Rozdział II

618 40 1
                                    

Rozdział dedykowany dla bueza123, za te rozmowy na messengerze które pomogły mi napisać ten rozdział.😆
🐞Marinette🐞
Sobota.
-Marinette wstawaj, już- no chyba nie, jest sobota, mam prawo się wyspać- wstawaj już, mam swoje sposoby by budzić takie jak ty!- napewno, bo ci jeszcze uwierzę. I znowu zaczęłam odpływać w słodką krainę snów... o Adrienie. Szłam przez las, w tle szumiał wodospad, a przy nim stał on, już miał mnie pocałować gdy coś zimnego i mokrego znalazło się na mnie, otworzyłam oczy i migiem podniosłam się do pozycji siedzącej, a przed moją twarzą przeleciała Tikki ze szklanką w łapkach której zawartość jak mniemam, znajduje się na mnie.
-Tikki, czemu to zrobiłaś? Miałam taki piękny sen-a propos położyłam się spać o trzeciej, bo mojej kwami zachciało się patrolu.- Dzień dobry i Dobranoc, daj mi spać.- powiedziałam padając twarzą w poduszki- O słodka kraino Morfeusza zabierz mnie do siebie.
-Nie ma mowy wstajesz. I to już- upierała się Tikki.
-Mówie po raz ostatni, daj mi spać bo ciastek nie dostaniesz.
-To działałoby na Plagga ale nie na mnie- Błagam jeszcze 5 minut,- Nie dasz mi jeść, to sama sobie znajdę. A po za tym nie chcesz się spóźnić na randkę z Adrienem, co?
- To nie żadna randka Tikki, tylko wyjście do kina.
- Jeszcze się okarze. - powiedziała i poleciała do mojej torebki. Sprawdziłam godzinę.
-14!? Aż tyle spałam!?- wtedy kwami wyszła z torebki.
- Twoja mama była Cię budzić o 8 a ty tylko nakryłaś się kołdrą, potem była Alya która też próbowała, ale spałaś jak zabita, więc poszła sobie.
- Tylko 4 godziny, 4 marne godziny. W co się ubrać- powiedziałam podchodząc do szafy. Po chwili wyjęłam z niej mój zwykły zestaw, przecież to tylko przyjacielskie spotkanie więc po co się stroić, który położyłam na łóżku i poszłam na śnia... obiad. Po posiłku, posprzątałam w pokoju i nim się obejrzałam była już 17:00 więc trzeba było zacząć się szykować. O 17:30 nie zapominając o Tikki, ruszyłam na umówione miejsce.
~Adrien~
Już miałem wychodzić z domu kiedy usłyszałem za sobą głos Natalie.
-Adrien, ojciec Cię wzywa.- powiedziała
- Ale nie mam teraz czasu, umówiłem się z koleżanką- już miałem chwycić za klamkę...
- To pilne.
- Ale... No błagam...- ona jedynie spuściła głowę. Nie mam się o co na nią gniewać, wykonuje tylko rozkazy mojego ojca. Westchnąłem i ruszyłem do jego gabinetu. Zapukałem, puk... puk... puk... 3 razy to już taka moja mała tradycja. Wszedłem dk środka, ojciec siedzał za biurkiem i przeglądał jakieś papiery.
-Co chciałeś Tato?- ten podniósł wzrok znad kartek i kazał mi usiąść, posłusznie to wykonałem.
-Dziś rano dostałem list od fotografa z Ameryki...- powiedział
- Ok, a kiedy przyjedzie?
- Nie to ty masz tam lecieć...
- Nie nie zgadzam się!- wykrzyczałem- chciałbym żyć jak normalny nastolatek, a nie tylko sesje i kariera. Nie ma mowy że polecę!
-Przemyśl to jeszcze, to...- nie dałem mu dokończyć
-Wielka szansa!?- zawsze tak było
-Przemyśl to jeszcze.
- Nie zamierzam- powiedziałem i wyszedłem. Wróciłem do mojego pokoju i dałem Plaggowi camembert. Położyłem się na łóżku i zacząłem rozmyślać kim może być biedronka.
-Ej, a ty nie zapomniałeś może o czymś?- zapytał plag z ustami pełnymi sera, no błagam jak on może go jeść, śmierdący camembert.
-Nie, myślę że nie...- wtem w mojej głowie zapaliła się lampka- Marinette! Zapomniałem
🐞Marinette🐞
Czekam na niego już z dwadzieścia minut a film zaczął się już dobre dziesięć minut temu.
-Mówi się trudno- powiedziałam spoglądając na Tikki.
-Nie martw się może coś się stało i dlatego nir przyszedł.
-Wracamy do domu.- już miałam odchodzić gdy usłyszałam że ktoś woła moje imię.
-Marinette... Poczekaj- to był Adrien- przepraszam za spóźnienie, ale ojciec mnie zatrzymał.
- Nic się nie stało, ale na film już nie zdążymy
- To co powiesz na lody?- zapytał
- Chętnie- odpowiedziałam i poszliśmy do pobliskiej lodziarni- jaki smak lubisz?
- Malinowe. A ty?
- Truskawkowe.- odpowiedział. Miałam już wyjąć portfel gdy on mi go zabrał.
- Ja płacę.- oddał mi go i zapłacił. Potem poszliśmy do parku. Chodziliśmy, jedząc lody i rozmawiając. Było bardzo miło, nawet ani razu się nie zająknęłam to cud. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy.
-Do poniedziałku... My Lady- powiedział i odszedł. A ja cała w skowronkach wróciłam do domu. Kiedy zamknęłam klapę od pokoju z mojej torebki wyleciała Tikki jedząc ciastko.
-A nie mówiłam że to będzie randka- powiedziała zjadając ostatni kawałek.
- Nie bo to nie była randka- odpowiedziałam- pora na patrol. Tikki kropkuj.- i już skakałam po dachach jako nieustraszona Biedronka. Szum wiatru zawsze pomaga pozbierać myśli. "My Lady" te dwa słowa ciągle mi krążą po głowie.
- Witaj Kropeczko- usłuszałam za plecami.
-Witaj dachowcu, co Cię tu sprowadza.
-Pani mojego serca...- powiedział siadając obok mnie. Spoglądaliśmy to na miasto to na gwiazdy, cisza i spokój.- Będę już szedł, do następnego Biedrąsiu.
~Adrien ~
Wróciłem do domu, Plagg od razu poleciał napchać się camembertem. Swoją drogą ja nie wiem gdzie mu się ten ser mieści, może zjeść ich 10 a i tak jest jeszcze głodny. A wracając wróciłem ze spotkania z Marinette. Co mi strzeliło z tym "My Lady". Mimo iż Marinette to nie Biedronka to są bardzo podobne. Te same oczy, włosy, głos, agh to niemożliwe. Wtem ujrzałem cień biegnący po dachach.
-Plagg wysuwaj pazury- i już byłem Czarnym Kotem, wyskoczyłem przez okno i podbiegłem do pani mego serca.
-Witaj Kropeczko- przywitałem się.
-Witaj dachowcu, co cię tu sprowadza?- zapytała mimo iż nie odwróciła się w moją stronę.
-Pani mojego serca- któżby inny kocham ją... jednak Marinette też zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. Siedzieliśmy wpatrując się w miasto, tak cicho i spokojnie. Idealny czas na przemyślenia. Nawet nie wiem ile tam siedzieliśmy.
-Będę już szedł, do następnego Biedrąsiu.- pożegnałem się i pognałem do domu.
🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞
U góry mój fanart, Tikki i Plagg.

Tyle Przeciwności, Ale Miłość Zawsze Zwycięży.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz