Rozdział VII

335 25 4
                                    

🐞Marinette 🐞
Następnego dnia wstałam ok 14, wyjęłam telefon z pod poduszki i sprawdziłam zawartość. 3 sms i 2 nieodebrane połączenia od Alya, 2 sms od Nino, 25 sms i 10 nieodebranych od Niko, 1 sms i 1 nieodebrane połączenie Adrien💞 i 1 sms od Mama. Alya, Nino i Adrien idą do kina i pytają czy też pójdę. Niko zaspamił mi skrzynkę wiadomościami:
7:40
Dzień dobry, pora wstać!
7:43
N

o co ja mówię, jaki dobry.
7:45
Halooo!
7:48
Wstawaj nie marnuj tak pięknego dnia.
7:50
Eh, leje jak z cebra.
7:53
Nudzi mi się.
7:55
Idę spać.
7:56
Dobranoc
7:59
Albo i nie.
8:01
Jeśli się nie odezwiesz zaspamię Ci skrzynkę.
8:05
Ok, jak chcesz
Itp itd
Kiedyś normalnie go zabiję, czemu zawsze zapycha mi wiadomości. Potem odczytałam wiadomość od mamy:
6:49
Twoja Ciocia urodziła, jedziemy ,do niej wrócimy w poniedziałek popołudniu.

Czyli mam całe dwa dni dla siebie, co by zrobić w taką deszczową pogodę, jest za późno na śniadanie ale... zawsze jest czas na babeczki. Zebrałam wszystkie składniki, uprzednio napisałam do Nika czy nie chce mi pomóc, kiedy miałam zaczynać, zadzwonił dzwonek kiedy otworzyłam zobaczyłam mojego kuzyna.
-Dobra gdzie są babeczki?- zapytał zdejmując buty
-Trzeba je upiec- odpowiedziałam wracając do kuchni.
-Ok zawołaj mnie jak będą gotowe- powiedział kierując się w stronę salonu.
-O nie nie, idziesz mi pomóc- złapałam go za włosy i zaciągnęłam do kuchni.
-Ał, ał tylko nie włosy, tylko nie włosy ał!- puściłam go dopiero przed blatem i zaczęłam wkładać składniki do miski.
-Mieszaj- poleciłam i nastawiłam piekarnik
-a nie lepiej miksera użyć?
-Nie- reszte pracy przemilczeliśmy.
Kiedy babeczki były gotowe zaczeliśmy je dekorować. Po chwili poczułam coś mokrego na policzku.
-Ty mendo! Jak mogłeś! We mnie rzucać kremem! O nie nie tak tego nie zostawię!- i sama rzuciłam w niego nutellą. I tak oto właśnie rozpoczęliśmy bitwę. Latało wszystko co słodkie, od śmietany przez wszelakie kremy aż po lukry nawet rzeczy mniej słodkie tj. jajka, mąka kakao itp. Wszystko zakończyło się wraz z dzwonkiem telefonu, rozejrzałam się po pomieszczeniu i jednocześnie dostałam bitą śmietaną.
- Jak my to posprzątamy!?- krzyknęłam widząc na ścianach ogromne plamy i resztki jedzenia.
-Lepiej odbierz- powiedział a ja odebrałam.
-Halo.
-Hey Mari.
-Co tam?
-A nic, ja Adrien i Nino idziemy do kina. Idziesz z nami?
-Wieeszz, muszę posprzątać i raczej nie wyrobię się na czas.
-Jeszcze nie posprzątałaś po imprezie?
-Tak właściwie to posprzątałam ale robiliśmy z Niko babeczki i że tak powiem jest tu syf.
-Oj nie może być tak źle.
-To choć i zobacz
Tymi słowami zakończyłam rozmowę. I czekałam na Alyé, po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Hey Mari... Woah nie miałaś racji tu jest gorzej niż syf. Jakim cudem tu jest taki bajzel.
-Cóż nie znasz nas- powiedziałam przytulając Nika- Kiedyś takie wojny to była u nas codzienność.
Po tych słowach zaśmialiśmy się.
-No idziemy po ścierki i sprzątamy- powiedziała i podwinęła rękawy.
-Alyà nie musisz tego robić damy sobie radę.
-Jestem twoją przyjaciółką czy nie?
Po czym zabraliśmy się do pracy, nie minęło nawet 15 minut a my byliśmy już całkowicie mokrzy, ale mimo tego kuchnia była już prawie czysta. W tej chwili zadzwonił telefon mojej przyjaciółki.
-Halo, tak, może zdążymy, nie czekajcie, ok pa.- zakończyła- Adrien dzwonił pytał za ile będziemy.
-To pa Mari, biorę kilka babeczek i spadam, pa Alyà.- i już go nie było
-Choć na górę tam kiedyś zostawiłaś kilka swoich rzeczy.
-Dzięki bogu, nie muszę iść do domu.
Przebrałyśmy się i ruszyłyśmy na miejsce spotkania. Seans był w miare fajny, zjadłam górę popcornu, a jeszcze po tym poszliśmy na lody i na spacer. Ten dzień był udany i jeszcze patrol z Czarnym Kotem. Szczerze, nie chce mi się tam iść. Ale w ostateczności przemieniłam się i pobiegłam.
Tego dnia patrol przeszedł spokojnie mimo iż Chat długo nie przychodził. Wieża Eiffla była pięknie oświetlona. Zaczęłam wracać myślami do przeszłości, pierwsze spotkanie, pierwsza misja, nasze wzloty i upadki. Odtwarzałam kolejne wspomnienie...
-Chat! Przyczepie ci dzwonek do ogona.
-Przecież już go mam My Lady.- powiedział szczeżąc się głupkowato.
-Ty durny kocie.- mimo iż zawsze mnie denerwuje to wie jak przywrócić mi uśmiech.
🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞
Dzisiaj krótszy ale postaram się by następny był dłuższy. Lecz dodam go wtedy gdy bueza123 doda rozdział w swoim opowiadaniu( Jelsa) więc nwm kiedy będzie.
Bye bye
MiraculusGirl

Tyle Przeciwności, Ale Miłość Zawsze Zwycięży.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz