Rozdział XIV

202 17 2
                                    

ad 1. Czemu w poprzedniej części nie było komiksów i dużo artów?
Bo mój telefon jest debilny i usuwał każdy obrazek i filmik z yt jaki wstawiłam.
ad 2. Los pisarki jest ciężki wystarczy popatrzeć na diagram w mediach.😂( tak to u mnie wygląda😂😂😂)\
ad3. nie było rozdziału bo:
-jestem leń
-nie mam kiedy i jak pisać
-telefon i komputer mnie nie lubią
ad 4. Zapraszam do rozdziału:
~Adrien~
Marinette leży w szpitalu od dwóch tygodni, bardzo się martwię gdyż jeszcze się nie obudziła. Na szczęście nie stało się nic poważnego tylko poparzone ręce. Siedziałem właśnie obok jej łóżka, była podłączona do kilku maszyn, wsłuchiwałem się w pikanie aparatury i co chwila spoglądałem jak jej klatka piersiowa unosi się przy każdym oddechu, cieszyłem się że żyje. Narazie nie ustalono kto podpalił szkołę, bo napewno nie poszła z dymem samoistnie. Przez pierwszy tydzień zajęcia odwołano całkowicie, dopiero od kilku dni odbywają się one w innej szkole która z racji tego odstąpiła kilka sal. Wszyscy bardzo się martwimy. Na szczęście WC nie atakuje i mam nadzieje że na razie tak zostanie. Wtem moja komórka zawibrowała.
Nathalie:
Czekamy na dole, twój ojciec się niecierpliwi.
Cóż trzeba iść
-Do jutra Marinette- powiedziałem całując ją w czoło.

~Marinette~
Pamiętam pożar tamtego dnia, jak tata kazał mi uciekać, pamiętam krzyk mojej kuzynki, potem syreny i światła, jak wynosili Aiszę i tatę, byli poparzeni ale żyli, pamiętam jak wtedy podbiegłam mimo sprzeciwów, potem wizytę w szpitalu i na koniec przeciągły pisk aparatury, jak wbiegli lekarze, aż... umarła, umarła na moich oczach, nie rozumiałam, nie chciałam zrozumieć, pamiętam jak wyrwałam się mamie i biegłam na oślep, wybiegłam ze szpitala, schowałam się w jakimś zaułku, nie wiedziałam gdzie jestem, potem błysk błękitnego lateksu i to jedno pamiętne zadnie "Jeszcze przyjdzie na ciebie pora mała bohaterko", potem znalazła mnie mama, stałam pod drzwiami szpitala, sama nie wiedziałam jak wróciłam. 

Otworzyłam oczy, wokół mnie było jasno, w oddali słychać było szum strumyka, miałam na sobie pudrowo różową zwiewną sukienkę, pod drzewem stała ona... Była starsza, prawie jej nie poznałam, ubrana w wianek i w złoto-białej szacie i rozpuszczonych czarnych jak noc włosach, coś mi podpowiadało że to prawda, ale pewna część mnie nie chciała tego zaakceptować, jedyne co mogłam wydusić to...
-Aisza...
-Witaj Nettie, miło Cię znów zobaczyć- powiedziała uśmiechnięta
-Czy ja umarłam?- zapytałam
-Nie jesteś na pograniczu życia i śmierci, nie umarłaś ale też nie jesteś do końca żywa- wyjaśniłam
-Czyli co teraz ze mną będzie?
-Musisz wybrać. Zostajesz tu ze mną, czy wolisz wrócić?
Wybór był bardzo trudny, zostać tu na zawsze czy zawrócić.
-Musze wracać.- powiedziałam w końcu- Paryż mnie potrzebuje.
- Dokonałaś wyboru- za nią otworzyły się drzwi- Przejdź przez nie.
Niepewnie zbliżyłam się do nich.
-Czy jeszcze kiedyś się spotkamy?
-Tak, będę tu na ciebie czekać- odwróciłam się ostatni raz, ona uśmiechnięta stała i machała mi na do widzenia, przeszłam już pewnie przez drzwi i otworzyłam oczy, było ciemno, zapewne trwała noc. Byłam podpięta do kroplówki i paru innych urządzeń. Ciekawe ile już tu leże?
-Tikki? Tikki jesteś tu?- zapytałam szeptem.
-Marinette myślałam że się już nie obudzisz, twoja energia życiowa bardzo osłabła.- powiedziała istotka i przytuliła się do mojego policzka.
-Ile tak już tu jestem?
- Dwa tygodnie
-Co? A władca ciem? Dużo atakował? Pewnie Paryż jest już ruiną.
-Spokojnie ani razu nie było ataków. Ale jest to bardzo dziwne, musimy szykować się na coś mocnego.

~Tymczasem u Władcy Ciem~ 

-Nareszcie znalazłem sposób by was pokonać Biedronko i Czarny Kocie, leć najsilniejsza z moich akum i opętaj serce tej dziewczyny.

Sory że tak krótko ale nie mam czasu, jak tylko będę go miała to wszystko nadrobię.

A tak poza tym to jest tu ktoś jeszcze?

Jak myślicie co planuje WC?

Tyle Przeciwności, Ale Miłość Zawsze Zwycięży.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz