🐞Marinette🐞
Obudziłam się wcześnie rano, jak nie ja. Dzisiaj ubrałam się w czarne spodnie, białą koszulkę i brązową marynarkę. Zjadłam śniadanie, wzięłam plecak i parasolkę nie zapominając o Tikki jedzącej ciastko w mojej torebce i wyruszyłam do szkoły. Tym razem szłam jak najdalej od brzegu jedni, jeszcze by mi brakowało aby jakieś auto mnie ochlapało, jakby deszcz nie wystarczał. Na szczęście dotarłam tam w miare sucha. Trzy pierwsze lekcje były nudne jak cholera, chyba z 20 razy podnosiłam głowę z ławki usiłując nie zasnąć. W końcu zaczęła się ta błogosławiona przerwa, deszcz na szczęście przestał padać i mogliśmy spokojnie wyjść z sali bez ryzyka zmoknięcia. Usiadłam z Alyą która bezskutecznie próbowała odkryć tożsamość Biedronki. Ciekawe jakby zareagowała gdyby się dowiedziała że siedzi tuż obok niej?
-Marinette! Czy ty mnie słuchasz!?
-Przepraszam zamyśliłam się- odpowiedziałam i spojrzałam na jej telefon.-Co tam masz?
-Listę dziewczyn które według mnie mogą być Biedronką.- przeleciałam wzrokiem po nazwiskach. Na szczęście nie było tam mojego.-Mam dużo roboty, tu jest 78 osób z czego 2/3 chodzi do naszej szkoły.
-Ale to ta 79 której nie ma na liście nią jest- pomyślałam.
Kiedy poszła ja rozejrzałam się po boisku, jacyś chłopcy grali w nożną, w pewnym momencie piłka uderzyła w obluzowaną, zatkana rynnę a cała jej zawartość znalazła się na mnie. Już miałam uciec do domu kiedy Chloé zaciągnęła mnie do toalety a z torebki wyciągnęła suszarkę.
-Nosisz suszarkę do włosów w torebce?- zapytałam
-Nigdy nie wiesz co się może przydać- odpowiedziała i zaczęła wyciągać liście z moich włosów-zostało nam pięć minut.
Zdjęłam marynarkę.
-O matko! Jaką ty masz śliczną bluzkę! - wykrzyczała- Gdzie kupiłaś!?
-Uszyłam- odpowiedziałam- kiedy zainteresowałam się projektowaniem babcia dała mi szpulkę złotej nici. Bardzo trudno ją tu dostać, ale jej się udało
-Wspaniała.- dodała i zaczęła mnie suszyć. Kiedy już została nam tylko marynarka zadzwonił dzwonek.
-Trudno, później się to zrobi- i ruszyłyśmy na lekcje.
Inne zajęcia minęły w miarę spokojnie, na szczęście obyło się już bez podobnych sytuacji. Wróciłam do domu i rzuciłam się na łóżko, byłam wycieńczona, nie miałam siły nawet ruszyć ręką by otworzyć Tikki słoik, ale sprytna mała istotka sama sobie poradziła, a ja leżałam i rozmyślałam nad moim strojem na halloween, w pewnym momencie do głowy przyszedł mi świetny pomysł który w krótkim czasie przeniosłam na papier. Kiedy zrobiłam ostatnią kreskę na projekcie, usłyszałam wybuch. Od razu się przemieniłam i pobiegłam na miejsce, gdzie...
Gigantyczny żuk zrzucał swoje kule z gówna na ludzi!? Władca Ciem znajduje nam coraz dziwniejszych przeciwników. Wkrótce też zjawił się Czarny Kot
-Witaj księżniczko, jak miło cię znów widzieć- powiedział szarmanckim tonem i ukazał swoje białe zęby w szelmowskim uśmiechu, ja natomiast usiłowałam zabić go wzrokiem za takie teksty. Wreszcie ruszyliśmy do walki, kiedy stanęliśmy przed przeciwnikiem ten zmniejszył się do rozmiarów zwykłego człowieka. Miał na sobie błyszczący niebieski kombinezon przypominający pancerz i ochydne czułki.
-Oooo Biedronka i Czarny Kot miałem nadzieję że szybko się zjawicie i po dobroci oddacie swoje miracula.- powiedział
-Nigdy- wykrzyknęliśmy jednocześnie ustawiając się w pozycji bojowej
-A więc niech tak będzie- wtedy bóg wie skąd wyjął zza pasa dwa błyszczące niebieskie miecze i jak na moje oko bardzo ostre i zaczął biec w naszą stronę. Kot odbijał wszystkie jego dotychczasowe ataki lecz widziałam że już zaczyna opadać z sił. Wywołałam szczęśliwy traf i w moje ręce wpadł lakier do włosów. No błagam jak ja mam tego użyć!? Niestety nic mi nie przychodziło do głowy a biedronkowy wzrok też nic nie pomógł.
-Nic z tego nie będzie- pomyślałam i wróciłam do walki. W pewnym momencie któreś z nas przypadkowo zniszczyło małą broszkę na kołnierzu przeciwnika z której niespodziewanie wyleciała akuma. Niestety opętany dalej atakował Chata który już niestety był bezbronny, na szczęście wiedziałam już co robić, spryskałam lakierem akumę której skleiły się skrzydełka i nie mogła odlecieć a sama ruszyłam na pomoc mojemu partnerowi, wzięłam kicikij i z całej siły walnęłam przeciwnika w głowę ten ogłuszony zatoczył się i upadł nieprzytomny na ziemię, miałam wreszcie dużo czasu by oczyścić demona.
-papa miły motylku- powiedziałam do odlatującego białego owada.
-Zaliczone- wykrzyknęliśmy, miałam się już zbierać gdy on złapał mnie za rękę nie wiedziałam co mam robić więc szybko mu powiedziałam o 00 na wieży Eiffla- i uciekłam, udało mi się dotrzeć do domu zanim ostatnia kropka zniknęła z moich kolczyków. Ległam na łóżko uprzednio dając mojej kwami ciastka, nie poleżałam jednak długo bo stwierdziłam że trzeba tu w końcu posprzątać, puściłam muzykę i zaczęłam układać bele materiału na odpowiedniej półce w miedzyczasie usłyszałam jak ktoś dzwoni do drzwi.
NIKO
Była brzydka pogoda więc postanowiłem odwiedzić Marinette. Szedłem ulicą omijając rusz ogromne kałuże, wkrótce znalazłem się pod piekarnia jej rodziców kiedy wszedłem do środka ujrzałem jej mamę obsługującą klientów, powiedziała mi że Marinette jest na górze, kiedy wchodziłem po schodach usłyszałem głośny pisk, wystraszyłem się nie na żarty wbiegając po schodach co chwilę potykając się o któryś, bez wahania wparowałem do jej pokoju. To co zobaczyłem przerosło moje najszczersze oczekiwania, zacząłem się śmiać tak głośno że chyba na samym szczycie Eiffla było mnie słychać, po pokoju walało się pierze z rozwalonej poduszki, bele materiału leżały bądź jak, dalej szczątki potłuczonego wazonu i kilka kwiatów, a sama Marinette stała na komodzie z miotłą w ręku gotowa do ataku, a to wszystko przez jednego małego niegroźnego pajączka stojącego na środku pokoju, wziąłem go na rękę i posadziłem na jej parapecie zamykając okno, dopiero wtedy raczyła zejść z uginającej się szafki.
🐞Marinette🐞
Kiedy odsunęłam komodę wyleciał zza niej pająk, bardzo się przestraszyłam krzyknęłam, wskoczyłam na szafkę i zaczęłam rzucać w niego czym popadnie kiedy miałam go zatłuc miotłą do pokoju wpadł zdyszany Niko, a kiedy zobaczył to pobojowisko zaczął się głośno śmiać potem wziął tą ochydę na rękę i wyniósł za okno, wtedy poczułam się bezpiecznie zeszłam na ziemię. Zaczęliśmy sprzątać. Poduszkę zostawiłam do zszycia a resztki wazonu wyrzuciliśmy do kosza, materiały wróciły na miejsce tak samo jak ta felerna zza której wylazła ta ochyda, resztę czasu spędziliśmy rozmawiając, Niko zwinął się ok 20: 30 kiedy było już ciemno. Ja znowu położyłam się na łóżku z wielką chęcią snu.
-Marinette a spotkanie z Czarnym Kotem! Obiecałaś mu!- przypomniała moja kwami. Niechętnie zwlokłam się z łóżka i usiadłam na parapecie wpatrując się w powoli cichnący Paryż, mała istotka podleciała do szyby opierając na niej swoje małe łapki.
-Tikki?
-Tak Marinette.
-Czy ty wiesz kim jest Czarny Kot?- zapytałam, a ona zapewne szukała jakiejś dobrej odpowiedzi, niestety jej wzrok zdradzał wszystko- Czyli wiesz. Nie musisz już odpowiadać.
-Tak bardzo chciałabym ci powiedzieć kto to, ale nie mogę. Złożyłam przysięgę- wyszeptała.
Wzięłam ją w dłonie i przytuliłam do swego policzka
-Rozumiem Tikki- odpowiedziałam i dalej wpatrywałam się w nocne niebo. Kiedy nadeszła pora przemieniłam się i ruszyłam na ustalone miejsce. Nie czekałam zbyt długo by Chat się pojawił.
😏(Bueza ty już wiesz o co chodzi)😇
-Hello my lady- powiedział podchodząc do mnie
-Witaj kocurku, przecież z milion razy powrarzałam ci żebyś tak do mnie nie mówił-Chat usiadł obok mnie i spojrzał w zachmurzone niebo, widocznie był smutny- Coś się stało?
-Nie, naprawdę wszystko w porządku- odpowiedział
-Chat dobrze wiesz że mi możesz się wyżalić.
-Ehh, to przez ojca ostatnimi czasy zaczął robić się jakiś bardziej nerwowy, częściej krzyczy, nawet o błachostki, prawie wogule go nie ma w domu. Zaczynam bać się że go stracę, a nie chcę by zniknął jak mama.- po jego policzku spłynęła pojedyncza łza którą szybko otarł.
-Nie martw się, może wkrótce wszystko się ułoży...
-A jak nie to co? Nie możesz mi dać stuprocentowej pewności.- wtedy go przytuliłam, był widocznie rozbity, potrzebował pomocy, potrzebował kogoś kto pomoże mu się pozbierać.
-Dobrze a teraz koniec płaczu bo wody na ziemi i tak jest za dużo.
Chat zaśmiał się i otarł resztki łez.
-Masz racje, a skoro tak to...- uśmiechnął się zadziornie
-To co?- wstał
-... kto pierwszy w parku!- i rzucił się do szaleńczego biegu
-No wariat...
~Adrien~
Zaczęliśmy zabawę ja zacząłem uciekać, ale niestety ona dogoniła mnie przy użyciu swojego yo-yo. Biegliśmy łeb w łeb gdy przed nami zamajaczył się park, przyspieszyłem maksymalnie przez co wyszedłem na chwilowe prowadzenie, niestety wylądowaliśmy jednocześnie.
-Czyli dzisiaj nie poznamy mistrza parkuru- powiedziała i zaśmiała się uroczo.
-Najwidoczniej, a teraz... Berek!- znowu zacząłem uciekać, niedługopo tym złapała mnie i role się odwróciły teraz ja goniłem, próbowała mnie zgubić w ciemnych uliczkach
-Księżniczko niestety to ja w takich miejscach mam przewagę- wykrzyknąłem.
-Zapomniałam- i znowu biegaliśmy po parku. W pewnej chwili straciłem ją z oczu, ale zdołałem jednak usłyszeć hej stłumiony chichot, rozglądałem się a tu ni z tąd ni z owąt spadła z drzewa, już w głowie miałem perfidny plan. Wziąłem ją na ręce i zacząłem iść...
-Nie! Nie Chat! Puść mnie na tychmiast!- krzyczała a ja wrzuciłem ją do fontanny- Tak chcesz się bawić.- i nim się spostrzegłem zostałem wciągnięty za ogon do wody. Zaczęliśmy się chlapać, tak zimna woda z 3° na dworze a my w fontannie. Potem łaskotałem ją tak długo że wierzgała nogami rozchlapując wodę na boki.
-Chat spójrz to akuma!- odwróciłem się a ona korzystając z chwili mojej nieuwagi wepchnęła mnie z powrotem. Obraziłem się- Oj wybacz nie wiedziałam że obrazisz się o małą kąpiel.
-Oj biedroneczko na ciebie nie potrafię się długo gniewać,jesteś moim słońcem i gwiadami, księżycem i planetami.
-Prawdziwy poeta- mówi
-No widzisz- uśmiechnąłem się ukazując swoje śnieżnobiałe kły.
-Bo pomyślę że chcesz mnie zjeść.
-Zabawne... księżniczka uczy się od mistrza.- dostałem wtedy w ramię.
-Skąd ta pewność? I nie mów tak do mnie.- zaczęła się lekko trząść, zapomniałem że nadal siedzimy w wodzie.
Wstałem biorąc biedronkę na ręce i wyniosłem z fontanny.
-Pora kończyć nasz patrol, musisz się wysuszyć- powiedziałem odsuwając się o krok- A pozatym jeśli WC jutro zaatakuje będziemy nie do życia.
-Znowu masz racje. I nie zapominaj że ty też musisz wyschnąć- podeszła i przytuliła mnie po czym uciekła. Ja zadowolony wróciłem do domu dałem Plaggowi camembert i położyłem się spać myśląc o mojej słodkiej biedroneczce.
🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞
Hey hello
Kolejny rozdział, późno ale jest, chciałam dodać na koloniach ale co noc byłam tak zmęczona że jak tylko zaczynałam myśleć nad opowiadaniem to od razu zasypiałam. Jednak w wakacje nie mam tyle czasu na pisanie niż myślałam.
Do zobaczenia w następnym rozdziale
MiraculusGirl
CZYTASZ
Tyle Przeciwności, Ale Miłość Zawsze Zwycięży.
FanficCzy mimo przeciwności Marinette i Adrien będą razem? Czy poznają swoje prawdziwe osobowości? Czy Władca Ciem zostanie pokonany?