Część 10

28 6 4
                                    

Obudziła się w jakimś obcym miejscu, powoli podniosła głowę. Znajdowała się w sali, której ściany miały jasnoniebieski odcień, znajdowały się tu jeszcze cztery łóżka, ale były puste. W powietrzu unosił się zapach środków dezynfekujących. Szybko doszła do wniosku, że znajduję się w szpitalu. Patrzyła jak krople płynu z kroplówki przenikają cienką rurką do jej żył. Nagle do sali wszedł lekarz. Skierowała ku niemu wzrok. 
- Ooo widzę, że już się Pani obudziła. Witam, jestem Dr. Simon Jack. 
- Witam. Doktorze, co mi jest?
- Cóż, straciła Pani przytomność na skutek przedawkowania amfetaminy, ale na szczęście daliśmy radę częściowo wypłukać ją z organizmu. Nie wiem czy Pani wie, ale jest Pani w ciąży, i w Pani stanie było to bardzo ryzykowne posunięcie, zarówno dla Pani, jak i dla dziecka. Nie powinna Pani więcej tego brać. 

- Rozumiem, przez ile tu zostanę? 
- Najprawdopodobniej dwa lub trzy dni, jeśli wszystko będzie w porządku to wypiszemy Panią. 
-Dobrze. - Lekarz popatrzył na nią a na jego twarzy odmalowało się współczucie. 
- Jest jeszcze coś....
- Tak?
- Nie chcę wnikać w typ Pani życia, ale powinna Pani zaprzestać sypiać w wieloma mężczyznami bez zabezpieczeń. Wykryliśmy u Pani wczesne stadium rzeżączki.
- O Boże. Jak to?
- Spokojnie, już zaleciłem podawanie Pani  Azithromycin, antybiotyk, po wyjściu ze szpitala będzie go Pani stosować jeszcze jakiś czas a choroba zniknie. Nie leczona jednak może poważnie zaszkodzić i Pani i dziecku. Przede wszystkim musi Pani odstawić narkotyki, gdyż w połączeniu z tym antybiotykiem są wręcz samobójstwem dla Pani. I zaprzestać intensywnego życia seksualnego. - Rose spuściła wzrok, nie odpowiedziała już nic, wiedziała, że musi zmienić życie, dla Leo. On jej potrzebuje. I na pewno ucieszy się z dziecka. Lekarz pożegnał się i wyszedł z sali, a ona zadzwoniła do Leo i poprosiła żeby przyjechał. Niechętnie ale jednak się zgodził i obiecał, że za 30 min będzie.Pielęgniarka przyniosła jej tabletki. Wypiła. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie siebie Leo i dziecko. Szczęśliwą rodzinę o jakiej marzyła. Po jakimś czasie jej wizje przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Do sali wszedł Leo. Wziął krzesło i usiadł obok. 
- Jak się czujesz? - Zapytał obojętnym tonem.
- Już lepiej.
- Dobrze, a kiedy wychodzisz?
- Za dwa lub trzy dni.
- Super, to znaczy że za tydzień będziesz mogła wrócić do pracy, 
- Leo, myślałam że wszystko Ci wyjaśniłam...
- Nie, co to ma znaczyć? To co ostatnio mówiłaś uznam za chwilowy brak świadomości. 
- Co???!
- To co słyszałaś i na tym koniec. 

- Leo chyba sobie żartujesz, nie wrócę tam!
- Spokojnie - Rzucił jej woreczek z amfetaminą - Masz, weź i wyluzuj. Jak to przemyślisz to zrozumiesz.
- Leo przestań. Tego też już nie mam zamiaru brać. Rozumiesz? - Na jego twarzy odmalował się gniew. 
- Nie, to ty tu czegoś nie rozumiesz! Nie zrezygnujesz z pracy. A jeśli tak to możesz się wynosić. 
- Leo co Ty gadasz? Jak możesz być taki okrutny. 
- Okrutny? To życie jest okrutne nie ja. 
- Leo, ale ja nie mogę wrócić do pracy.
- Bo? - Wzięła głęboki oddech, nie wiedziała czy powinna to powiedzieć czy nie. Jego zachowanie tak bardzo ją zabolało. Nigdy taki nie był. Miała w głowie tysiąc myśli. 
- Bo.... Bo jestem w ciąży. - Uśmiechnęła się, ale widząc jak gniew zapłonął w jego oczach z powrotem spochmurniała. Leo gwałtownie wstał. 
- Jak to w ciąży?!
- No tak. Będziemy mieli dziecko?
- My? Ty głupia dziwko! Jacy my?! Wiesz jakie jest prawdopodobieństwo, że to ja jestem ojcem? Jeden na milion. - Po jej twarzy zaczęły spływać łzy. 
- Leo proszę. Nie mów tak, przecież robiłam to dla ciebie. 
- Dla mnie? Mogłaś uważać szmato. Albo usuniesz to coś co nazywasz dzieckiem i wrócisz do pracy, albo nie pokazuj mi się na oczy kretynko. 
- Leo proszę ....... - Załkała. - Możemy stworzyć rodzinę...
- Powiedziałem już. Jak będzie? 
- Ja nie mogę usunąć tego dziecka. Ja...
- W takim razie nie pokazuj mi się już na oczy. - Ruszył w stronę drzwi. 

- Leo zaczekaj... Proszę, daj mi to jeszcze przemyśleć. 
- Już za późno, nie chce cię już widzieć. 
- A co z miłością? Już mnie nie kochasz?
- Musisz zrozumieć jedno, nigdy Cię nie kochałem, jak można kochać dziwkę. 

- Leo ale to ty chciałeś żebym tak pracowała. 
- I co z tego? Tylko do tego byłaś mi potrzebna,jak wszystkie inne, a teraz żegnam.
- Inne?
- Oh proszę cię. myślałaś, że jesteś jedyna? Daj spokój i przestań żyć już w swojej bajce. To życie nei baśń. Dorośnij dziewczynko, żegnam.
Wyszedł, a ona zalała się łzami, jeszcze nigdy się tak nie czuła. Czuła jakby ktoś wyrwał jej serce,czuła jakby miała w sobie wielki kamień który uniemożliwiał dalsze funkcjonowanie jej organizmu. Jakby ktoś brutalnie zniszczył cały jej świat. Było jej tak potwornie źle. Teraz już nie miała dla kogo żyć.  Nadal trzymała w ręce woreczek z amfetaminą. Trzęsły jej się ręce. Przypomniała sobie słowa lekarza < Przede wszystkim musi Pani odstawić narkotyki, gdyż w połączeniu z tym antybiotykiem są wręcz samobójstwem dla Pani. >  Ale chciała sie uspokoić musiała. Teraz już na niczym jej nie zależało. Chciała zasnąć. Zasnąć i sie nie obudzić. Szybko wysypała proszek na półkę obok łóżka i wciągnęła całość. Oparła głowę o poduszkę. Zamknęła oczy, poczuła jak jej ciało ogarnia znajome uczucie. Ale naglę otworzyła oczy i usiadła gwałtownie. Zaczęła szybko łapać oddech lecz stawało się to coraz trudniejsze, dusiła się. Próbowała nacisnąć przycisk aby wezwać pomoc, Zaczęła  Panikować. Nacisnęła przycisk i opadła na łóżko, jej serce przestało bić. 

W poszukiwaniu szczęścia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz