Część 8

25 6 1
                                    

- Leo?! Ty żyjesz? Ty kretynie, ty debilu jak mogłeś mnie tak zostawić, uciec, nie odzywać się, nie wiesz co przeżywałam. Rozmawiałam z policją, z lekarzami, a ciebie nie było, uciekłeś. Jak mogłeś! Co ty sobie w ogóle myślałeś?! Że będę sprzątać po tobie brudy! Jak mogłeś?!
- Uspokój się! Co z tym leszczem?
- Nie wiadomo czy przeżyje!
- O kur*a, powiedziałaś im coś?!
- Nie! Co niby miałam powiedzieć?! Za kogo mnie uważasz! Powiedziałam, że już taki przyszedł.

- I tak trzymaj.
Podszedł do niej i przytulił ją, była na niego wściekła. W pierwszej chwili chciała go odepchnąć, ale nie zdobyła się na to. Kiedy ją przytulił, nagle ustąpił gniew i złość, po raz pierwszy od tamtego zajścia, poczuła się na prawdę bezpiecznie i spokojnie. Chciała żeby tak zostało. Ale Leo, wyszedł do kuchni, poszła za nim, on robił kolację, a ona sięgnęła po jeszcze jedną dawkę amfy. Znów odpłynęła w swój cudowny świat.

 *
Następnego dnia po pracy, zadzwoniła do szpitala, ale Gabriel nadal nie odzyskał przytomności. Leo był jednak spokojny, wiedział, że policja nie ma żadnych dowodów świadczących na jego nie korzyść. Nawet go nie podejrzewali. Rose jednak niepokoiła się o Gabriela. Dręczyło ją poczucie winy, które zagłuszała amfetaminą. Dręczyło ją coś jeszcze, coś co szczerze ją niepokoiło. Okres spóźniał jej się już dwa miesiące, postanowiła, że jutro z samego rana pójdzie na wizytę u ginekologa. Obawiała się tego. Domyślała się co usłyszy.  I modliła się, żeby jednak tego nie usłyszała. No, może modliła to przesadne słowo. Nawet nie wiedziała czy wierzy, nigdy jakoś specjalnie nie interesowała ją religia. Ale nic do niej nie miała. Nie wiedziała jak zareaguję Leo jeśli naprawdę okaże się że jest w ciąży. 
Ale postanowiła odrzucić od siebie te myśl, pozbyć się jej i nie myśleć.

 *

Rano, obudził ją telefon, Gabriel odzyskał przytomność. Poproszono ją o natychmiastowy przyjazd do szpitala. Ubrała się, zjadła coś i wyszła z domu nie budząc Leo. Było po ósmej, gdy przekroczyła próg szpitala, udała się na drugie piętro, gdzie leżał Gabriel. Przy jego łóżku stał lekarz. Zawahała się czy wejść, w końcu pewnie już wiedział, że go okłamała, a Gabriel wcale nie jest jej bratem. Gdy stała przed drzwiami, lekarz zauważył ją, skinął ręką, aby podeszła do łóżka. Niepewnym krokiem weszła do sali. 
- Witam Panią - Powiedział lekarz -  Pani brat nadal jest osłabiony, ale może Pani z nim porozmawiać. Gabriel odwrócił głowę i spojrzał na nią. 
- Dziękuję.  - Powiedziała, lekarz oddalił się. Zabrała krzesło i postawiła obok łóżka, usiadła i ujęła go za rękę. - Gabriel, ja przepraszam. Nie wiedziałam, że aż tak się wkurzy. Przepraszam. - Chłopak odwrócił głowę i nie odezwał się. 
- Gabriel proszę cie powiedz coś, tak się cieszę, że nic Ci nie jest. - Chłopak nadal milczał. - Proszę, odezwij się. 
- Jesteś naćpana. - Miał słaby i cichy głos, jakby jego duch znajdował się w innym wymiarze. 
- Gabriel ja....
- Jesteś uzależniona, nie widzisz jak nisko upadłaś. Spokojnie, powiedziałem lekarzowi, że nic nie pamiętam, więc twój pojebany chłopak jest bezpieczny. Przynajmniej na razie. 

- Nie chodzi mi o niego tylko o ciebie, nie dla niego tu przyszłam. 
- Przejrzyj na oczy. 
- Gabriel.. 
- Idź już proszę, źle się czuję. 
Wyszła, nie dodając już nic, udała się na trzecie piętro gdzie mieścił się ginekolog, miała umówioną wizytę na 9:10. Bardzo bała się, tego co tam usłyszy, wiedziała, że to może zmienić jej życie. Ale nie przypuszczała, że zmieni je tak bardzo. 

W poszukiwaniu szczęścia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz