiedziałem kłaniając się-Kolejny zakumatyzowany?- zapytałem mimo iż znałem odpowiedź.
-To chyba... Chloé!
-Już drugi raz musimy z nią walczyć.
-Damy radę.- powiedziała- Jak myślisz gdzie ukryła się Akuma?
-Może w bransoletce, my lady. Co powiesz na lody po misji?
-Chat... Uważaj!!!- krzyknęła a ja odskoczyłem dokładnie w tym momencie gdy zielony promień przeciął powietrze.
-Ej!!!- krzyknąłem i zacząłem boec w jej strone, przynajmniej spróbowałem bo biedronka złapała mój ogon.
-Oj kotku, znowu biegniesz bez planu.
-To może mi go zdradzisz kropeczko a nie będziesz tu stała i patrzyła jak próbuje nie oberwać- w tym momencie obok nas przeleciał kolejny promień.
-Szczęśliwy traf!!!- krzyknęła.- Puder? Hmmm... Czarny Kocie zwal tamtą lampę.
🐞Marinette 🐞
Kiedy lampa runęła ja doskoczyłam do Chloé i rozsypałam puder, zaczęła kaszleć a ja zwinnym ruchem zabrałam jej bransoletkę i zniszczyłam.
-Dość już szkód wyrządziłaś, mała Akumo, pora wypędzić złe moce! Mam Cię, Pa pa miły motylku- kot już zniknął a ja do niej podeszłam. Siedziała z broszką w ręku a w jej oczach widać było lśniące łzy, które za wszelką cenę próbowała ukryć.
-Coś się stało?- zapytałam, może i nie lubi mnie w realnym życiu ale cóż, teraz jestem Biedronką.
-Nie nic,- zamrugała by pozbyć się łez, usiadłam obok niej.
-Na pewno? Mnie możesz powiedzieć, słowo nie powiem nikomu.
-Chodzi o to że... że w ostatnim czasie odezwała się do nas moja matka, zniknęła, kiedy miałam 5 lat.- widać było że trudno jest jej o tym mówić, złpałam ją za rękę- Nienawidzę ją za to że odeszła... ale... tak bardzo za nią tęskniłam. Tata próbował mi ją zastąpić drogimi prezentami, ubraniami ale to nigdy nie było to samo, nic nie mogło jej zastąpić. Od tego czasu zaczęłam ukrywać swoją prawdziwą naturę pod tą maską "córeczki tatusia". I jeszcze Sabrina się odemnie odwróciła... teraz nie mam nikogo komu mogę się zwierzyć. Może i traktowałam ją jak służkę... ale tak naprawdę... to była moja jedyna przyjacióka.- Nigdy nie pomyślałam że Chloé ma tak trudno w życiu, przecież jest wredną, rozpeszczoną córką burmistrza. A jednak żadne życie nie jest kolorowe.
- Wszystko się ułoży- powiedziałam- zobaczysz, powinnaś też przeprosić tych, których upokorzyłaś.
-Dziękuję Biedronko.
-Nie ma za co- wtem usłyszałam kolejne pikanie moich kolczyków.- Muszę już iść, bo zaraz się przemienie.
-To do zobaczenia, dziękuję że mnie wysłuchałaś- ja tylko się do niej uśmiechnęłam i wróciłam do domu.
-To był ciężki dzień Tikki.- powiedziałam kładąc się na łóżko.
-Prawda. - i podleciała do słoika z ciasteczkami by wyjąć sobie jedno. A ja udałam się do łazienki, przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Obudziły mnie krzyki dochodzące z zewnątrz. Szybko się przemieniłam. To co ujrzałam było jak scena z horroru. Domy się paliły, po ulicach krążyli wszyscy którzy kiedykolwiek padli ofiarą Akumy. Dalej kot waczył z Władcą Ciem, widać było że zaczął opadać z sił. Władca Ciem miał już zadać ostatni cios gdy wskoczyłam między nich i sama zaczęłam z nim walczyć. Wtem wysłał swoją Akumę która weszła w dzwonek Chata.
-Chat Blanc przynieś mi jej miraculum a dowiesz się wkońcu kim jest.
- Już się robi Władco Ciem.- zaczął zmierzać w moim kierunku.
- Chat! Chat, ogarnij się, możesz z nim walczyć.- lecz on mie nie słuchał szedł gotowy do walki, ale ze mną- Chat błagam... nie... ocknij się, pozbądź się Akumy, To ja... twoja Biedronka.- coraz bardziej zbliżaliśmy się do krawędzi dachu.- Chat... ja Cię... kocham.- powiedziałam ze łzami w oczach.
-Teraz jest już za późno... My Lady- dwa ostatnie słowa wypowiedział tak jakby delektował się ich jadem. Upadłam... Kot na mnie naskoczył... nie miałam siły wstać... słyszałam triumfalny śmiech Władcy Ciem... Już miał mi zdjąć miraculum gdy...
Obudziłam się zlana potem.
- To tylko sen, zwykły sen.
- Marinette, co się stało? - podleciała do mnie Tikki.-mówiłaś coś typu: Chat ocknij się, możesz z tym walczyć, nie nie. O co chodziło.
- Tikki... kropkuj. - tylko tyle udało mi się wypowiedzieć. Po chwili już gnałam po dachach, zatrzymałam się na wierzy Eiffla, usiadłam schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam się, jestem słaba. Boję się. Usłyszałam czyjeś kroki za plecami.
-Witaj Księżniczko,- powiedział i usiadł obok mnie.- Co się stało?
Już zbyt długo byłam silna, wtuliłam się w niego i już na dobre się rozpłakałam, on objął mnie.
-Ćśśśś księżniczko, jestem tu.- powiedział. W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie. Ucałował mnie w czoło. Siedzieliśmy tak chwilę.
-Chat... boję się...
-Czego My Lady?- zapytał, spojrzałam w jego cudne zielone oczy, działały na mnie uspokajająco- Przecież tu jestem.
- Boję się że zawiodę... Boję się że obudzę się i nie znajdę już mojej Kwami... Boję się że gdy poznasz moją prawdziwą tożsamość to nie będziesz chciał już ze mną współpracować... Boję się Ciebie stracić Chat...
-Nie masz się czego bać. To nigdy się nie stanie, zawsze będę przy tobie.- Tego właśnie w tym momencie potrzebowałam, bliskości drugiej osoby. Siedzieliśmy tam długo. On tulił mnie cały czas, byłam mu za to wdzięczna, wkrótce postanowiłam wrócić do domu.
-Do zobaczenia później Chat.
-Do zobaczenia My Lady.- już miałam zarzucić yo-yo gdy zawróciłam, i ucałowałam zaskoczonego kota w policzek.
- Dziękuję że mnie wysłuchałeś- rzuciłam cicho i wróciłam do domu, gdzie szybko zasnęłam.

Tyle Przeciwności, Ale Miłość Zawsze Zwycięży.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz